3 maja, czwartek c.d.
Z monastyru Toplou kierujemy się znów na wschód, północny wschód . Pogoda ewidentnie się popsuła, niskie chmury zakryły niebo i suną w szybkim tempie gnane silnym dość wiatrem który ewidentnie się wzmaga. Szkoda , bo fajnie oglądałoby się plażowe palmy w pięknym słońcu… , aby nieco przeczekać tę nieoczekiwaną zmianę pogody (może pod wieczór się poprawi? ) najpierw kierujemy się nieco na północ od słynnej Vai – do Itanos.
Itanos to w zasadzie tylko ruiny starożytnego, hellenistycznego miasta. Miasta swego czasu bogatego, bo ze względu na strategiczne położenie na samym niemal krańcu wyspy mogło kontrolować morskie drogi handlowe. To bogactwo trwało aż do czasów bizantyjskich, kiedy to w VIII wieku zostało zniszczone przez trzęsienie ziemi. Odbudowane istniało jeszcze do wieku XV, wówczas po pirackich atakach zrównano je niemal z ziemią i opuszczono. Dziś – jak się przekonaliśmy – nie ma tu wiele do oglądania, mimo przeprowadzanych prac archeologicznych spora część niezbyt wielkiego nawet w czasach świetności miasta znajduje się wciąż nieodkryta. A ze względu na to, że Kreta w swej wschodniej części stopniowo się zanurza (efekt trzęsień ziemi) część Itanos znajduje się pod wodą .
W tej okolicy blisko siebie znajdują się trzy plaże, do środkowej z nich można dojechać autem, jest tu niezbyt wielki, szutrowy placyk parkingowy. Sama plaża też nie jest duża.
To było chyba urządzenie do wciągania łodzi.
O, nawet coś tu jeszcze działa .
Z pobliskiego wzgórza widać plażę północną.
Widać też trochę murów dawnego akropolu Itanos.
Poza nimi najbardziej rzucają się w oczy pozostałości bazyliki, w tle południowa, chyba najładniejsza plaża Itanos.
Poza tym to wszędzie skały .
Strasznie ponura pogoda
Te mury nie są raczej starożytne .
W oddali widać parking i średnio zachwycający krajobraz tej północno-wschodniej części Krety.