Na zakończenie relacji kilka słów tradycyjnego
podsumowania .
Podczas wrześniowej dwutygodniowej podróży na 3 greckie wyspy w archipelagu Dodekanez w 2017 roku przejechaliśmy około
4600 km, w tym:
- podróż do/z Pireusu – około 4050 km
- na wyspie Tilos – około 190 km
- na wyspie Nisyros – około 180 km
- na wyspie Astipalea – około 180 km
Całkowity koszt 17-sto dniowego wyjazdu wyniósł około
3700 zł, w tym:
- paliwo i opłaty drogowe – około 1350 zł
- promy – około 1750 zł
- zakupy na miejscu (broszury, pamiątki, to i owo do jedzenia i picia
, wstępy) – około 600 zł . Ale tym razem było to szaleństwo wyjątkowe
, myślę że to co niezbędne zamknęłoby się w 200 zł a tym samym koszt całościowy wyniósłby około 3300 zł.
- noclegi – tradycyjnie za free
, jedzenia zabranego z domu nie wliczamy od jakiegoś już czasu do kosztów (nie wyjeżdżając też musielibyśmy coś jeść…)
Tym razem wszystko poszło mniej więcej zgodnie z wcześniejszym, przedwyjazdowym planem (w przeciwieństwie do podróży majowej
). Jedyne niespodzianki to przebita opona
oraz niesamowicie wiejący wiatr i rozkołysane morze podczas podróży powrotnej. Do niespodzianek, ale miłych też można zaliczyć z kolei prawie zupełny brak wiatru
podczas dni spędzonych na wyspach, jedyne momenty kiedy zakłócał nam spokojne egzystowanie to jeden, właściwie nawet pół dnia na Tilos oraz sama końcówka na Astipalei. Pod tym względem był to najspokojniejszy
wyjazd, i do tej pory pozostaje dla nas zagadką i tajemnicą czy w rejonie Dodekanezu jest tak zawsze o tej porze roku że wieje mniej niż na Cykladach, czy może po prostu mieliśmy szczęście
. Poza tym również pogoda dopisała nam IDEALNIE , na 12 wyspiarskich dni nieco pochmurne były raptem 2-3 godziny jednego nisyroskiego popołudnia. A już temperatura wody
, po raz pierwszy w życiu mieliśmy okazję na własnej skórze przekonać się jak smakuje kąpiel w 27-28 stopniach
.
Odwiedzone i w miarę myślę dokładnie zwiedzone 3 wyspy Dodekanezu BARDZO przypadły nam do gustu
. Jak już wspominałem wcześniej na każdą chętnie bym powrócił… a dlaczego?
Na
Tilos… za jej absolutny brak komercji, autentyczność i klimat, gorącą wodę w morzu
, ładne krajobrazy i sporo niezłych (dla nas) plaż. Ale przede wszystkim za Eristos
i możliwość nieograniczonego kempingowania na tej plaży w cieniu tamaryszków z dostępem do pełnego węzła sanitarnego…to było coś niesamowitego, na co trafiliśmy po raz pierwszy nie tylko na greckiej wyspie ale i w ogóle w życiu
.
A czego zabrakło? Może próby wspięcia się na najwyższy szczyt? Może wycieczki do Kastro Stavrou Lambrou?
Na
Nisyros… przede wszystkim za Pachię Ammos
, super plażę, ładną i z ciekawym dojściem. Ale oczywiście także za wulkan
, ciekawostkę może nie jedyną taką w Grecji, ale chyba najbardziej imponującą, a także za bardzo ładne krajobrazy na wyspie.
Czego nam zabrakło… przede wszystkim i chyba to mogę wymienić jako jedyną rzecz – wycieczki na najwyższy szczyt wyspy
.
Na
Astipaleę… oczywiście za przewspaniałą Chorę z ciekawym Kastro
, ale też za niesamowite, oryginalne krajobrazy wyspy… za plażę Tzanaki, świetne dla nas miejsce z pięknym widokiem
, no i też za te niemal całkowite pustki o tej porze roku.
Tu zdecydowanie wybrałbym się jeszcze do dawnego klasztoru Panagia Flevariotissa i stamtąd – może – na plażę Pachia Ammos… ale to nie wiem, bo wędrówka mogłaby być zbyt uciążliwa. Natomiast na pewno wybralibyśmy się na niedostępną autem plażę Ai Giannis…
Zawsze zostaje coś na ewentualny następny raz
Pamiętam gdy parę lat temu zaczynaliśmy swoją przygodę z greckimi wyspami, głównie z Cykladami, i korzystając jeszcze z przewodników czytałem to i owo na temat każdej wyspy, te wschodnie, dodekaneskie wydawały mi się dużo mniej ciekawe… tzn. może nie tyle mniej ciekawe co mniej dla nas odpowiednie. Bo z gorszymi plażami, bo bardziej zaludnione, zabudowane… Rzeczywistość okazała się z jednej strony właśnie taka – bo na przykład Simi…plaż nie ma tam prawie wcale a i ludzi mieszka tłum, do tego przybywają makabryczne ilości turystów na wycieczki z Rodos. Jednak to wszystko kompletnie przestaje mieć znaczenie gdy wpływa się do portu na Simi i widzi te wspaniałe rzędy kolorowych domków wspinające się na strome zbocza wokół zatoki
. Z kolei Tilos czy Astipalea…nie dotknięte masową turystyką zaoferowały nam jedne z najwspanialszych chwil ze wszystkich spędzonych podczas greckich wakacji… Tak, Dodekanez w niczym nie ustępuje Cykladom
, jest może trochę inny, ale oferuje różnorodność znaną nam już wcześniej. Każda wyspa jest inna, każda ma coś oryginalnego, ciekawego do zaoferowania i z wielką niecierpliwością czekamy momentu kiedy znów będziemy mogli zjechać z promu na te jeszcze nie odwiedzone, jeszcze nam nieznane, jeszcze nie sprawdzone, nie oswojone. Kiedy znów wybierzemy Dodekanez? , kto wie, może jeszcze w tym roku
.