Nie ma innej możliwości by przejechać z Vatses na Kaminakię, trzeba wrócić niemal do punktu wyjścia i tam skierować się w podobnej jakości trasę
, tyle że dłuższą. Odległość do pokonania to prawie 10 km.
Po drodze mija się takie obrazki…
Bardzo jesteśmy zaskoczeni, że tak dużo jest tutaj pól… to te jaśniejsze fragmenty na obłych wzgórzach. Ziemia jest uprawiona, przygotowana po tegorocznych zbiorach już do przyszłego roku. Te akurat fragmenty były dość spore ale widzieliśmy także malutkie spłachetki w najrozmaitszych konfiguracjach, wynikających zapewne z ukształtowania terenu… jak ktoś mi powie że polski rolnik ma ciężkie warunki pracy to wyślę go na Astipaleę
.
W wielu miejscach na wyspie widzieliśmy też rzędy uli.
Kaminakia musi być równie, albo i bardziej popularna niż Vatses nawet mimo dalszej drogi. Minęły nas 2 czy 3 wracające samochody a jeden nawet nas wyprzedził
. Dolina kończąca się tą plażą jest podobnie duża jak w przypadku Vatses, jednak zjeżdża się do niej jeszcze bardziej (znacznie bardziej
) stromo, po prostu po jednym zboczu. Wymęczeni i wytłuczeni naprawdę już mamy na dzisiaj dość…z ciekawością i nadzieją wypatrujemy jak tutaj będzie wyglądać sytuacja, czy znajdziemy tu przyjemne miejsce, takie jak lubimy.
Niestety
, także i tutaj nic z tego. Na końcu doliny, nad plażą są dwie wielkie działki, wielkie posiadłości (jedna z nich to także tawerna)… a właściwie nawet trzy działki bo ta trzecia to zagroda dla kóz. Plaża Kaminakia jest dużo mniejsza niż Vatses ale podobna w charakterze, żwirowa z fragmentami piasku. Absolutnie nie ma tu możliwości by pozostać autem przy samej plaży… po prostu nie ma jak, nie ma gdzie, jest nierówno, sterczą kamienie. Zajechałem (z lekką obawą bo kamienie i piasek mogły być tu już nieco grząskie) do samego końca i wysiadłem by się rozejrzeć…jak wysiadłem tak jeszcze szybciej natychmiast wsiadłem z powrotem i bez słowa ruszyłem by gdzieś stąd odjechać, choć kawałek, gdzieś gdzie będzie twardo i w miarę równo
.
Dlaczego? . Małgosia akurat rozmawiała przez telefon i nie bardzo mogła zrozumieć co robię patrząc rozszerzonymi oczyma. Po chwili wiedziała i ona – po prostu złapaliśmy gumę
.
Znów się nam to przydarzyło, drugi raz w tym roku, znów na greckiej wyspie, ale tym razem nie na asfalcie a na pylącym szutrze gdzieś niemal na końcu świata
. Masakra, zamiast orzeźwiającej kąpieli w chłodnej wodzie po całym upalnym dniu czeka mnie (nas) zajęcie się tym…
No i się zajęliśmy
.
Na szczęście miejsce było dogodne, do tego pod murem był cień. Na zdjęciu widać tę drugą „posiadłość” , nieco dalej położoną od plaży, o tej porze roku zamkniętą na cztery spusty. Tym razem wymiana koła przebiegła bez kłopotu, mój „patent” na jego umocowanie pod podwoziem sprawdził się bardzo dobrze. Po jakiejś godzinie mieliśmy wszystkie rzeczy z powrotem w aucie i poszliśmy wykorzystać ostatni moment tego dnia na zanurzenie się w wodzie by zmyć z siebie całe zmęczenie, cały pył, i po prostu trochę się rozluźnić. Woda była lodowata
, albo przynajmniej taka się wydawała, w każdym razie długo nie dało się wysiedzieć, do tego słońce już zupełnie zaszło za góry i zaczynało się robić lekko ciemnawo. Wróciliśmy do auta, przestawiłem je w upatrzone miejsce – na spory, równy dość placyk naprzeciwko tego domu pod którym staliśmy. Wyboru nie było, ale i tak całkiem nieźle tam się ustawiliśmy. Gotując już w całkowitych ciemnościach nakarmiłem jeszcze kotka który zwabił się widocznie tym że coś się dzieje w pustej zazwyczaj okolicy, albo i zapachami jakie się roztaczały
. Świecił księżyc, niebo było absolutnie bezchmurne, wszystkie auta (było ich kilka) odjechały…jedynymi ludźmi byli mieszkańcy tego domu którzy prowadzą tawernę.
Pierwszy dzień na Astipalei był długi i męczący (jakoś mnie to wcale nie dziwiło
) z pechowym nieco zakończeniem, zmieniającym też nasze plany na jutro. Zamiast jechać prosto do Chory i sobie ją bezstresowo zwiedzać będziemy musieli rozejrzeć się za warsztatem który sprawdzi czy nasze koło się jeszcze do czegoś nadaje
. Po doświadczeniach z Simi przynajmniej wiedziałem że taki warsztat powinniśmy znaleźć też i na Astipalei
. Także nie przejmując się aż tak bardzo zasnęliśmy twardo nad Kaminakią…
c.d.n.