Wracam i zabieramy się za śniadanie. Trochę wieje, to zresztą widać też po drobnych, białych grzywach fal na morzu, trochę nam to przeszkadza bo teren tu dość odsłonięty, ale jakoś sobie radzimy. Radzimy sobie też z kilkoma dość natrętnymi osami które mimo wiatru krążą wokół nas i nie dają spokojnie zjeść . Wciąż jednak kompletnie nikogo nie ma . Pogoda nadal jest piękna , jest gorąco w słońcu a w cieniu przyjemnie, powietrze jest przejrzyste… wymarzone warunki na wakacje na greckiej wyspie .
Najedzeni pakujemy wszystko do auta, zamykamy go (zupełnie przypadkiem tak go wczoraj postawiłem że wciąż stoi w cieniu) i idziemy na mniej więcej godzinny spacer wokół i wewnątrz murów Paleokastro, tym razem już wspólnie.
To tak dla pokazania skali .
W dawnym mieście…
Grubiutkie te mury
Trochę kamieni pozostało w stanie „spoczynku” .
Tu i ówdzie można się natknąć na tablice informacyjne o miejscu w którym się znajdujemy, albo takie ogólne.
Wewnątrz murów .
Najwyższy szczyt, Diavatis. Można się na niego wspiąć, są szlaki, na szczycie jest kapliczka. Może gdybyśmy byli tutaj dłużej niż zakładał plan… MOŻE wówczas spróbowalibyśmy, bo do podejścia jest nieco ponad 500m.