19 września, wtorek c.d.
Trzeci dzień na Tilos przed nami a druga noc za nami. Ta akurat wyjątkowo była "chłodnawa", rankiem termometr wskazywał mniej więcej 20 stopni… ale dzień rozpoczynał się podobny jak poprzednie, gorący i bezchmurny. No i to była jedna z dwóch nocy, w czasie których skroplona wilgoć osiadała na plażowych tamaryszkach…
Na tym zdjęciu widać jak tamaryszki kapią, musieliśmy pozabierać wszystko z deski, którą używaliśmy jako półki.
Jakiś fragment plażowego leżaka który wczoraj przyciągnąłem spod innego drzewa i który też służył nam za półkę pozostał osamotniony… musieliśmy się ze śniadaniem wynieść kawałek dalej, w takie miejsce, gdzie nad nami nie zwisały kapiące gałązki.
No i po raz pierwszy pojawił się ON .
Plażowy kotek, najbardziej śmiały i odważny z kilku innych które też widywaliśmy, tego poranka dostał po raz pierwszy porcję saszetkową… później wyczuwał nasze pojawienie się popołudniami, zjawiał się też wieczorami gdy było już całkiem ciemno a my jeszcze siedzieliśmy przed położeniem się spać, bywał też rano. Słowem – towarzyszył nam niemal non stop i pożarł w tym czasie sporą część przywiezionych kocich zapasów . Tym razem zabrałem tego naprawdę sporo, kilkadziesiąt saszetek i trochę puszek, nie musieliśmy żałować żadnemu kotu który się pojawił w zasięgu wzroku .