17 września, niedziela c.d.Tilos to nieduża (choć są też w Grecji wyspy sporo mniejsze
) wysepka o powierzchni 64 km. kw. w archipelagu Dodekanezu, mniej więcej pośrodku pomiędzy Kos a Rodos. Zamieszkuje tu wg różnych źródeł od 500 do 800 osób, głównie w dwóch najważniejszych miejscowościach – w Livadii która jest również portem i centrum noclegowym, a także w Megalo Chorio. W czasach panowania tureckiego wyspa była znacząco gęściej zamieszkała niż obecnie i po ówczesnych osadach pozostały jedynie ruiny. Na Tilos nie ma lotniska, jest to wyspa mocno górzysta, składająca się z kilku dość odrębnych pasm czy masywów górskich. W czasach średniowiecznych wyspą władali joannici, po których zostało kilka zrujnowanych twierdz. Na Tilos jest sporo plaż, jednak tylko 4 z nich (włączając plażę miejską w Livadii) dostępne są samochodem, do większości pozostałych można dojść pieszo.
Dlaczego wybrałem Tilos i tak uporczywie dążyłem do tego, by po majowym niepowodzeniu jednak móc spędzić na niej parę dni? . Z kilku powodów… bardzo zachęcająco prezentowała się na zdjęciach w internecie, wszelakie informacje wskazywały na to, że jest wysepką niezbyt popularną a jej mieszkańcy celowo utrzymują taki właśnie stan rzeczy. Poza tym były podstawy by sądzić, że bez trudu będziemy mogli „zamieszkać”
na jednej z niezabudowanych plaż na krańcu wyspy. No i jeszcze do tego ładne krajobrazy, niebrzydkie plaże, średniowieczne ruiny… miało się nam podobać, miało być luzacko i bezstresowo, miało być ciekawie.
Zjechawszy z promu w ten piękny, niedzielny poranek już po chwili zatrzymałem się widząc agencję zajmującą się sprzedażą biletów promowych. Zwykle w takich miejscach można dostać na wyspach ich mapkę, jakieś folderki reklamowe… co prawda jak zwykle mieliśmy wydrukowane jakieś tam mapki z sieci, ale nigdy nie wiadomo, czy nie trafi się coś lepszego, a takie folderki mogą być inspiracją pokazując miejsca o których nie wiedzieliśmy. A tu niespodzianka… w agencji nic takiego nie było
, młoda dziewczyna powiedziała mi, że mapki możemy dostać w pobliskim sklepie, zaś wszelakie informacje uzyskamy w nowo otwartym? punkcie mieszczącym się tuż przy kościele który widzieliśmy z promu. Podjechałem więc tam, choć to tylko kilka kroków było, ale na darmo bo punkt ten, nie wiem czy z racji niedzieli czy zbyt wczesnej pory (była około 9 rano) był nieczynny. Nie ma to nie… damy sobie radę z tym co mamy
.
Livadia nie jest zbyt duża, ma jednak sieć wąskich uliczek ze znakami jednokierunkowości
w związku z czym trochę się pogubiłem orientacyjnie…stojąc na środku skrzyżowania wyglądaliśmy chyba niezbyt pewnie bo od razu jeden z mieszkańców zapytał jak może nam pomóc, czy może szukamy swojego hotelu
. Odparłem, że chcemy wyjechać z Livadii, toteż z uśmiechem pokierował mnie w odpowiednią stronę… no i wyjechaliśmy
.
Pierwszy odcinek głównej drogi na wyspie jest bbb kręty i bbb stromy, potem aż do samego Megalo Chorio jest już bardziej płasko i szeroko, można się rozpędzić nawet i do 80
, teraz jednak jechałem znacznie wolniej byśmy mogli rozglądać się wokół i chłonąć NOWE. Nie zatrzymywaliśmy się… postanowiłem od razu pojechać do położonej w północnej części wyspy zatoki Agios Antonios i sprawdzić jak będzie się rzecz miała z naszym spodziewanym miejscem noclegowym przy plaży Plaka.
Do samej plaży prowadzi świeżo wykonana, stroma, ale krótka szutrówka.
O, tak wygląda pod sam koniec.
Na końcu jest malutki placyk parkingowy, a płaski teren przy plaży jest…. OGRODZONY I ZAMKNIĘTY BRAMĄ
. No nie powiem, to był szok lekki i spore rozczarowanie bo to miała być jednak nasza główna baza…
Miejsce to było jednak bardzo dziwne. Za bramą stały samochody, widać było rozbite namioty… czyli było tak jak spodziewałem się że będzie. Co ciekawe, plątały się też kury
a także kilka pawi
.
Ludzie wyglądali na zadomowionych… absolutnie nie mogliśmy się domyśleć czy to jest prywatny teren wykorzystywany jak coś w rodzaju kempingu, czy może jednak miejsce ogólnodostępne
. Jednak zamknięta brama nie zachęcała do sprawdzania, a sama plaża, no cóż, nie była zbyt piękna, zresztą część jej zajmowały kozy
.
Wiatrak na północno-zachodnim krańcu wyspy.
Tym akurat miejscem rozczarowaliśmy się mocno, podjechaliśmy nawet podobną szutrówką do placyku pod wiatrakiem by sprawdzić, czy czasem od drugiej strony nie da się zjechać nad Plakę w jej nie ogrodzoną część, jednak nic z tego, nie ma tam nadającej się do zjazdu dróżki.