Wrześniowa Albania i Grecja 2010SPIS TREŚCIAlbania wrzesień 20101. nocleg w starorzeczu Drawy, Osijek
klik2. Dragos Sedlo - wodospad, Prijevor
klik3. wyjście na Maglic szlakiem koło Trnovacko Jezero
klik i
klik4. Prijevor,
klik5. Zelengora, Orlovacko Jezero, droga do Podgoricy (MNE)
klik6. Droga do Boge (Prokletje)
klik7. Szkodra, twierdza Rozafa
klik8. Lezhe
klik9. Kruja
klik i
klik10. Tirana
klik i
klik11. Durres
klik12. Berat
klik13. plaża w okolicy Fier, bunkry
klik14. starożytna Apolonia
klik15. Vlora
klik16. plaża w Oricum
klik17. przełęcz Llogara, plaża pod przełęczą
klik18. plaża pod przełęczą
klik19. Dhermi
klik20. droga z Himare wzdłuż wybrzeża na południe
klik21. cd drogi do Sarandy
klik22. Saranda
klik 23. Saranda, półwysep Ksamil
klik24. Butrint
klik i
klik i
klik i
klik i
klik25. Ksamil, plaża
klik26. Mesopotam
klik27. droga z Sarandy do Gjirokaster
klik28. Gjirokaster
klik i
klik GRECJA - WRZESIEŃ 20101. Zagoria - Wąwóz Vikos, Mikro Papingo
klik2. Punkt widokowy na południową część wąwozu Vikos o nazwie Oksia
klik3. Monodendri, monastyr Agia Paraskevi
klik4. Kamienne mostki, Czepelovo
klik5. Joanina
klik i
klik6. Dodona
klik7. Parga
klik8. Mesopotamos - wyrocznia zmarłych Nekromanteion
klik9. Ruiny starożytnego miasta Kassope
klik10. Monastyr Zalongo
klik11. Potężne ruiny starożytnego miasta Nikopolis
klik12. Pozostałości po zamku Agia Mavra przy moście prowadzącym na Lefkadę
klik13.
Lefkada, plaża Gialos
klik14. Lefkada, półwysep Lefkatas z latarnią
klik15. Najsłynniejszą plaża Lefkady Porto Katsiki
klik16. Plaża Egremni (po schodkach)
klik17. Droga z Vassiliki - Lefkada
klik18. Droga do Delf
klik19. Delfy 1
klik - Delfy 2
klik - Delfy 3
klik20. Monastyr Osios Loukas
klik21. Orchomenos, źródło
klik22. Przejazd przez Eubeję
klik23. Prom z Kimi na Eubei - do Linaria na
Skiros klik24. Skiros - stolica wyspy Skiros
klik i
klik25. Plaża Kareflou
klik26. Plaża Agios Petros i inne plaże
klik26. Plaża Pennes
klik27. Koniki ze Skiros
klik28. Wykopaliska koło plaży Palamari
klik29. Wieczorne Skiros
klik30. Prionia pod Olimpem
klikNo dobra, koniec tego obijania
.
Spisywanie wspomnień z 2010 czas najwyższy już zacząć...... tylko niech Was nie zmyli zmieniony tytuł wątku
, przez te kilka lat na cro.pl parę relacji powstało i nie było już miejsca na nowe człony w tytule
.
Tradycyjnie już po raz czwarty rozpoczniemy od ostatnich, wrześniowych wakacji, potem, pewnie w nowym już roku, jeżeli czas, siły i chęci pozwolą, opiszemy co spotkało nas tego lata w sierpniu
.
Wielu z Was zapewne już wie gdzie zagnało nas w tym roku. Już rok temu, po 3 kolejnych wrześniach w Chorwacji postanowiliśmy rozstać się na trochę z tym pięknym krajem i ruszyć na wrześniowe spotkanie z Przygodą w troszkę inne bałkańskie rejony. Krótkie, jednodniowe spotkanie z Albanią w 2006, oraz dwie, niewiele dłuższe wizyty w Grecji w 2006 i 2009 to było zdecydowanie za mało by móc powiedzieć że widzieliśmy te kraje, dlatego nadszedł moment by wreszcie zaplanować dłuższy w nich pobyt. To co udało się nam wtedy zobaczyć oraz wiele wspaniałych opisów i zdjęć na forum cro.pl sprawiało, że wciąż bardzo chcieliśmy wreszcie wybrać się tam na dłużej. No i się udało
.
Po powrocie z Rumunii mieliśmy bardzo mało czasu by ogarnąć wszystkie sprawy i odpowiednio się do kolejnej wyprawy przygotować, to były tylko niespełna 3 bardzo napięte tygodnie. Podstawową sprawą było podjęcie decyzji o dość istotnych zakupach......postanowiliśmy podnieść nieco standard naszych podróży i zakupić lodówkę samochodową oraz bagażnik dachowy popularnie boxem zwany
. Kupno samej lodówki nie wchodziło w grę, nie sposób byłoby upchać dodatkowe wielkie pudło w mało przestronnym wnętrzu Skody Felicji
. Tak więc tydzień przed wyjazdem odebraliśmy zamówioną w internecie 26 litrową lodówkę, a na dachu został zamontowany piękny, błyszczący, popielaty box o zawrotnej pojemności 420 l (czyli większej niż skodowy bagażnik) i nośności 50 kg. Jak się okazało, wybór lodówki był całkiem dobry, z łatwością chłodziła nasze jedzonko o około 15 stopni poniżej temp otoczenia, natomiast boxa nie do końca, pudło okazało się dość głośne a świst przez nie wydawany już od prędkości około 60 km/h musieliśmy znosić dzień w dzień przez kolejne tygodnie
. No ale czegóż się nie robi by coś nowego zobaczyć.......
Poddałem też auto gruntownemu przeglądowi, zwłaszcza elementów zawieszenia, po powrocie z Rumunii wydaje się to być czynnością niezbędną
. Znajomy mechanik niemalże złapał się za głowę gdy oświadczyłem, że ma wszystko porządnie posprawdzać bo właśnie mam zamiar wybrać się tym oto autem do Grecji
Tym? usłyszałem
. Niezrażony postanowiłem jednak nie zmieniać wyjazdowych planów
Tym razem, po raz pierwszy wyjeżdżaliśmy na pełne 3 tygodnie zatem odpowiednio musiały się zwiększyć zabierane zapasy jedzenia i wody. W Rumunii i Bułgarii zaopatrzenie się w wodę z przydrożnych, zwykle górskich ujęć nie było żadnym problemem, jak będzie w Albanii i Grecji wciąż pozostawało wielką niewiadomą. Nauczeni zeszłorocznym doświadczeniem z niepewną wodą zabraliśmy teraz ze sobą około 60 l wody mineralnej i przegotowanej. Jak zwykle zaopatrzyliśmy się też we wszystkie niezbędne produkty żywnościowe, jak zwykle Małgosia przygotowała mięsko obiadowe w słoikach. Nie zwykliśmy bowiem podczas wyjazdów zwiedzać barów i restauracji, a tym bardziej sklepów
, wolimy ten czas przeznaczyć na zwiedzanie czy plażowanie, a przygotowanie i zjedzenie wieczornego posiłku zajmuje zwykle znacznie mniej niż godzinę
. Jak zwykle zabraliśmy ze sobą jedynie euro mając zamiar wymieniać je w miarę potrzeb, ewentualnie płacić tą walutą za paliwo gdzie będzie taka potrzeba.
Dlaczego piszę o wodzie.....oczywiście tak jak podczas zeszłorocznego i tegorocznego letniego wyjazdu, tak i teraz mieliśmy nocować na dziko, w namiocie i samochodzie. Jako że podróżujemy we dwójkę i możemy pozwolić sobie na troszkę niewygód, baaaardzo spodobał się nam ten sposób podróży, nieraz już o tym pisaliśmy. Niezależność, brak kontaktów z ewentualnymi hałaśliwymi sąsiadami na kwaterach, możliwość swobodnego wyboru miejsca noclegu i przemieszczania się..... to coś, co okazało się strzałem w przysłowiową "10"
. Jakiś tam zarys planu mieliśmy, trochę wydruków z google maps, ale tak naprawdę wszystko miało być trochę "na żywioł" , dopasowane do chęci, czasu, możliwości, pogody itp. itd...
Wyjazd był zaplanowany na piątkowe popołudnie 3 września. Niestety, nie mogłem tego dnia zwolnić się wcześniej z pracy więc liczyliśmy się z koniecznością jazdy nocnej. Ale jak się okazało, nigdy niczego pewnym być nie można, kilka dni przed dniem "zero" Małgosia, która podobnie jak ja dojeżdża do pracy na rowerze, porządnie na nim zmokła. Uwielbiamy wręcz polską pogodę
. Już wieczorem okazało się, że dopadło ją przeziębienie, czy jakaś grypa z bólem gardła i temperaturą dochodzącą do 39 stopni, która rozłożyła ją dokumentnie
. Tak więc przełożyliśmy start na godziny poranne w sobotę 4.09 licząc na to, że jeszcze jedna, ostatnia na dłuższy czas noc w ciepłym łóżku poprawi choć trochę jej stan......
c.d.n.