3 maja, środa c.d.Z Pilmiri jedziemy oczywiście na Prasonisi
, ale po drodze mijamy jeszcze coś co wygląda dziwnie...dopiero po powrocie sprawdziłem co to takiego. Porozrzucane po polach fragmenty zabudowań, znaki kierujące do dawnych zakładów
, przy drodze odnowiony kościół wśród ruin innych zabudowań… ki czort? . Okazało się, że to pozostałość po czasach włoskich
, w 1922 roku rząd utworzył w tym miejscu Państwowe Przedsiębiorstwo Rolnicze San Marco. To co widać dziś nie przypomina już dawnego miasteczka, czy też czegoś w rodzaju PGRu
, pewnie niedługo pozostanie po San Marco jedynie wspomniany odrestaurowany kościół. Zdjęć nie mamy, nie zatrzymaliśmy się w tym miejscu.
Do Prasonisi skręca się w Kattavii, zadziwiająco niezadbanej osadzie jak na tysiące przejeżdżających tędy ludzi. Dolina otoczona niewysokimi pagórkami, zagospodarowana polami też nie wygląda ciekawie, krajobrazowo szału na samym południowym koniuszku Rodos nie ma.
Prasonisi… wiele sobie obiecywaliśmy po tym miejscu a pierwsze wrażenie? Wojsko, jakiś zakład w budowie, linie energetyczne, wielkie zbiorniki… co to ma być?
. Fakt, do Prasonisi był jeszcze kawałek, ale takie inwestycje w takim miejscu?
No ale ok, jesteśmy wreszcie
. Z góry wygląda w porządku
, jednak od razu zjechaliśmy w dół, objechaliśmy gdzie się dało plażą w poszukiwaniu cienia i ostatecznie zaparkowaliśmy w rachitycznym drzewkiem. No tak… spodziewaliśmy się jednak czegoś bardziej „na końcu świata” a tu nic z tego. Pensjonaty, restauracje, sporo aut… Rodos
.
Od razu widać po co się na Prasonisi przyjeżdża
.
Faktycznie wieje
. Wszędzie indziej było praktycznie bez wiatru, tutaj nieźle daje – taka jest podobno specyfika Prasonisi.
Mało kto zapewne zapuszcza się w niedługą szutrówkę w kierunku na północ, po może kilometrze dociera się do wykopalisk archeologicznych starożytnej osady Vroulia istniejącej tu około VI w. p.n.e. Później stał tam paleochrześcijański kościół, z którego pozostały mozaiki podłogowe. Chwilę się zastanawialiśmy czy nie podjechać, ale uznaliśmy, że chyba nie warto
. Bardziej ciągnęło nas na plażę
.
Vroulia jest na szczycie tego pagórka.
Mikro-wydmy.
Czy plaża Prasonisi jest ładna? Wg nas… raczej nieszczególnie
, sam piasek taki jakiś bury i wilgotny, po nawietrznej poza tym w wodzie i na brzegu było sporo wodorostów…
no i śmieci
Śmieci na dzikich plażach to nic szczególnego, wszak w morzu pełno tego pływa i jest prędzej czy później wyrzucane na jakiś brzeg. Ale ta plaża nie jest dzika, wręcz przeciwnie – jest znana w całej Europie
i tak prawdę mówiąc powinno się co jakiś czas zorganizować jakieś sprzątanie…
No dobra, może trochę przesadzamy, w końcu tam, gdzie z Prasonisi korzysta się najbardziej aż tak źle nie było
.