2 maja, wtorek c.d.Lindos opuszczamy drogą południową, przez Pefkos, które sprawia dość sympatyczne wrażenie niezatłoczonej miejscowości turystycznej. Plaż przy takich (a także innych
) miejscowościach nie zwiedzamy wiedząc mniej więcej czego można się spodziewać… i tak nie zostalibyśmy w takim miejscu, szukamy większej dzikości i intymności.
A potem w Lardos zamiast skierować się od razu główną na południe, odbijamy od wybrzeża by wolniutko jadąc wąską i niezbyt równą dróżką po paru kilometrach dojechać do monastyru
Ipseni.
Spory jak się okazuje kompleks klasztorny powiększa się dodatkowo o budowany właśnie wielki kościół
, dodatkowo cały teren jest w trakcie odnawiania – i już widać że efekt będzie dobry. Podoba się nam tutaj, zwłaszcza, że można sobie z kranika nabrać wody – co chętnie czynimy widząc już pustki w naszych zapasach, dodatkowo odświeżając się nieco w środku tego słonecznego i gorącego jakby nie było dnia.
A potem już wędrujemy do klasztoru, który nie jest jakimś wielkim zabytkiem, został bowiem zbudowany w 1855 roku na miejscu gdzie stała wczesnochrześcijańska bazylika.
Na podwórzu w cieniu drzewek siedzi sobie kilka zakonnych sióstr (podobno mieszka ich tam kilkanaście), jedna z nich, starsza wiekiem widząc nasze pojawienie się od razu wskazuje gestem młodszej koleżance by ta otworzyła nam kościół.
No to nie było wyjścia, weszliśmy
.
Nic szczególnego tam nie było, ale wypadało udawać zainteresowanie i spędzić dłuższą chwilę… a gdy już wyszliśmy, zostaliśmy zaproszeni na tradycyjny poczęstunek wodą i ciasteczkami
, także odrobiną alkoholu, ale tego z wiadomych względów odmówiliśmy. Chwila miłej pogawędki z młodą, dobrze mówiącą po angielsku zakonnicą, która była ciekawa jak znaleźliśmy to miejsce – odpowiedziałem że po prostu, było zaznaczone na mapie
, uznałem że chyba klasztor ten nie jest zbyt często odwiedzany.
Miejsce ładne i zadbane, widać że są środki na inwestycje.
Chyba jednak wyciągnąłem błędne wnioski
bo gdy wracaliśmy z Ipseni do głównej drogi minęły nas 3 czy 4 wynajęte autka
, jednak turyści nie aż tak rzadko tam docierają.