Na zakończenie relacji tradycyjnie parę słów podsumowania
To był już 9 w ciągu 7 lat wyjazd do Grecji. Tym razem znów na 2 tygodnie, i choć na pewno bardziej opłacałoby się nam wyjeżdżać na dłużej, na 3-4 tygodnie, jak to bywało wcześniej, to taki okres chyba najbardziej nam odpowiada biorąc pod uwagę różne czynniki.
Tym razem przejechaliśmy niewiele ponad „obowiązkowe” 4000 km na które składa się podróż do Aten i z powrotem. Na Schinoussie i Koufonissi przejechaliśmy łącznie niespełna 200 km, na Amorgos – około 300, można więc przyjąć, że pokonaliśmy łącznie około
4600 km, trochę bowiem musieliśmy nadrobić jadąc w tamtą stronę z powodu zamkniętego mostu przez Dunaj w Vamosszabadi.
Całkowity koszt podróży to około
3600 zł, w tym:
-paliwo (ON) i opłaty drogowe – około 1700 zł
-noclegi – 0 zł
-przeprawy promowe – około 1800 zł
-inne (np. bilety wstępu) – około 100 zł
Jedzenie – nie wliczone, jak zwykle ostatnio. Zakup akumulatora także nie został wliczony, to bardziej środek trwały niż koszt tej konkretnej podróży
.
Pierwsza podróż nowym samochodowym nabytkiem okazała się udana, ale nie do końca – ze względu na turbulencje akumulatorowe
. Niemniej, udało się nam odwiedzić 3 nowe wyspy, co daje łączną ich ilość – 27. O ile Schinoussa pozostała w pamięci jako jedna z tych mniej atrakcyjnych (nijaka krajobrazowo, z nieciekawą zupełnie stolicą, na plus spory wybór przyzwoitych plaż) o tyle Koufonissi (także nijaka krajobrazowo, ze średnio atrakcyjną stolicą) ze względu na piękny kolor wody, piaszczyste plaże i super klify sprawiła znacznie lepsze wrażenie
. Amorgos zatarła takie sobie pierwsze wrażenie także dzięki temu, że można było na niej kupić akumulator
, ale serio to jedna z ciekawszych greckich wysp, z cudownymi widokami, pięknymi wiatrakami, fajną stolicą i jedyną w swoim rodzaju Chozoviotissą, choć plażowo trochę od średniej wyspiarskiej odbiega in minus.
Samochód na pewno się nam sprawdził także w grecko-wyspiarskich warunkach. Daje sobie nieźle radę na wzniesieniach, nie odczuwa się prawie wcale większych gabarytów podczas manewrowania w różnych dziwnych zakątkach
, dzięki swojej wysokości daje dobrą zasłonę podczas gotowania przy silnym wietrze. Niestety – spalanie autka w wyspiarskich warunkach mocno mnie rozczarowało, spodziewałem się lepszego wyniku niż w Skodzie, natomiast 1,9 TDI Caddy'ego zużywał jeszcze około litr więcej (10-11 l/100km). Także spalanie autostradowe nie jest najsilniejszą stroną tej jednostki w tym pojeździe oscylując w granicach 7 l/100km przy prędkości około 130 km/h. Tu oszczędności nie zrobiliśmy
, choć cena ON w Grecji rzędu 1 euro w okolicach Aten należy zapisać na plus
. Klima, cisza w czasie jazdy i inne udogodnienia – nie do przecenienia
. Aha, no i postanowiliśmy, że nastawieni na tankowanie w Serbii byliśmy już po raz ostatni
, paliwo kupowane tam za wymienione z euro dinary było zdecydowanie zbyt drogie
, a duży bak Caddy pozwoli nam w przyszłości na zwiększenie zasięgu aż do Macedonii...
Wróciliśmy z tej podróży opaleni na max, pogoda jak zawsze w Grecji dopisała, choć wiatr trochę nam podokuczał, to już stały element wyspiarskiego życia. Nieudaną Astipaleę zrekompensowały nam Ateny... na pewno należy to zapisać na plus. I choć mieliśmy już bardziej udane całościowo wakacje, nie tylko do Grecji, takie, które w pamięci zapisały się wyjątkowo (jak choćby ten z poprzedniego roku obejmujący Siros, Sifnos, Sikinos i Ios), także i ten na pewno będziemy wspominać całkiem nieźle
.