Znacznie ważniejsze i ciekawsze jest co innego, przyznam robi spore wrażenie
. Skalny syfon, dziura nie w poziomie, ale w pionie, do której falująca woda wpływa i wypływa, wpływa i wypływa. I tak bez końca, o ile oczywiście są fale
, ale one tu chyba są zawsze. Ciasno, ciemno, więc zdjęcia wyszły jak wyszły... ale bez wątpienia poza klifami za Pori jest to największa naturalna atrakcja na Koufonissi.
Super – byliśmy, zobaczyliśmy, możemy wreszcie zalec na plaży
, mamy na to ładnych parę godzin. Oczywiście wybieramy Italidę
, z wiadomych powodów miejsce to bardzo nam odpowiada. Małgosia zostaje, ja idę do auta po plażowe akcesoria i wyłączam lodówkę (to ważny fakt), a potem spędzamy leniwy czas na miękkim piachu i cudownej wodzie o cudownym lazurowym kolorze....
Ale zakończenie tego dnia nie było takie cudowne. Wracamy do auta, rzeczy na tylne siedzenie, my na przednie, przekręcam kluczyk i …. cisza
. No to ładnie... rozładowaliśmy jednak akumulator, a podobno auto miało mieć zabezpieczenie przed rozładowaniem uniemożliwiającym jego odpalenie. Już wiemy, zabezpieczenia nie ma, albo nie działa.
No i co teraz? Luna-Caddy to nie Felicia, swoje waży. Na dodatek stoi ciut pod górkę, żeby mieć z górki, pchnąć i odpalić na popych trzeba autem nawrócić. Próbujemy, próbujemy, no nie, żadnych szans
, we dwójkę nie popchniemy tej półtorej tony z hakiem, nawet jakbyśmy wypakowali wszystkie bagaże pewnie niewiele to by pomogło. Nie ma wyjścia, trzeba liczyć na czyjąś pomoc... nadarzyła się właściwie sama. Nasze poczynania zauważyła przechodząca para starszych Francuzów, pan nawet nie proszony przyszedł z odsieczą, auto nabrało prędkości, wskoczyłem, dwójeczka.... TO DZIAŁA także i tutaj
. Merci beaucoup
.
Uff, udało się, ale akumulator mamy kiepski. Poprzedni właściciel ostrzegał – musicie kupić nowy akumulator bo ten ma chyba 5 lat i nadaje się do wymiany. Ale ja, no cóż... uznałem że skoro przez 3 miesiace się nic nie działo, objechaliśmy wschód Polski i Danię, to objedziemy też Grecję. A teraz – zobaczymy... na pewno nie możemy tak bezkarnie zostawiać działającej lodówki na długie godziny, albo... zawsze zostawiać auto „z górki” .
Wróciliśmy w dokładnie to samo miejsce co wczoraj, kawałek za Pori. Trochę wiało, ale radzimy sobie z tym nieźle, także dobry obiadek wylądował w naszych żołądkach. To był fajny dzień, fajne, swobodne plażowanie, zakończenie może trochę stresujące, ale jakoś damy sobie z tym radę w przyszłości a jak wrócimy do domu, trzeba będzie akumulator nabyć. Jak się okazało, to wszystko nie było takie proste....
A – nocleg na Pori
B – klify 1
C – klify 2
D – Chora
E – cypelek z wiatrakiem i kapliczką
F – port
G – Finikas
H – Fanos
I – Italida
J – naturalny basenik
K – Oko Diabła
c.d.n.