Wchodzimy też do wnętrza głównej cerkwi, i tu trwa już poranny ruch, przechadzają się mieszkający tu mnisi, starsze kobiety sprzątają, rozmawiają. Wnętrze cerkwi sprawia dość niesamowite wrażenie, ściany są bowiem prawie całkiem czarne, okopcone dymem palących się tu przez wieki świec, a nie oczyszczone z sadzy. Jesteśmy tu przez dłuższą chwilę, chłonąc autentyczną atmosferę bliskiej choć jednak innej kultury.
Wnętrze cerkwi, zdjęcia z internetu
Bardzo nam się tu podoba, w końcu przysiadamy na ławkach pod jedną z bocznych ścian. Obserwujemy czynności krzątających się kobiet, naszą uwagę zwracają dwie z nich starsze, odświętnie ubrane panie wykonujące przy stole dziwne i niezrozumiałe dla nas czynności. Kroją one grube kromki świeżego chleba, posypują je pieprzem, solą i jeszcze jakąś inną przyprawą albo jakąś ich mieszanką. Odkładają kromki na serwetki dokładając do każdej po kiści zielonych winogron. Jakież jest nasze zdziwienie, graniczące z osłupieniem, gdy jedna z nich podchodzi do nas i wręcza mi jedną taką porcję coś mówiąc po bułgarsku. Widząc, że nie wiemy o co chodzi, nie mówi już więcej , tylko uśmiecha się, przynosi jeszcze jedną porcję i wręcza ją Lidii. Dziękujemy i siedzimy zaskoczeni z pajdami chleba w rękach nie wiedząc co mamy teraz z tym począć. Ale co tam, w końcu może to być ciekawe uzupełnienie naszego śniadania . Widząc nieprzychylne spojrzenia popów stwierdzamy, że może w cerkwi nie należy się opychać i wychodzimy na zewnątrz by tam dokończyć konsumpcję. W każdym razie sytuacja była nieoczekiwana, zaskakująca i głęboko zapadła nam w pamięć.......
Trochę kręcimy się wokół cerkwi, przejście na drugi dziedziniec jest niestety zamknięte. W miarę upływu czasu pojawia się tu coraz więcej ludzi, stwierdzamy zatem że czas już na nas. Podchodzimy jeszcze kawałek pod górę wąską dróżką i natrafiamy na wspomnianą wcześniej najstarszą część kompleksu, średniowieczną cerkiew. Niestety jest ona otoczona płotem, oczywiście zamkniętym.
c.d.n.