Z Szipki wyruszamy na zachód. Całkiem dobrą i niezbyt ruchliwą drogą szybko pokonujemy kilkadziesiąt kilometrów dzielące nas od miasteczka
Kałofer. Sama miejscowość nieszczególnie nas interesuje, chociaż, jak już jesteśmy warto na moment się zatrzymać. Niestety, nie ma tu nic wartego uwagi, przynajmniej dla nas. Ale głównym placu robimy sobie zakupy na straganie, do samochodu wędruje dorodny arbuz, sporo pomidorów, papryka. Jak i w poprzednim roku, tak i w tym ceny w Bułgarii bardzo zaskakują , tu naprawdę jest bardzo tanio
.
Kałofer, główny plac miasteczka
Do Kałoferu przyjechaliśmy nieprzypadkowo
, przed wyjazdem wyczytałem w przewodniku, że właśnie stąd prowadzi przejezdna dla osobówek droga na najwyższy szczyt pasma Starej Płaniny, górę
Botew (2376 m). Poszukałem też trochę w internecie, pooglądałem zdjęcia z drogi.....na luksusową autostradę nie wyglądała
, ale liczyliśmy, że może przy odrobinie szczęścia uda nam się podjechać może jeżeli nawet nie na sam szczyt, to chociaż w jego pobliże. A stamtąd..... do szczytu mogłoby być już tak blisko
.
Przed wyjazdem z miasteczka skręcam w prawo. Są tu jakieś tabliczki informacyjne, to tędy jedzie się do kałoferskiego monastyru, do jakiegoś ośrodka sanatoryjno wypoczynkowego, można też wywnioskować, że tędy jedzie się na szczyt. Jednak bez porządnej mapy trudno się nam zorientować gdzie tak naprawdę mamy jechać, dla pewności pytam napotkanego człowieka, który potwierdza, że jedziemy dobrze. Zatem ostrożnie i powoli (koszmarne wyrwy w asfalcie
) przemieszczamy się w górę. Kończą się ostatnie domy, wjeżdżamy w las. Z boku płynie górski strumień na którego malowniczych brzegach co kawałek widzimy samochód, także i rozbite namioty. Pasterze pasą owce, są też krowy. Jedziemy i jedziemy, mijamy wspomniany ośrodek, który czasy świetności ma dawno za sobą. Są wakacje, wyraźnie widać, że wykorzystywany jest w tym okresie jako miejsce pobytu kolonii. Jedziemy jeszcze kawałek dalej aż w końcu na naszej drodze zastajemy piękny zakaz wjazdu
. Są tu jakieś budynki, stajnie, wygląda to na jakiś bułgarski PGR. Trudno powiedzieć, czy zakaz dotyczy tylko tego terenu, czy w ogóle kontynuowania jazdy tą drogą a poza tym po chwili zastanowienia stwierdzamy, że to na pewno nie ta droga prowadzi na szczyt, coś musieliśmy pokręcić. Wracamy, po drodze zatrzymując się przy ujęciu wody
.
Tak łatwo nie możemy dać za wygraną, skoro nie tędy, to może na szczyt jedzie się obok wspomnianego monastyru
. Wąska droga w którą skręcam jest jeszcze gorsza
, poza tym, że znów nie jesteśmy pewni właściwego wyboru...... Po około 3 km wracamy ale to wszystko nie daje mi spokoju, wyraźnie innej drogi tu już nie ma, to w końcu która jest właściwa? . Z naprzeciwka jedzie samochód, macham do kierowcy, zatrzymujemy się. Pytam wyraźnie zaskoczonego Bułgara o Botev, gość jest całkiem sympatyczny, od razu, już po numerze auta wie, że jesteśmy z Polski i wyraźnie jest strasznie zadowolony, że rozmawia z nami. Próbuję po rosyjsku, jednak on chce, żebym mówił normalnie po polsku twierdząc że rozumie nasz język
, sam mówi mieszanką bułgarskiego i rosyjskiego. Efekt jest taki, że po burzliwej dyskusji wiemy już na pewno, że na Botev jedzie się naszą pierwszą wybraną drogą, ale niestety, co było do przewidzenia........nie takim autem
. Trzeba sobie odpuścić.......i kupić trochę wyższe auto.....
Nie jesteśmy bardzo zmartwieni, to nie był jakiś szczególnie ważny cel. Udałoby się to fajnie, nie udało się, trudno. Jest wczesne popołudnie, mamy jeszcze dużo czasu by zrealizować dzisiejszy plan B
. W tym celu kawałek za Kałoferem skręcamy na południe, w stronę Płowdiw. Opuszczamy piękną Starą Płaninę mając na horyzoncie Rodopy. Niestety, już kawałek dalej czeka nas objazd
, skręcamy w prawo. Wjeżdżamy do miasteczka Hisaria i o dziwo zastajemy tam potężne miejskie mury. Szybkie wertowanie przewodnika i już wiemy, że Hisaria to znane już w starożytności uzdrowisko słynące z leczniczych źródeł. Już w czasach rzymskich istniały tu łaźnie, pałace i akwedukty, to Rzymianie wybudowali tu w III i IV wieku n.e. potężne mury obronne, których fragmenty widzieliśmy. Kolejny rozwój miasto przeżyło w czasach Bizancjum (V-VI w.) oraz za czasów tureckich (od XVI w.). Obecnie są tu liczne sanatoria, to znany bułgarski kurort. Niestety, nie zatrzymaliśmy się, a nie chciało się nam już wracać.
Brama z czasów rzymskich w Hisarii, fotka z internetu
c.d.n.