22 września, wtorekUstawiony na środek nocy budzik rzeczywiście zadzwonił… ale my byliśmy już na nogach
. Chyba lęk przed zaspaniem spowodował, że obudziliśmy się chwilę wcześniej, no ale parę godzin snu to zawsze coś. Pogoda przyzwoita, widać tu i ówdzie gwiazdy, jest bardzo ciepło. Na pół godziny przed czasem odpłynięcia Koraisa odpalam silnik i powoli ruszamy w mrok
.
Ciekawiło nas czy będziemy jedyni w porcie o tej porze, ale nic z tego. Kilkanaście samochodów, trochę ludzi też było, prom przypłynął prawie o czasie. Zapakowaliśmy się na niemal pusty pokład nie biorąc ze sobą nic prócz plecaków… tym razem podróż nie potrwa długo. Wysiądziemy za około 45 minut, wysiądziemy na
IOS No i wysiedliśmy. Bardzo chciałem się tutaj znaleźć, wyspa ma co prawda opinię popularnej i imprezowej, ale sądziliśmy że końcem września imprezowicze mają już dość
i zastaniemy wszechogarniającą pustkę i sielankę…no dobra, rozmarzyłem się
, po prostu spodziewaliśmy się, że będzie fajnie
. Nasza 24 grecka wyspa stała się faktem
.
O tej porze jednak chcieliśmy jeszcze trochę pospać
. Jadąc na wprost przed siebie i trzymając się linii brzegowej dotarliśmy do plaży Koumbara odległej od portu o niespełna 2 km. Okolica jest dość zabudowana, przy plaży stoi tawerna z wielkim parkingiem na którym rosną duże, stare oliwki. Nie zważając na to, że stał pod budynkiem jakiś samochód, świeciły się też lampy, przycupnęliśmy w kąciku pod murkiem, rozłożyliśmy siedzenia i jeszcze dobrze nie zasnęliśmy, gdy rozpętała się nad Ios burza i lunął deszcz
.
To pierwsza ulewa jaką przeżyliśmy na Cykladach, kiedyś podobna aura zapanowała gdy byliśmy na Kefalonii. Długo nie padało, ale dość intensywnie, poza tym wszędzie wokół widać było, zresztą już od dawna, rozświetlające niebo błyskawice. No cóż… nic na to nie poradzimy, trzeba spać
.
Gdy się obudziliśmy, było już prawie całkiem jasno. Zobaczyliśmy, że nieopodal trwa jakaś duża budowa, zresztą chyba niejedna. Zaczął się poranny ruch, może nie na tawernianym parkingu, ale w okolicy… najwyższa pora by wstać
. Burza minęła, pogoda zdawała się poprawiać, widać było tu i ówdzie fragmenty błękitnego nieba. Fajnie, bez kłopotu będziemy mogli zjeść śniadanie i trochę się ogarnąć
. A potem poszliśmy na niedaleki spacerek.
Śniadanie prawie jak na tropikalnej wyspie
Tawerna, mimo, że oświetlona i nocą pilnowana, wygląda już na pozezonowo zamkniętą.
Hmmm, ten ktoś chyba spał przy plaży
Zebrał się i poszedł