Piątek, 7 sierpnia cd
Nieco przed południem, szeroką, o niezbyt równej nawierzchni szosą zmierzamy w stronę Braszowa. Z Harman to zaledwie kilkanaście kilometrów, a na tym odcinku musimy dokonać dwóch ważnych zakupów
, paliwa do naszego auta oraz winietki drogowej.
Kiedy wjeżdżaliśmy do Rumunii, była sobota. To dziś, w piątek, mieliśmy opuszczać ten kraj, i dlatego kupiłem winietkę tylko na 7 dni, miała wystarczyć. Jak widać stało się inaczej i dlatego musimy dokupić na kolejny tydzień. Zajeżdżam na pierwszą lepszą stację, tankuję za tyle, ile jeszcze nam zostało i płacąc, pytam czy mogę również nabyć fioletową naklejkę na szybę. Nie wiem skąd to wiedziałem, ale wydawało mi się, że wyczytałem przed wyjazdem, że właśnie na stacjach paliw można tego dokonać. Okazuje się, że owszem można, ale
tylko na stacjach sieci PETROM. Gdy pytam gdzie taka stacja się w okolicy znajduje, otrzymuję w odpowiedzi potok niezrozumiałych słów
, ale machnięcie ręką w stronę w którą jedziemy
daje mi nadzieję, że taką stację jeszcze napotkamy
. Faktycznie, kawałek dalej jest PETROM na którym nabywam naklejkę, płacąc już nie w euro jak na granicy, ale równowartość w lokalnej walucie, czyli jakieś 13 lei. Euro nie jest tu przyjmowane
dlatego dobrze, że zostały nam jeszcze jakieś drobne......
Niestety, pogoda jest coraz gorsza, o ile rano niebo było tylko zachmurzone, teraz chmury gęstnieją, ciemnieją, góry otaczające przecież Braszów spowite są gęstą mgłą tak, że wcale ich nie widać, ogólnie jest zimno, ponuro i beznadziejnie
. Na szczęście ruch mimo piątku jest może i wzmożony, jednak całkowicie do przyjęcia, nie stoimy nawet chwili w żadnym korku. Nie mając większego pojęcia gdzie jechać
jedziemy przed siebie, tak, by dotrzeć w miarę blisko centrum i znaleźć bezpłatne miejsce do zaparkowania samochodu. Okazuje się to całkiem proste, gdy wydaje mi się, że jesteśmy już blisko Starówki skręcam w jakąś boczną uliczkę i po prostu staję przy chodniku wśród innych podobnie parkujących samochodów. Przebieramy się w cieplejsze rzeczy, wyciągamy kurtki, przepakowujemy się i ruszamy. Czas na Braszów
.
Braszów to trzecie co do wielkości rumuńskie miasto liczące około 320 tys. mieszkańców. Powstał prawdopodobnie w XIII w. tuż przed przybyciem niemieckich osadników. Szybko stał się ważnym ośrodkiem handlowym i politycznym, wokół wzniesiono potężne mury obronne. Co ciekawe przez wieki właściwe miasto dostępne było jedyna dla Sasów, Rumuni zamieszkiwali przedmieścia, m. in. Schei i Bartolomeu. Od XVI w. w mieście działała najstarsze reformacyjne gimnazjum w Transylwanii, szkoła Honterusa, to tu w założonej przez niego drukarni wydrukowano pierwszą książkę po rumuńsku. Gwałtowny rozwój miasta to XIX wiek, częściowo rozebrano wówczas miejskie mury. Ze względu na ukształtowanie terenu miasto mogło się rozwijać tylko na północ i wschód, Stare Miasto pozostało wciśnięte pomiędzy wysokie góry. Jedna z nich, wznoszące się tuż nad Starówką wzgórze Tampa, jest symbolem miasta.
Do samej Starówki mamy może 15 minut spaceru. Już na pierwszy rzut oka, miasto nie zachwyca. Szare, zaniedbane, odrapane kamienice nie sprawiają dobrego wrażenia
. Jak się wkrótce okazuje, Starówka wygląda nieco lepiej, ale jednak podobnie
, czujemy się nieco rozczarowani. Wśród kamienic zdarzają się jednak takie perełki:
W napotkanym na głównym deptaku, Str. Republicii, banku wymieniam jeszcze 50 euro, początkowe szacowania wydatków i zakup lei za 150 euro okazały się niewystarczające. Mniej więcej wtedy okazuje się, że sensacje żołądkowe, z którymi ja właściwie już się pożegnałem, właśnie zaczynają dawać w kość Lidii
. Siłą rzeczy tracimy ochotę na jakieś dokładniejsze zwiedzanie, zwłaszcza że niedługo z czarnych, wiszących nad miastem chmur zaczyna padać deszcz. Najpierw drobny, z czasem coraz mocniejszy
, staje się równie poważną przeszkodą w poznawaniu zakątków miasta.........