Zjechaliśmy na santoriński ląd. Już płynąc zastanawialiśmy się gdzie by tu teraz skierować skodowe koła... pogoda jak widać nie była odpowiednia na plażowanie, a bardziej znów na zwiedzanie. Postanowiliśmy najpierw pojechać do Firy.
Po drodze rzut oka na okrąg – to tam spoczywa wrak wycieczkowca
.
Ale może teraz będzie dobry czas na parę słów na temat historii Santorini, zwanej w starożytności Thirą a jeszcze wcześniej – Strongili. Strongili znaczy okragła... tak, bo ta wyspa kiedyś była okrągła, w niczym nie przypominała tego nadgryzionego rogala jakim jest obecnie. Około 1600 roku p.n.e. nastąpił jeden z największych, o ile nie największy wybuch wulkanu w historii najnowszej. Całe wnętrze wyspy zostało wyrzucone w powietrze na skutek czego powstała największa kaldera na świecie, o średnicy 10 km. Gęsto zaludniona, bogata wyspa przestała istnieć, a skrawki lądu pokryte wulkanicznym pyłem przez następne wieki (aż do prawdopodobnie XII p.n.e.) pozostawały niezamieszkałe. W 236 roku p.n.e. na skutek potężnego trzęsienia ziemi od ówczesnej Thiry oddzieliła się Thirasia. Następujące później wybuchy i uwalnianie lawy z wnętrza wulkanu ( w ogólnej liczbie 9 do dnia dzisiejszego) )doprowadziły do powstania wysepek pośrodku kaldery, najpierw Palea Kameni (pierwszy, dawny stożek wulkaniczny), później Mikri Kameni i jeszcze później Nea Kameni (czynny do dziś). Nea Kameni powstała na skutek kilku okresów aktywności wulkanu, z których pierwsza miała miejsce w latach 1707-1711, druga w 1866-1870, i trzech dwudziestowiecznych, czyli stosunkowo niedawnych (1925-1928, 1939-1941 i 1950). Od tej ostatniej erupcji wulkan pozostaje w stanie uśpienia a jedynymi objawami istnienia zasobów magmy na głębokości około 5 km pod powierzchnią morza są gorące źródła i gazy wydostające się spod lawy w różnych częściach wyspy.
A więc pojechaliśmy do Firy.... głównie po to, by dowiedzieć się jak wyglądają, jak są zorganizowane wycieczkowe rejsy na najmłodszy w Europie ląd, składającą się wyłącznie z lawy wysepkę Nea Kameni
. Po prostu chcieliśmy tam być, a to jest chyba jedyny sposób by móc tego dokonać.,.
Zaparkowałem tam gdzie poprzednio, nieopodal szpitala na jednej z głównych ulic Firy i udaliśmy się do jednej z agencji oferujących takie wycieczki, którą już wcześniej sobie upatrzyliśmy. Dakoutros Travel, w środku sporo ludzi, wycieczki wypisane na tablicy... nie interesowały nas takie całodzienne, z Oią i Thirasią, bo przecież już tam byliśmy. Nas interesował wyłącznie wulkan, ale był „pozasezon” i takich krótkich wycieczek nie było. Były za to tzw półdniowe, wulkan + gorące źródła na Palea Kameni... dwa razy dziennie a pierwszy raz za godzinę z małym hakiem
. Chwila zastanowienia, rzut oka na niebo czy aby nie będzie za chwilę lało (nie nie, jednak nie jesteśmy we Włoszech
) wyciągnąłem 30 euro by kupić bilety i popędziliśmy do auta się przebrać, przygotować... a podobno nie lubimy przecież pośpiechu
.
Zamykając auto mieliśmy około 40 min by przejść przez Firę i zejść 300 m w dół klifu po tej sławnej oślej ścieżce. Ja byłem pewny że zdążymy, Małgosia lekko powątpiewała
, ale szliśmy jak najbardziej na skróty i jak najszybciej. Jednak po drodze nie można było sobie odmówić kilku zdjęć ciężko pracujących zwierząt