Piątek, 7 sierpnia
Ranek nie przynosi większych zmian w pogodzie, rzekłbym nawet, że nie przynosi żadnych

. Nadal nad naszymi głowami, gdzieś na rumuńskim pustkowiu wiszą ciemne, ołowiane chmury, jest wilgotno, zimno i ponuro. Skąd my to znamy...... hmmm, to mniej więcej tak właśnie wygląda typowe lato nad polskim Bałtykiem

. Upały były męczące, ale chociaż radosne, a taka aura to prosta droga do podróżniczej depresji..... Mimo, że czuję się całkiem dobrze, profilaktycznie nie przyjmuję żadnych pokarmów

oprócz kromki chrupkiego chlebka i gorzkiej herbaty (fuj

) Wyruszamy bardzo wcześnie, wszystko mamy przecież już dawno przygotowane, pozostaje jedynie zwinąć nasz nie do końca suchy namiocik i pożegnać łąkę, która poniekąd stała się naszym więzieniem

.
Opuszczamy, łatwo powiedzieć, ale trudniej wykonać

. Okazuje się, że droga, którą tu przyjechaliśmy zamieniła się w błotniste bajoro

. Kawałek od nas, nad rzeką, prawdopodobnie było jakieś wyrobisko piasku. Mogliśmy obserwować malutkie z naszej perspektywy ciężarówki kursujące w obu kierunkach naszą drogą przez łąki i jak się okazało skutecznie ją rozjeżdżające. Ulewy spowodowały, że dla małych kół naszego samochodu droga stała się zupełnie nieprzejezdną

.
Nie było wyjścia. Włączam w Felicji bieg terenowy

i jedziemy na przełaj przez łąki

gdzieś w kierunku głównej szutrówki. Na szczęście nie było ani zbyt krzywo, ani zbyt grząsko a trawa była wyjedzona przez owce i krowy. Zaskoczone naszą chwilową obecnością psy pasterskie pilnujące stad nawet szczególnie nas nie obszczekiwały

. Jechaliśmy tak może z kilometr i dotarliśmy do drogi dziurawej i pełnej kałuż, wiodącej do naszego pierwszego celu, wioski Prejmer.
Prejmer jest typową dla tej okolicy dużą wsią, której wszystkie boczne uliczki są szutrowe

. Znana jest ze znajdującego się na liście UNESCO kościoła warownego, powstałego na początku XIII w. , zbudowanego przez Krzyżaków a następnie przekazanego cystersom. Mury otaczające świątynię powstały już w XIV w. , stopniowo je pogrubiono do 4,5 metra i podwyższono do 12-14 m. Wewnątrz, na 4 kondygnacjach zbudowano około 270 pomieszczeń mieszkalnych dla rodzin z okolicznych wsi, znajdowały się tu też pomieszczenia gospodarcze, młyn, piekarnia i szkoła. Całość otoczona była fosą.
Kościół znajdujemy bardzo szybko, znajduje się w centrum wsi na sporym placu, jakby rynku. Parkujemy z tyłu i udajemy się na zwiedzanie. Do kościoła prowadzi krótki tunel w murze, jest też dziedziniec zewnętrzny.
Na szczęście, mimo wczesnej pory, brama jest już otwarta, a w środku zastajemy kilkanaście osób, jakąś włoską czy hiszpańską wycieczkę. Nie widać nikogo, u kogo moglibyśmy kupić jakieś bilety zatem wchodzimy bez nich. Od razu strasznie się nam tu podoba

, we wnętrzu, wokół kościoła ciągną się zagospodarowane mury, wszędzie są drewniane schodki prowadzące go malutkich pomieszczeń mieszkalnych. Całość, białe ściany i ciemnobrązowe, drewniane schody, pomosty i drzwi bardzo ładnie się kontrastuje, jest zadbana i otoczona opieką. Całości dopełnia bryła kościoła, kilka strzelistych świerków i zielone, przystrzyżone trawniczki

. Kilka pomieszczeń jest opisanych, to tu mieściła się np. wspomniana szkoła. Z dziecięcą radością biegamy po schodkach zaglądając do różnych pomieszczeń, udaje się nam też przedostać na biegnący wokół murów, na najwyższej ich części jakby na strychu, szeroki korytarz z otworami strzelniczymi. Niektóre miejsca na górze pełniły też funkcję spichlerzy.
