10 maja, sobota c.d.No i co teraz? Jest wczesne popołudnie i plaży znów nie będzie
. Trzeba zwiedzać... dobrze że jesteśmy na takiej wyspie, że przynajmniej jest co
. Nie ma wyjścia, jedziemy trochę się porozglądać po stolicy
.
Po drodze zaglądnęliśmy do dwóch marketów, ale tego, czego chcieliśmy, a co widzieliśmy wczoraj w Kamari nie było – dużego wyboru baklaw, loukoumi i lokalnych win. Chyba trzeba będzie się jeszcze raz tam wybrać. No chyba że znajdziemy coś w stolicy.
Trzeba tak ze 2-3 razy przejechać się przez Firę tam i z powrotem żeby się co nieco zorientować w topografii i przebiegu ulic. Wczoraj wracając z Oii jechaliśmy po raz pierwszy, dziś byliśmy tu po raz drugi, tak więc jeszcze nie bardzo się orientowałem... ale ważne, że bez większego problemu udało się zaparkować przy głównej ulicy (nieopodal tutejszego szpitala). No i ruszyliśmy „w miasto”
.
Pierwsze wrażenie – to nie Oia. To nie elegancka, można powiedzieć „z klasą” zabudowa, nie nieduże, nienachalne sklepiki pamiątkarskie. To komercja pełną gębą, nie widać nic oprócz agencji turystycznych, jadłodajni maści wszelakiej, tandetnych pamiątek itp. itd. No i tłumy, spore... wszak pogoda do leżenia na plaży zdecydowanie się nie nadaje. Fira trochę nas przytłoczyła, a trzeba powiedzieć, że tak naprawdę wcale nie jest aż tak duże to jej centrum. No ale skoro już tu przyjechaliśmy, trzeba się trochę porozglądać...
W miejscu gdzie dotarliśmy na brzeg kaldery, przywitała nas odświętnie ubrana delegacja
Czyżby chciano zaprosić na tego oto giganta?
Pewnie nie
, i dobrze... co my byśmy tam robili
A tak, popatrzymy na Firę
Klify
Domki przy porcie
Kolejkę
, jak sądzę jedyny wyciąg na greckich wyspach
Całe szczęście że ją zbudowano bo biedne zwierzęta padłyby jak nic od wożenia tysięcy turystów
Kolejka wygląda całkiem nieźle, 300 m różnicy poziomów pokonuje w jakieś 2 minuty
Nie tylko my się przyglądamy