Poniedziałek, 3 września cd
Tego się właśnie najbardziej obawialiśmy (oprócz oczywiście samej dzikiej i niebezpiecznej Rumunii
), tego, że w lecie będą tu takie okropne upały, zresztą jak sprawdzaliśmy prognozy, właśnie taką pogodę zapowiadano. W taki skwar to można leżeć na plaży chłodząc się w morzu, albo być gdzieś wysoko w górach chłodząc się wysokością
. Zwiedzanie w takich warunkach, łagodnie mówiąc, jest dość męczące. Tak sobie myślimy, że jak przyjdzie ponad 40 stopni jak w zeszłym roku w Bułgarii to już nie damy rady
. Trzeba będzie zrobić dzień przerwy i poleżeć gdzieś w fajnym miejscu na łące nad rzeką, albo jeszcze lepiej w górach
.
Tak w ogóle to nauczyliśmy się właśnie jeździć z całkowicie pootwieranymi oknami
i to bez górnej części garderoby (tzn mówię tu o sobie
), co wcześniej wydawało się niemożliwe bo pęd powietrza chciał pourywać głowy. Kawałek to można , ale żeby 100 km non stop? Cóż, jak się okazuje do wszystkiego się można przyzwyczaić
.
Najedzeni, napojeni i wyschnięci z wody którą spłukaliśmy pot opuszczamy zacienione miejsce gdzieś w Rumunii
. Na dziś pozostała jeszcze kolejna duża tutejsza atrakcja turystyczna, około 40-sto tysięczne miasto
Sighisoara. Nie mamy daleko, zaledwie około 20 km drogi na wschód.
Sighisoara, której zabytkowe, średniowieczne wzgórze zamkowe jest wpisane na listę UNESCO powstała w XIII w. , a założyli ją osadnicy niemieccy. Wcześniej istniała tu osada i rzymski obóz wojskowy. Miasto rozwinęło się bardzo szybko, powstał tu klasztor Dominikanów, rozwinęły się handel i rzemieślnictwo, a w XV w. rozbudowano twierdzę na wzgórzu a Dolne Miasto otoczono murami obronnymi. Potem miasto przeżywało trudne czasy, pustoszyły je epidemie dżumy, tureckie najazdy, pożary, a nawet powódź. XIX wiek to czas spokoju i odbudowy Dolnego Miasta przy zachowaniu charakteru położonej na wzgórzu twierdzy.
Wjeżdżając do miasta od strony zachodniej właściwie od razu znaleźliśmy się u stóp górującego nad miastem wzgórza. Bez problemu parkuję w jednej z bocznych, ocienionych kasztanami i zabudowanych willami uliczek.
Oczywiście od razu podchodzimy nieco pod górę, na Starówkę.
Wchodzimy przez Basztę Krawców
Najpierw podchodzimy jeszcze wyżej, na szczyt Wzgórza Szkolnego, po drewnianych schodach krytych dachówką, podobnych jak w Biertanie, lecz znacznie dłuższych. Schody liczą 175 stopni, pokonanie ich w panującej duchocie sprawia, że od razu mamy trochę dość
.
Na samej górze znajduje się najcenniejszy kościół w mieście, tzw. Kościół na Wzgórzu. Powstał około roku 1300 natomiast obecny kształt uzyskał po przebudowie w stylu gotyckim w XV w. Początkowo katolicką świątynię św Mikołaja w 1547 r przejęli luteranie.
Po uiszczeniu niewielkiej opłaty, bodajże 2 leje od osoby, weszliśmy do środka. Kościół jest biały, surowy, sprawia wrażenie sterylności, niestety, nie wolno było w nim robić zdjęć......
Oprócz kościoła, na wzgórzu wznoszą się budynki starej szkoły 1619 r. i nowego gimnazjum z 1817 r.
Z tyłu za kościołem znajduje się cmentarz ewangelicki. Nam przypomniał wileński cmentarz na Rossie, polskie nazwiska na Litwie, odpowiednik niemieckich nazwisk w Rumunii.
W pobliżu znajduje się jedna z dawnych wież obronnych, Wieża Powroźników. Sprawia bardzo sympatyczne wrażenie