Sobota, 1 sierpnia
Jeszcze nie świta, budzimy się jakoś równocześnie. Nie, nie dlatego że niewygodnie, nie dlatego też, że zimno. Pierwsza noc w Rumunii, pierwsza od niepamiętnych czasów noc w namiocie, hmm, kiedy to było? obóz w 1987 nad jeziorem, chyba wtedy...... Udało się, było całkiem fajnie a moje największe obawy, czy uda się nam go rozłożyć
okazały się płonne. Trenowaliśmy rozkładanie namiotu w dużym pokoju więc jako takie pojęcie już miałem
. Obawy Lidii, że twardo, że niewygodnie, że z obolałymi kręgosłupami będziemy jak połamani też nie sprawdziły się. Karimaty, koc, gruby, starego typu mój śpiwór rozłożony na całą szerokość namiotu, no i trawa, zapewniły dość skuteczną izolację od nierówności terenu.
Powoli rozjaśniło się. Już mieliśmy wychylić nosy z namiotu, gdy nagle..... słychać jakieś dziwne dźwięki
..........zbliżają się..... rozsuwam błyskawiczny zamek wejścia, wystawiam głowę....... kilkanaście metrów od nas przejeżdża właśnie wóz zaprzężony w konia, na którym siedzi gromadka ludzi z grabiami
wpatrujących się dość intensywnie w nasze obozowisko. Popatrzyli, przejechali...... A niech to, po prostu jesteśmy w Rumunii
Wyspani, wypoczęci wstajemy, zwijamy nasz namiocik, na szczęście nic nie padało, nie było też rosy, więc jest całkiem suchy. Jemy śniadanie, herbata w termosie czeka od wczoraj, zapasy podczas dość chłodnej nocy zdążyły nabrać prawie lodówkowej temperatury, na razie wszystko jest w porządku. Opuszczamy nasze całkiem fajne miejsce noclegowe. Przed nami pierwszy dzień w Rumunii
Nasz DOM
Gotowi na Rumunię
Okolica
Oryginalny most
Do pierwszego dzisiejszego punktu zwiedzania nie mamy daleko. To około 80-cio tysięczne miasto
Bistrita (Bystrzyca) które mijaliśmy wczoraj późnym popołudniem. Parkuję blisko centrum, nie ma z tym żadnego kłopotu ponieważ w sobotni poranek ruch jest znikomy, ulice puste a i możliwość pozostawienia samochodu bezpłatna i jak się wydaje całkiem bezpieczna. Wyruszamy na spacer po mieście
Cerkiew prawosławna
Wnętrze cerkwi
Kościół ewangelicki przy Rynku głównym, Piata Centrala
Jeden z nielicznych, odnowionych domów
Kamieniczki Rynku
Najstarszy kościół w mieście, cerkiew prawosławna przy Piata Unirii, wzniesiony w 1280 r. , przebudowano go i zmieniono wystrój wnętrza w epoce baroku
Wnętrze cerkwii
Deptak
Deptak cd
Budynek Centrum Kultury i teatr
Fragmenty murów miejskich z XV i XVI w. z jedyną pozostałą basztą, Turnul Dogarilor (wieża Bednarzy)
Mała cerkiewka
Barokowy kościół rzymskokatolicki z XVIII w.
Wnętrze kościoła
Ciekawostką, która rzuciła nam się w oczy już w pierwszym rumuńskim mieście, to bardzo dobrze widoczne, oznakowane wielkimi napisami, plakatami, transparentami siedziby partii politycznych......
Bistrita nie utkwiła nam w pamięci jako szczególnie piękne miasto i nie możemy polecić go jako cel specjalnej wyprawy. Jako przystanek na podczas przejazdu gdzieś dalej, jak najbardziej
Jedziemy tą samą drogą co wczoraj. Nie wspomniałem o czymś, co od razu rzuca się w oczy po wjeździe do Rumunii a co dosyć nas zaskoczyło właściwie rozśmieszyło
. Rury. Wszędzie rury. Stare, nowe, czasem powykręcane w fantazyjne kształty, ciągnące się wzdłuż całych miejscowości rury, Żółte, metalowe rury gazowe. Z niewiadomych powodów zawsze na wierzchu, ponad ziemią, schowane pod spód tylko gdy trzeba stworzyć przejazd do domu. W miastach pociągnięte powyżej bram wejściowych do kamienic. Wykorzystywane jako ławki dla mieszkańców, często obserwowaliśmy rzędy babć albo i młodzieży siedzące na rurach. Taki sposób budowy, taki zwyczaj.
Tym razem nieco łatwiej pokonywać objazdy i zwężenia spowodowane remontem drogi. Sobota, mniejszy ruch, wczesna pora. Warto wspomnieć o stylu jazdy Rumunów, właściwie nie odbiega on niczym od zachowań gdziekolwiek indziej, stereotypy o jeżdżących wszędzie furmankach wydają się być znacznie przesadzone, choć faktycznie można spotkać takie pojazdy nawet w centrach dużych miast. Koń, wóz drabiniasty, i powożący często na stojąco półnagi Rumun, to obrazek, który z całą pewnością nie odszedł jeszcze w niepamięć
.
W Dej trzymamy się głównej drogi w związku z czym skręcamy na południe w kierunku Cluj-Napoca.
Panorama Dej, zdjęcie z internetu
Nieciekawe, przemysłowe miasto ma ładny rynek, Piata Bobalna, przez który prowadzi główna droga. Oczywiście drogowskazy są tak poustawiane, ze trzeba się nieźle skupić by pojechać we właściwą drogę, w Dej nie udało mi się to
i troszkę pobłądziliśmy. Zaraz za miastem roboty drogowe przybierają na sile
postaliśmy trochę w niezłym korku przed światłami.
Kolejne miasto na naszej trasie,
Gherla niczym nie zachwyca, ale zatrzymaliśmy się też bo tak naprawdę wszystko nas ciekawi
te pierwsze razy w nowych krajach są zawsze najbardziej fascynujące
. Ot małe miasteczko z katedrą ormiańską i ładnym, zielonym rynkiem na którym stoi kościół.
Najstarszy w miasteczku kościół ormiański, niestety był zamknięty
Barokowa Katedra ormiańska w Rynku, niestety, też zamknięta
W kościele znajduje się obraz Rubensa, Zdjęcie z Krzyża, mogliśmy podziwiać tylko jego zdjęcie przy głównym wejściu
W Gherli zaparkowałem przy głównej ulicy w cieniu kamienic. Upał się wzmaga więc trzeba wykorzystywać każdą możliwość by auto nie nagrzewało się zbyt mocno. Tuż obok miejsca naszego postoju wznosi się niepozorna cerkiew przy którym jest ujęcie wody, mały kranik i zbiornik. Watro byłoby uzupełnić nasze nadwątlone już mocno zapasy wody zdatnej do picia, ale najpierw poszliśmy pozwiedzać miasteczko. Jak wróciliśmy okazało się, że brama świątyni jest zamknięta na kłódkę
i z naszych zamiarów nic nie wyszło.....
c.d.n.