15 września, niedziela
Ledwo słońce pojawiło się nad horyzontem, już mieliśmy towarzystwo , pan przyjechał poczytać sobie książkę na murku obok .
Tak mniej więcej wyglądało nasze miejsce noclegowe na cypelku Mikri Vigla .Pisałem wcześniej, że „do dyspozycji” mieliśmy wielki taras... a tu śniadanie tak po prostu jak zwykle na ziemi? . Nie zgadlibyście dlaczego.... otóż na tarasie sąsiednim mocne spanie urządziła sobie jakaś inna, bezsamochodowa para , tak po prostu na karimatach, w śpiworach . Oczywiście nie chcieliśmy ich budzić i wynieśliśmy się z drugiej strony auta.
Pogoda niezmiennie dopisywała... poranne widoczki:
Śpiące towarzystwo nie miało zamiaru wstawać, ale wątpię by nie obudził ich dźwięk odpalanego silnika. Ruszyliśmy jak zwykle przed 8 – kierunek stolica . Zależało nam by znaleźć się tam w miarę jak najszybciej, by uniknąć zwiedzania w upale. No ale co zrobić, gdy po drodze można jeszcze coś ciekawego zobaczyć .
Choćby takie ładne wiatraki