12 września, czwartek c.d.Upał doskwierał wprost nieprawdopodobny. Powietrze było dziwnie wilgotne, oblepiające, nieruchome. Jechaliśmy do Danakos, niewielkiej wioski schowanej w głęboko wciętej dolinie uchodzącej później na wschodnim wybrzeżu wyspy, którym jechaliśmy rano, kilka godzin temu. Kapliczka Agia Marina, wypatrywaliśmy jej pilnie po drodze....zaznaczona na mapie w rzeczywistości jak się okazało także istnieje
. Przy niej mini placyk i wielki platan w którego cieniu będzie można schować Skodę w przypadku gdy zdecydujemy się na zdobycie Zeusa – najwyższej góry Cyklad. Wszystko pasuje
.
Ale nie dziś. Bylibyśmy chyba samobójcami gdybyśmy zdecydowali się na taką wycieczkę w środku skwarnego dnia. Dziś chcieliśmy jeszcze zobaczyć jeden monastyr, podobno najstarszy na Naxos, noszący wdzięczną nazwę Fotodoti
. A stoi on gdzieś w pobliżu wioski Danakos.
Dojechaliśmy do końca asfaltowej drogi z placykiem do zawracania. Wioska leży jeszcze niżej, a monastyru ani śladu. Jakieś zabudowania było widać trochę powyżej nas, może to właśnie to? . Wysłałem Małgosię na zwiad a sam zająłem się napełnianiem wszystkich pustych już butelek wodą z kranika. Po chwili okazało się, że te zabudowania to po prostu cmentarz i kaplica
.
Widoczek na dolinkę, tą szutrówką można dojechać na wybrzeże, ale raczej nie wyrobami skodopodobnymi
. Tam na dole widzieliśmy jedynie ręcznie wykonany na desce napis „Danakos” i strzałkę pod górę... oficjalnego przejazdu tędy nie ma.
Danakos
Monastyru ani widu ani słychu. Postanowiłem zasięgnąć języka
. Zszedłem do wioski, akurat do swego auta wsiadał jakiś człowiek, zagadnąłem go, ale nie znał chyba ani jednego słowa po angielsku. Ale po chwili z domu wyszła jego żona, coś tam pogadali i ona zwróciła się do mnie w bardzo kiepskim (podobnym mojemu
) angielskim. W każdym razie dowiedziałem się, że monastyr znajduje się powyżej wioski i można do niego dojść ścieżką w 15-20 minut. Gdybyśmy oboje lepiej znali ten międzynarodowy język, może ona lepiej umiałaby mi powiedzieć, że można tam też dojechać autem..... a może ja lepiej bym zrozumiał co ona do mnie mówi
.
Ale wyszło jak wyszło, i tak byłem bardzo zadowolony z siebie, że już wszystkiego się powiedziałem
i popędziłem podzielić się tym info z Małgosią. Zamknęliśmy auto pozostawiając je w pełnym słońcu z tradycyjnie uchylonymi szybami i ruszyliśmy pod górę.
Ścieżka wyglądała mniej więcej tak:
A to grecki ogródek
W sandałkach szło się tak sobie
Czasem można się nadziać na taką niespodziankę
Danakos coraz dalej.