Po drodze nad morze przejechaliśmy jeszcze przez Apiranthos, dużą wioskę w której było pełno turystów
. Zjazd w dół, na wybrzeże to karkołomna sztuka
, jest wąsko, stromo, przepaściście, a na dodatek od czasu do czasu trzeba się minąć z ciężarówką
. Koszmar Milos powrócił
. Skąd tu nagle ciężarówki? W tej okolicy, w grzbiecie górskim pomiędzy Lionas, Koronos a Moutsouną są kamieniołomy z tym że znacznie mniej już wykorzystywane niż kiedyś. Ale są.
Tu już jesteśmy dużo niżej. Zatoka Azalas a po lewej nie zmieściła się w kadrze wyspa Donoussa.
Dawniej, zamiast ciężarówkami, urobek wywożono kolejką linową
Kolejny dowód na to, że złomiarstwo w Grecji jest nieznaną dziedziną zarobkowania
Plaża w zatoce Azalas z góry robiła bardzo dobre wrażenie, duża, niezabudowana, w sam raz na nocleg. Niestety, rzeczywistość okazała się trochę inna.... zabudowań z góry nie było widać, okazało się, że jest ich całkiem sporo. Sama plaża była właściwie niedostępna samochodem, pozagradzana, zresztą, taka trochę w chorwackim stylu
Tylko jedna para zdecydowała się spędzić tu dzień
Dojazd do tej plaży, jak i okolicznych, zabudowanych domkami, był wyłącznie szutrowy i mocno wyboisty. Zapędziliśmy się jeszcze kawałek dalej, ale niepotrzebnie, tu nie było żadnego sensownego miejsca na pozostanie na noc. Nie pozostało nam nic innego, jak minąwszy niewielką Moutsounę, kiedyś porcik załadunkowy, pojechać wzdłuż wybrzeża na południe. Droga elegancka, szeroka, równa, a wybrzeże raczej niedostępne, bo... prywatne
. Nawet do podobno najciekawszej w tej okolicy plaży Psili Ammos nie można dojechać autem. Na szczęście kawałek dalej, prawie na pustkowiu zauważyłem fajne miejsce. Co prawda blisko drogi, ale za krzakami
, a ruchu nie ma tu żadnego. Dwie małe plażyczki, zwłaszcza ta druga była świetna, za skałkami, piaszczysta, płytkie dno....Słońce już prawie chowało się za wysokie naxoskie góry, zdążyliśmy popływać w ostatniej chwili łapiąc ostatnie jego promienie
.
A potem był jak zwykle dobry obiad, chwila relaksu w świetle księżyca z widokiem na kilka światełek Donoussy. I znów trzeba było podzielić się naszymi zapasami z kilkoma tutejszymi kotkami, które jak duchy zaczęły pojawiać się z zarośli zwabione ludzką obecnością. Mieliśmy też śmieszną sytuację
, w pewnej chwili tuż obok nas podjechał jakiś stary samochód z którego wysiadł starszy Grek. Coś do nas powiedział, ale widząc brak zrozumienia tylko z uśmiechem machnął ręką
. Zdjął koszulę, spodnie, buty... myśleliśmy że pójdzie się wykąpać w świetle księżyca, a on nie... rozebrany i bosy poszedł na drogę i zniknął gdzieś w ciemnościach pozostawiwszy swoje auto. Nie było go godzinę, drugą... położyliśmy się spać, zasnęliśmy, a gdy w nocy na chwilę się przebudziłem, auta już nie było
.
To był bardzo długi i intensywny dzień. Zawsze tak jest na nowej wyspie... pierwszego dnia rozemocjonowani chcielibyśmy jak najwięcej zobaczyć, poznać wyspę, jej różne zakamarki, ciekawostki. Naxos miała być niby taka wielka, a tu się okazało, że prawie pół już objechaliśmy
. Pierwsze wrażenie było bardzo dobre, są tu ładne zatoczki, przepiękne krajobrazy
, nie ma tłumów... Zobaczymy co będzie jutro
Link do dzisiejszej mapki (od wczorajszego przybycia na wyspę)
A – miasto Naxos
B – plaża Amitis
C – monastyr Faneromeni
D – plaża Abram
E – Pirgos Agia
F – Apollon
G – Koronida
H – Koronos
I – Panagia Argokiliotissa
J – Stavros
K – Keramoti
L – Apirantos
M – zatoka Azalas
N – miejsce noclegowe
c.d.n.