5 września, czwartek c.d.Skoro nie udało się nam dojechać do plaży, musimy szukać następnej

. Teraz połączymy to z odwiedzeniem miejsca, o którym nigdy wcześniej nie słyszeliśmy, a które zafascynowało zwłaszcza Małgosię na tyle, że koniecznie chciała się tam znaleźć. Nie protestowałem

Drogą przez Sardes, Dafni i Atsiki już parę dni temu jechaliśmy... wtedy niebo zasnuwały cienkie chmury, teraz nie było ich wcale i te okolice podobały się nam jeszcze bardziej. Sporej wioski Atsiki nie zapamiętamy dobrze, ze względu na brak drogowskazów zarówno za pierwszym razem jak i teraz trochę pobłądziliśmy. Tym razem skierowaliśmy się prosto na północ i po minięciu malutkiego Propouli gdzie skończył się asfalt, telepiąc się na wybojach rozpoczęliśmy poszukiwania...

Tak, poszukiwania – okazało się bowiem, że nie ma tu żadnych znaków czy tabliczek informacyjnych gdzie może się znajdować
Faraklo. A my tak naprawdę nie bardzo wiedzieliśmy czego szukamy, jak to ma wyglądać. Jedynym punktem odniesienia było miejsce zaznaczone na niedokładnej mapce i parę słów w książeczce informacyjnej...o tym, że corocznie odwiedzają je profesorowie, turyści i fotograficy z całego świata który wciąż ich zadziwia

Jechaliśmy, jechaliśmy wzdłuż brzegu morza, czasem płasko, czasem pod górę i w dół mijając kolejne zatoczki i nieduże półwyspy. Gdy droga ponownie zaczęła oddalać się od morza, stwierdziliśmy, że to już za daleko

. Ale okolica nie była brzydka






Wróciliśmy się kawałek, podążając za innym autem, które podobnie jak my wyraźnie poszukiwało Faraklo. To musi być tu




Noooo, chyba tak

Faraklo to specyficznie ukształtowane przez wiatr miękkie piaskowcowe skały przybierające różne formy. Pospacerowaliśmy po niedużym półwyspie, do dziś nie mamy przekonania czy chodziło o to właśnie miejsce, czy może bardziej o inne, albo o oba

Ale to co widzieliśmy popołudniową porą tego słonecznego dnia wystarczyło, by uznać że nie zmarnowaliśmy czasu na to by się tu znaleźć


