Różnica w rodzaju sklepików przy deptaku w porównaniu z innymi centrami stolic bardziej turystycznych wysp jest widoczna już na pierwszy rzut oka... nie ma tu drogich butików z ciuchami czy butami, nie ma biżuterii, nie ma pseudoartystycznych obrazków czy pamiątek. Za to są zwykłe sklepy z np AGD, z różnymi śrubkami , czy zakłady szewskie, krawieckie. Oczywiście sklepiki pamiątkarskie też były.... zapałaliśmy przemożną chęcią nabycia limnoskich koszulek w kolorze najlepiej błękitnym , ale musieliśmy obejść się smakiem, bo albo nie było takich jak byśmy chcieli, albo nie było już (po sezonie ) odpowiednich rozmiarów. Za to zakupiliśmy kilka pamiątek innego rodzaju – Limnos słynie z bardzo dobrych słodkich win i mój plecak uległ znacznemu obciążeniu .
Muzeum archeologiczne świadomie sobie podarowaliśmy, podobnie jak odsłonięte resztki po antycznej Mirinie zostawiając to na ewentualną inną okazję. Pospacerowaliśmy jeszcze po północnym nabrzeżu miasta z ładnymi, w większości wyremontowanymi kamieniczkami i tawernianymi ogródkami.
Twierdza od północnej strony.
I jeszcze raz od południowej