3 września, wtorekDruga limnoska noc w hotelowych ruinach była... gorąca
. Na szczęście tylko z powodu temperatury, w zaciszu nagrzanych słońcem murów, osłoniętym od wiatru ciepełko dopisywało – o świcie, gdy jak zwykle opuściliśmy nasz samochodowy apartament termometr wskazywał 24 stopnie
. Zbieraliśmy się niespiesznie wiedząc, że pierwsze z miejsc do którego chcieliśmy zaglądnąć ma swoje określone godziny otwarcia – od 8 rano. Dla nas, wciąż żyjących według czasu polskiego, oznaczało to godzinę 7 czyli zwykłą, najlepszą porę na opuszczenie miejsca noclegu.
Wyjechaliśmy chwilę po 7 i od razu dopadło nas słońce. Oj, wczoraj było gorąco, ale dziś to już prawdziwy skwar nas czeka... ale w sumie po to właśnie tu przyjechaliśmy
. W kilka chwil znaleźliśmy się na końcu drogi, na niedużym placyku przy wejściu do Sanktuarium Kabirów. W zamierzchłych czasach antycznych rozwinął się właśnie tu i na pobliskiej Samotrace kult tych bóstw mieszkających we wnętrzu Ziemi, opiekunów metali, ognia, a także przywracających kobiecą płodność.
Bramka była otwarta, dróżką wyłożoną kamieniami zeszliśmy nieco w dół gdzie przy budce stał motorek, który słyszeliśmy rano
. Pan siedział na krzesełku i czytał gazetę a radio grało grecką muzykę... gdy nas zobaczył, nie wiadomo dlaczego wyłączył je. Dla upewnienia się spytałem o bilety, tak jak sądziliśmy wejście nic nie kosztowało.
Bo też niewiele jest tu do pooglądania. Ale zobaczmy to, co jest
Poniżej placyku, na którym kiedyś było sanktuarium
znajduje się tzw jaskinia Filokteta. Wg Homera właśnie w niej Achajowie pozostawili nieszczęśnika ukąszonego przez węża w trakcie powrotu spod Troi.
Nie bardzo wiedzieliśmy gdzie jej szukać
Uznałem, że to na pewno to miejsce
Ale nie zaryzykowałem wejścia do środka... nie było na to szans, trzeba byłoby zeskoczyć ze skał i wpłynąć, a bez kajaka czy innego pływadła to już nie tak prosto
Wewnątrz niewiele było widać, sporo mniejszych i większych głazów, grota nie wyglądała zachęcająco zwłaszcza by spędzić tu tak jak Filoktet aż 12 lat