1 września, niedziela
Noc po długiej podróży przespaliśmy jak zawsze jak dwa kamienie , mimo upływającego czasu wciąż na tyle nieduże, że spokojnie mieszczące się na rozłożonych skodowych fotelach. Ranek przywitał nas ciepełkiem i prawie bezchmurnym niebem, humory jak zawsze dopisywały. Zebraliśmy się szybciutko... zawsze tak jest gdy na śniadanie wyciągamy z lodówki jeszcze nie zjedzone kanapki . Okolica w jakiej spędziliśmy noc okazała się całkiem niczego sobie
Do leżącego nad jeziorem Dojranu dojechaliśmy w kilka zaledwie minut. Jeszcze sto lat temu było tu całkiem spore miasto zamieszkałe głównie przez Turków i Bułgarów... na skutek zawirowań historii, decyzji podejmowanych gdzieś, tysiące kilometrów stąd, zmian granic, wysiedleń, miasto najpierw opustoszało, następnie, z końcem I wojny światowej zostało całkowicie zrównane z ziemią. Dziś nad brzegiem jeziora, podzielonego po połowie pomiędzy Macedonię i Grecję, znajdują się po macedońskiej stronie dwie wsie. Nowy Dojran, przy nieco wyższym, niezbyt dostępnym, zarośniętym trzcinami odcinku to zwykła wieś jakich w okolicy wiele. Stary Dojran to miejscowość, którą na macedońską miarę można nazwać kurortem... jak zauważyliśmy jest tu jakiś hotel, są kwatery do wynajęcia... na chwilę się zatrzymaliśmy.
Poranny spokój, cisza, sielankowe widoczki na unoszące się bez ruchu na tafli otoczonego górami jeziora łódki – tak właśnie zapamiętaliśmy to miejsce
Jak kurort, musi też być i plaża i coś w rodzaju promenady
Tu sezon się już skończył, pozostały tylko stojaki na parasole... ciekawy patent
Tyle piachu w butelkach, nic dziwnego, że na plaży za dużo go nie ma
Pospacerowaliśmy chwilkę po nabrzeżu, uzupełniliśmy zapasy butelkowej wody z napotkanego kraniku. Widać było, że to miejsce jest z pewnością dość popularne na lokalną skalę, może gdyby była inna pora i potrzeby poszlibyśmy się wykąpać w ciepłej wodzie jeziora o kamienistym dnie... ale teraz pojechaliśmy dalej. Przejście graniczne było tuż obok a na nim kilka samochodów, po paru minutach stało się to, o czym marzyliśmy przez cały prawie rok... witaj Grecjo
c.d.n.