Ula, jak miło że i Ty jesteś z nami
Wielką Raczę sprzed kilku lat bardzo miło wspominamy, niby niepozorna górka, a świetny punkt widokowy na Małą Fatrę i Chocz. To wtedy nabraliśmy ochoty do odwiedzenia tych pobliskich, słowackich terenów, ale ciągle były inne, bałkańskie cele
, albo po prostu inne przyczyny, przez które nie udawało się pojechać. Teraz niby wszystko pasowało, 3 dni wolne, zapowiadana była piękna pogoda, postanowiliśmy zdobyć Wielkiego Chocza.
Wyjechaliśmy w piątek, 1 maja, wczesnym popołudniem, nieśpiesznie dojechaliśmy w okolice Małej Fatry.
Zaglądnęliśmy do doliny Vratna, okazało się, że jest tam kolejka wwożąca na grań, niedaleko najwyższego szczytu, Wielkiego Krywania. Postanowiliśmy z niej skorzystać, ale już w niedzielę, już po zdobyciu Chocza, jako przyjemne uzupełnienie naszego wypadziku
.
Wieczorem podjechaliśmy do wsi Valaska Dubova, planowanego miejsca naszego jutrzejszego startu na szlak. W okolicy znaleźliśmy miłe miejsce na łące przy lesie, z widokiem na oświetlone przez słońce okoliczne górki i pełni nadziei na jutrzejszą wędrówkę poszliśmy spać jak zwykle w naszym samochodzie
Rano, cóż, czekał nas zimny prysznic
, i dosłownie i w przenośni. Lodowaty, silny wiatr, niebo szczelnie zaciągnięte nisko ciągnacymi się chmurami i padający deszcz. Musieliśmy zmienić plany
. Wielki Chocz musi jeszcze na nas poczekać, a i my na niego.
Ruszyliśmy w drogę powrotną, zdecydowaliśmy, że jednak mimo fatalnej pogody wjedziemy kolejką na górę i zdobędziemy Wielkiego Krywania, tak, by wyjazd nie był całkiem stracony.
Pamiątkowy moment, 100000 przejechała już nasza wierna Skoda
Kolejka kursuje od 8.30 do 16.30, bilet w obie strony to wydatek 9 euro. Wywozi na wysokość około 1520 m. My wjeżdżaliśmy około godziny 12.
Budynek górnej stacji kolejki był we mgle.
Jak i prawie cała trasa na szczyt.
Wiał potwornie silny wiatr, temperatura wynosiła około 0 stopni
.
Na SZCZYCIE
I powrót.
Wygłupy młodych Rodaków na śniegu
Popołudnie niewiele zmieniło w pogodzie
W drodze powrotnej zatrzymaliśmy się na krótki spacer w mieście Opava, zdjęcia Lidia pokazała w jednym z wcześniejszych postów w tym temacie. W domu byliśmy około 21 i tak zakończył się nie całkiem udany, majowy, długoweekendowy wypad na Słowację.