Za tą „przełęczą” jest Kolimbithra
Plaża Agios Petros
Kardiani, w dole po prawej Kalivia, plaża na której spędziliśmy pierwszą noc na wyspie
Isternia
Kawałek dalej – kamieniołomy marmuru
I o dziwo to ostatnie zdjęcia, które zrobiliśmy tego dnia
, prawda że nie było ich dużo? . Gdy przepłynęliśmy już obok Tinos, stwierdziliśmy, że Andros już tak bardzo nas nie interesuje i schroniliśmy się przed wiatrem w zaciszu promowego wnętrza. Znaleźliśmy sobie niezajęte wygodne lotnicze fotele, podjedliśmy trochę słodkości i zasnęliśmy na trochę mimo harmideru wytwarzanego przez masy greckich podróżnych
.
Rejs trwał jakieś 4 godziny, było już po 17 gdy zjechaliśmy na nabrzeże w Rafinie. Nie powiem, trochę stracha miałem
, było popołudnie, dzień powszedni, a nas czekał przejazd przez Ateny. Nawet i dojazd nie był zbyt prosty, obniżające się słońce świeciło nam prosto w oczy, a ruch duży więc trzeba było naprawdę bardzo uważać. W samych Atenach utknęliśmy rzecz jasna w korkach
, w sumie trochę żałowałem, że nie skręciliśmy na autostradową obwodnicę metropolii. Ale dzięki temu mogłem poczuć prawdziwą dumę
, przejechaliśmy przez wielkie miasto bez żadnej niepotrzebnej pomyłki
. Tyle, że i tak trwało to równe dwie godziny, w ciągu których zapadły zupełne ciemności... zaplanowaną wizytę w monastyrze Dafni trzeba było odłożyć na „kiedyś tam” , może na przyszły rok? . Tak naprawdę nie żałowaliśmy tego aż tak bardzo, monastyr jest podobno obecnie nieczynny, w remoncie, tak więc i tak pewnie dałoby się go obejrzeć jedynie z zewnątrz. Na obrzeżach Aten zatankowałem na max supertanią benzynkę (niespełna 1,7 euro) , jeszcze kawałek, skręt w Elefsinie i mogliśmy już ruszać na północ...
Daleko nie ujechaliśmy... przy najbliższej okazji, tzn. we w miarę odpowiednim miejscu zatrzymałem się i ugotowaliśmy sobie obiad. Było już po 20 ale lepiej późno niż jechać dalej i iść spać na głodniaka
. Potem pozostało już tylko jechać...
Minęliśmy Teby, Livadię i zjechaliśmy z gór do Lamii. Tam trzeba przejechać kawałek autostradą, na tym odcinku bramek nie ma, podobnie zresztą jak między Elefsiną a Atenami. Za Lamią zwykła droga znów wspina się mocno w górę, gdzieś za przełęczą stwierdziłem że nie mam już siły jechać dalej, napoje energetyczne przestały już działać, dochodziła północ. I tak daleko zajechaliśmy... skręciłem gdzieś kawałek w bok od asfaltu, fotele w dół i zapadliśmy w głęboki sen.
Mapka przejazdu po kontynentalnej Grecji:
A – Rafina
B – Ateny
C – Elefsina
D – Teby (Thiva)
E – Lamia
F – miejsce noclegowe „gdzieś w Grecji”
c.d.n.