Dzień drugi (wtorek) Sljeme - 2455 m n.p.m.
, (podejście z przełęczy na grzbiet )
Skoro świt, jak tylko słońce podnosi się znad horyzontu wyruszamy samochodem z Żabljaka, zaraz za miastem skręcamy z głównej drogi w boczną, prowadzącą w kierunku osady Virak i Moticki Gaj. Wąska asfaltowa droga doprowadza nas wkrótce do celu, lokalnego ośrodka narciarskiego znajdującego się na zboczach Savin Kuka. Cała okolica na płaskowyżu, którym biegnie ten początkowy odcinek drogi Żabljak - Savnik zabudowana jest domkami, często trudno nam jest stwierdzić czy są to domy mieszkalne czy jakieś letnie domki pasterskie. Sam ośrodek narciarski wygląda jakoś tak prowizorycznie, zresztą jak zdążyliśmy się już zorientować w Czarnogórze wiele rzeczy tak wygląda........ Nie możemy go szczegółowo jednak ocenić bo na nartach nie jeździmy.
Zostawiamy samochód na asfaltowym parkingu czyniąc z niego tym samym jedynego towarzysza dla zdezelowanej ciężarówki i zaczynamy wolne podchodzenie zboczem wykorzystywanym w zimie jako trasa zjazdowa. Ależ ciężko zmusza się nogi i ich mięśnie do większego wysiłku po wielu miesiącach nicnierobienia....... Zawsze te pierwsze metry są bardzo trudne, wydaje się że na pewno nie damy rady, o rany jak to jeszcze daleko, nic jeszcze nie uszliśmy a ja mam już dosyć.... itp, itd. No i zawsze po pół godzinie czy może trochę dłużej to pierwsze 'zmęczenie' mija i wtedy jest już fajnie.
Szlak prowadzący na Sljeme i z powrotem
Pogoda dzisiaj jest bardzo sprzyjająca, świeci słońce, na niebie pojawiają się pojedyncze cumulusy. Za to teren którym idziemy nie podoba się nam wcale, zbocze jest sztucznie popodcinane w jednych miejscach i zasypane czy zarównane w innych, co kawałek stoją metalowe słupy krzesełkowych wyciągów, teraz oczywiście nieczynne. Osobiście jestem przeciwnikiem takiego wykorzystywania terenów, które kiedyś zobowiązało się chronić ustanawiając Park Narodowy, i nie dotyczy to tylko Czarnogóry...........
Szybko odnajdujemy znaki szlaku. W miarę upływu czasu podejście staje się coraz bardziej strome, mijamy stacje pośrednie wyciągu, w końcu mijamy też i końcową.
W dole jest widoczny budynek (końcowa stacja) wyciągu krzesełkowego i wyciąg
Szlak na Sljeme prowadzi po kamieniach
Tu wreszcie teren staje się naturalny, nie zniszczony przez działalność ludzką. Widoki się stopniowo rozszerzają, wciąż jeszcze widać nasz stojący w dole samochód, z tej wysokości wygląda jak maleńki punkcik, tym bardziej że jest zielony i zlewa się z otoczeniem. Wchodzimy w węższą dolinkę z trawiastymi zboczami Savin Kuka po prawej stronie i pionową, skalistą ścianą Sljemena po lewej.
Jest słonecznie a w związku z tym i gorąco, ale idzie się całkiem dobrze. Mamy nowo zakupione przed wyjazdem dla Lidii kijki, dobrze się sprawdzają, pomagają w podchodzeniu. Wyraźna ścieżka prowadzi zakosami trawiastym zboczem. W końcu po około 2,5 godzinach dochodzimy do miejsca zwanego Savina voda, osiągnęliśmy tym samym wysokość 2212 m czyli przeszliśmy już około 700 m w górę. Wycieka tu wąską strużką spośród traw i kamieni małe źródełko, podchodzący tym szlakiem ludzie wrzucają do niego pieniążki wśród których przeważa bilon euro i serbskich dinarów, ale są czeskie korony, kopiejki, no i leży też kilka polskich groszy........... Już niedaleko, kilkadziesiąt metrów w górę, mamy do takiej niby przełęczy czy raczej szerokiego siodła oddzialającego Sljeme od Savin Kuka, przy źródełku jednak trochę odpoczywamy. Decydujemy, że odpuścimy sobie wejście na Savin Kuk, szkoda nam jednak czasu i wysiłku na wchodzenie tam i z powrotem, podejdziemy od razu na grzbiet Sljemena, stamtąd widoki powinny być lepsze.
Dochodzimy do przełęczy i .........................zatyka nas z zachwytu. Naszym oczom wreszcie ukazuje się Durmitor, ten wysoki, surowy, skalisty, w całej swojej okazałości a dominuje nad nim jego najwyższy szczyt, Bobotov Kuk. Znów zostajemy tu na chwilę żeby popodziwiać widoki i z mapą zorientować się co jest co.
Sljeme
Droga, którą przyszliśmy
Najwyższe szczyty Durmitoru: Bandijerna, Bobotov kuk, Bezimeni vrh
Gdy po chwili ruszamy dalej musimy się zmierzyć z najtrudniejszym odcinkiem trasy. Przechodzimy wąską półeczką pod ścianą i zaczyna się stromy, kamienisty żleb prowadzący na grzbiet Sljeme. Podobno jest to jedno z dwóch miejsc (obok końcowego podejścia na Bobotov) gdzie w Durmitorze są zabezpieczenia....... Przejście jest jednak dla nas bardzo łatwe, choć strome, a po wspomnianych ubezpieczeniach pozostały już tylko jakieś resztki w postaci wbitych w skały prętów. Trzeba trochę uważać i tę część trasy po skałach pokonujemy 'na czworaka'.
Savin kuk i zakosy na jego szczyt
Szybko wychodzimy na grzbiet, następnie trawiastym zboczem na tzw. Istocni Vrh Sljemena 2445 m n.p.m.. Tu zatrzymujemy się na dłużej, kamerujemy, zdjęciujemy, kontemplujemy piękne widoki okolicy.
Niebo przykrywają niestety coraz liczniejsze chmury, rzadko przebija się słońce. Na wschodzie i południu rozciąga się Sinjajevina i inne góry nieznane nam jeszcze z nazwy, poza tym otacza nas Durmitor. Jak na wyciągnięcie ręki jest Meded, stąd wydaje się sporo niższy, widać nawet na nim ścieżki szlaków, Terzin Bogaz, dalej wyniosły Bobotov Kuk. W dole tuż pod nami leży głęboka, skalista dolina Velika Kalica, widać mały płat wiecznego śniegu Debeli Namet na piargach opadających ze ściany Sljeme oraz blaszaną budkę Alpejskiego Bivaku.
Płat wiecznego śniegu Debeli namet
Veliki Meded
Velika Prevoja, przełęcz między Mededem a Terzin Bogazem, przed ramieniem w dole dolina Velika Kalica, za nim dolina Lokvice i Cvorov Bogaz
Chociaż zdjęcie nie jest najlepszej jakości, kanion Tary jest na nim dobrze widoczny za płaskim obszarem
Mali Meded, pod nim dolina Velika Kalica i Crno Jezero
Siedzimy, jemy, odpoczywamy. Mijają nas pierwsi, i jak się okazało jedyni dziś ludzie, jest to pięcioosobowa grupa Czechów. Pozdrawiamy się tylko i oni idą dalej.
Sljeme to rozległy trawiasty grzbiet, ma on swoją kulminację w szczycie Vrh Sljemena 2455 m n.p.m., postanawiam go 'zdobyć'. Zostawiam Lidię, która woli sobie posiedzieć i jeszcze poodpoczywać i nie chce się jej robić kilometrów po trawie. Mówi, że nie może popatrzeć w dół bo od tego głebokiego dołu w głowie jej się kręci. Siada znów tyłem do przepaści i powoli oswaja się górską przestrzenią. Ja tam takich kłopotów nie mam i nigdy nie miałem. Ściana ma ponad 500 m wysokości, mogłaby posłużyć na fajne szybkie zejście ślizgiem po linie do doliny. Ale nasze auto zostawiliśmy z innej strony i nie mamy zresztą liny (umiejętności spuszczania na niej też ).
Bez żadnego plecaka tylko z aparatem i kamerą wędruję wzdłuż grzbietu. Idzie się po trawie, ścieżek nie ma, teren jest prawie płaski. Oprócz zdobycia szczytu bardzo chcę również wreszcie zobaczyć tę osławioną ścianę Prutasa i góry Stit, może wreszcie się odsłoni. W końcu udaje mi się to, ale to za daleko, żeby dokładniej coś zobaczyć, poza tym jest jednak ledwie widoczna. Nie wpisuję się do zeszytu bo w puszce są tylko jakieś pogniecione resztki kartek i szybko wracam. Widoki z głównego szczytu nie były jakoś szczególnie inne niż wcześniej, może jakbym doszedł na sam koniec grzbietu do Milosev Toka byłoby lepiej, ale na to nie mam za bardzo czasu i ochoty.
Długie ramię Sljemena z Istocnym vrhem, ostatni szczyt to Savin kuk
Istocni vrh
Lidia na szczycie pod chmurą
Najwyższe szczyty Durmitoru widoczne z Vrh Sljemena: Milosev tok, Bandijerna, Bobotov kuk, Bezimeni vrh po lewej stronie zdjęcia, dobrze widoczny jest Prutas, można dostrzec zbocze Stita
Jest fantastycznie, głęboka dolina Velika Kalica i cały Durmitor widziany z góry robią na nas wielkie wrażenie, urzekają swoim pięknem, jak bardzo warto było tu wreszcie przyjechać żeby to wszystko zobaczyć..........
Drobne kwiatki spotykane na trawiastym zboczu Sljemena
Jeden znajomy kwiat - fiołek trójbarwny - jakiż on jest śliczny
Zaczynamy schodzenie, tym razem idziemy inną drogą, bardzo stromym trawiastym zboczem zwanym Cista Strana, tu nie ma wcale żadnej ścieżki a oznaczenia szlaku są rzadkie i trudno widoczne bo po prostu nie było ich na czym wymalować - nie ma wcale kamieni. Ale my wiemy gdzie mamy iść (w dół) i szlaku się jakoś ściśle nie trzymamy. Potem w miejscu o nazwie Panalj skręcamy ze zbocza w prawo i stromo przez kosodrzewinę z pojedynczymi drzewami dochodzimy znów do stoku narciarskiego.
Po takiej trawie schodzimy w dół
A potem schodzimy po takich kamieniach
Widok doliny z jeziorami towarzyszy nam podczas zejścia ze Sljemena
Zbocze Cista Strana masywu Sljeme i Savin kuk widziane z drogi Savnik Żabljak
Sljeme, Meded i Crvena Greda widziane z drogi Savnik Żabljak
Trudności nie było oczywiście żadnych, jednak po kilkuset metrach takiego zejścia kolana trochę nas bolą. Zmęczeni powoli dochodzimy do samochodu. Sljeme, nasza pierwsza czarnogórska góra - zdobyta
cdn ..................