19 września, środa c.d.Z Ano Mery wybraliśmy się na kolejną plażę położoną po północno-wschodniej stronie wyspy. Do Mertchias prowadzi wąska, stroma i zniszczona betonówka. Przy plaży jest niewielki kościółek a okolica wygląda całkiem podobnie jak ta, którą widzieliśmy wcześniej.
No dobra, to teraz nadszedł ten czas, by znaleźć się na najwyższym szczycie Mykonos
. Od początku mieliśmy na to ochotę, zwłaszcza że okazało się, że na tenże najwyższy szczyt prowadzi droga do znajdujących się tam budynków i anten. Tyle że okazało się jeszcze co innego
, że najwyższy szczyt nie był najwyższym szczytem
i gdybyśmy to wtedy wiedzieli, może wszystko byłoby trochę inaczej.
A wszystko przez mapkę w przewodniku
, najlepsza była w Bedekerze i na nią czasem sobie zerkaliśmy, skąd mogliśmy wiedzieć że wydrukowano ją z błędem
. Dopiero dłuuuugo po powrocie okazało się, gdy popatrzyłem na inne źródła, że najwyższy punkt Mykonos położony jest nie we wschodniej a w zachodniej części wyspy. Co ciekawe oba noszą nazwę Profitis Ilias, z tym że ten wyższy to Profitis Ilias Varniotis a ten niższy – Profitis Ilias Anomeritis albo Tiganiou. A różnica wysokości to zaledwie kilkanaście metrów
.
No w każdym razie tego dnia wcale o tym wszystkim nie wiedzieliśmy, jedziemy więc szeroką jak na tutejsze warunki drogą na „najwyższy szczyt” . Daleko nie zajechaliśmy, za chwilę natknęliśmy się na piękny zakaz wjazdu... teren wojskowy. No trudno.
Postanowiliśmy więc okrążyć tę górę od południa i dostać się na wschodnie wybrzeże. Trudniej dostępne, więc może tam też będzie coś fajnego dla nas? .
Pogoda zdecydowanie się poprawiła
. A widoki całkiem, całkiem
Plaża Lia, ostatnia zagospodarowana i dostępna asfaltem, a w oddali Kalafati.
Lia
Kalafati
Cypelek Tarsanas i za nim Agia Anna
Również i w tej części wyspy posiadłości nie brakuje
Dojechaliśmy do prawie samego końca, szutrówka była bardzo kiepska a małe plażyczki rozczarowały nas jeszcze bardziej. Tu nie zostaniemy. Z góry zobaczyliśmy jednak jeszcze 2 plaże po południowej stronie wyspy, jedna malutka, zaraz za popularną Lia, druga większa, ale jak się potem okazało w zasadzie niedostępna samochodem, przynajmniej takim jak nasz. Dlatego najpierw wylądowaliśmy na plaży Lia.
A potem pokonaliśmy kawałek drogi po skałkach widocznych na ostatniej fotce i znaleźliśmy się tu:
Bezimienna plaża, której na użytek tej relacji nadamy nazwę Lia II
.
No wreszcie znaleźliśmy coś fajnego (jak na mykonoskie warunki) dla siebie
, zwłaszcza że widoczna na zdjęciu para bardzo szybko się pozbierała i mieliśmy tę sympatyczną plażyczkę tylko dla siebie przez dobre kilka godzin
.