Dzień czternasty, czwartek, 14 sierpnia
Budzę się, jest jeszcze ciemno. Sprawdzam od razu co słychać za oknem, bez wątpienia dobrze słychać
. Jest pięknie, zatem nie ma co już odwlekać. To dziś, mamy nadzieję, będzie TEN DZIEŃ
.
Wyjeżdżamy skoro świt, słońce jeszcze nie zdążyło wstać zza okolicznych wzgórz. Jedziemy do Banska, już z drogi widzimy piękne Marmurowe Góry w blasku porannego słońca.
Czy my dziś TAM będziemy
Jakoś
przejeżdżam przez miasto i po raz drugi wspinamy się wspólnie z naszym autkiem na 1950 m pod schronisko Wichren. Ta droga, jak na górskie drogi, naprawdę jest prawie bez zarzutu, ciekawe, czy kiedyś tutejsze szeroko pojęte "władze" zrobią taki manewr jak z naszym dojazdem do Morskiego Oka? . Może tak, a może zaczną pobierać jakieś opłaty, ale przynajmniej jak na razie nic na to nie wskazuje, zwłaszcza, że ruch wcale nie jest duży, nie ma porównania do okolic naszego pięknego górskiego Stawu. Co prawda pod schroniskiem, mimo wczesnej pory, miejsc na zaparkowanie nie ma, no ale w końcu jest środek lata, pełnia sezonu i jeszcze taka piękna, sprzyjająca wędrówkom pogoda. Parkuję w tym samym miejscu co ostatnio w pobliskiej wąskiej zatoczce i bez ociągania
rozpoczynamy podchodzenie.
"Pirin. Najwyższe partie masywu są zbudowane z prekambryjskich, metamorficznych granitognejsów, paleozoicznych skał marmurowych i granitowych. Ponadto występują tu mniej odporne skały z okresu górnokredowego oraz paleogeńskie granity. Te odporne skały podlegały w okresie ostatniego zlodowacenia (przed 10 tys. lat) silnej erozji a powstałe lodowce niszczyły podłoże skalne. W wyniku tej działalności pojawiły się cyrki lodowcowe, a doliny zostały przemodelowane, uzyskując profil U-kształtny. W ich dnach powstały pagóry, materiał skalny niesiony przez lodowce utworzył potężne wały morenowe przegradzające doliny, a po stopieniu lodowców zagłębienia wypełniły się wodą tworząc jeziora, wały morenowe zostały rozcięte, a dna dolin ponownie przemodelowane przez płynące potoki"
No i fajnie, z tego wynika, że jak gdzieś spotkamy taki, fachowo brzmiący opis, to będzie znaczyło, że możemy się nastawić na piękne widoki i ciekawą rzeźbę terenu
, bo tak właśnie tutaj, w tych górach jest. Podchodzimy bardzo stromym zboczem doliny U-kształtnej
ścieżką wiodącą zakosami najpierw wśród kosodrzewiny, potem rosną już tylko trawy. Na niewielkim wypłaszczeniu terenu po drodze dwóch chłopaków właśnie zwija swoje namioty
, idą się myć do pobliskiego strumienia. Minęliśmy też oznaczone odbicie szlaku w kierunku kotła Kazanite, skąd też można pójść na Wichren granią Djamdijewych Skał. Tej ostatniej informacji z przewodnika nie da się wyczytać, tego się można dowiedzieć m. in. z cro.pl
.
Nie jesteśmy sami, co jakiś czas wyprzedzają nas różni ludzie, poza tym musimy ominąć pędzone wysoko w górę duże stado owiec
.
Cały czas jest baaaaaaardzo stromo, ale też i bardzo łatwo. W końcu dochodzimy do niewielkiej, trawiastej dolinki gdzie chwilę idzie się po płaskim, potem znowu kawałek stromego podejścia w okolice przełęczy Wichrenski Presłap oddzielającej Wichren od Chwojnati Vrchu. Do tej pory widzieliśmy położony naprzeciwko masyw Todorki, dopiero tu , na wysokości około 2600 m mamy piękne widoki na inne okolice.
A podwójny wierzchołek Chwojnati Wrhu nieodparcie nam coś przypomina...................
Teraz jeszcze tylko kawalątek z lekkim nachyleniem i już jesteśmy pod samą kopułą szczytową Wichrenu. Teraz jest bardzo stromo, na początku jest jeszcze zaznaczona ścieżka a potem już idzie się na przełaj po skałach. Ale jakich skałach
. To naprawdę piękny, skrzący się w słońcu niemalże jak śnieg, biały marmur. Z wierzchu jest lekko szarawy, przybrudzony, zwietrzały, ale niech tylko będzie jakieś pęknięcie, odprysk czy rysa, wtedy widać co jest pod spodem, co jest we wnętrzu tego masywu. Wszędzie leży pełno większych i mniejszych kawałków, zbieram co ładniejsze, no ale ile w końcu można przywieźć do domu kamieni, nawet marmurów
. Nad i pod nami jest kilka osób, niektórzy już nawet schodzą, ale ogólnie jest raczej pusto, zupełnie inaczej niż na oblężonym wierzchołku Musały.
Te 300 m różnicy poziomów nie zajmuje nam dużo czasu, jest bardzo stromo to i metry do góry uciekają szybko. Na szczęście nie jest tak jak 2 dni temu na Poleżanie, że w ciągu dnia najwyższe partie gór spowite były chmurami, o nie, dziś jest nad nami przepiękne, błękitne niebo. Pogoda wymarzona do zdobywania wysokich górskich szczytów, ciepło, prawie bezwietrznie. Ja tam już w końcu nie wiem czy oni właściwą nazwę nadali tej górze
gdzie te porywiste wichry, zawieje, nawałnice, nas spotkała tu tylko cudowna sielanka
.
Ostatnie metry pod górę prawie biegnę.
JEEEEEEEST
Zdobyliśmy i Jego, wyniosły i dumny Wichren, korona Marmurowego Pasma Pirinu jest wreszcie także i NASZA................
Zmęczeni, ale szczęśliwi robimy sobie szczytową sesję zdjęciową. Oprócz nas nie ma zbyt wiele osób, może kilkanaście, jest pustawo, jedni przychodzą, inni już schodzą. Wierzchołek jest tylko skalisty, całkiem spory, wydłużony, jest dużo miejsca. Wejście zajęło nam w sumie około 4 godzin, dlatego teraz mamy bardzo dużo czasu by trochę odpocząć i pobyć tam, gdzie lubimy być chyba najbardziej na świecie - na Szczycie. Nasi bułgarscy gospodarze mówili, że po Rile chodzić może każdy, dopiero Pirin to są prawdziwe góry, góry dla prawdziwych planinarów. Czyżbyśmy się do nich zaliczali
, tego nie wiem, ale tak się właśnie teraz czujemy
.
Na górze w sumie jesteśmy jakieś trzy godziny, z czego dwie to po prostu siedzenie na kamieniach i gapienie się w przestrzeń. Poszliśmy sobie kawałek wzdłuż szczytu, tam gdzie kończy się trasa Djamdijeva. No nie powiem, stromo tam też było
. Przyszło stamtąd troje ludzi, dwie kobiety i mężczyzna, wszyscy około 40-tki .
Twardo jest na tych skałach i mało wygodnie, nie ma trawy, więc nie mogłem sobie zasnąć nawet na chwilę. Dziś już szczególnie nie zważamy na palące słońce odbijające się od białych skał i przypiekające odsłonięte części naszych ciał, po prostu zbyt wiele już się ich przypiec nie da
. Jak to jest, że z gór wracamy bardziej opaleni niż znad morza
. Cały czas jest ciepło, sądzę, że temperatura na pewno przekracza 20 stopni, może jest nawet i 25. Z tego co widać w oddali (no i na zdjęciach też to wyszło), na dole jak i wczoraj panuje niesamowity upał, wyraźnie widać mgiełkę tworzącą się w upalnym powietrzu blisko powierzchni ziemi. A tu na górze powiewający czasem lekki wietrzyk jest bardzo przyjemny, skutecznie rozprasza chmary małych muszek unoszących się w powietrzu. Nie wiem, czy można wymarzyć sobie wspanialszy górski dzień................
Panoramki w większym rozmiarze:
Panoramka 1
Panoramka 2
Panoramka 3
Dochodzi 15, pora się zbierać. Idąc pod górę nie wiedziałem którędy będziemy schodzić, to zależało od tego jak nam pójdzie i jak nam się będzie chciało. Ponieważ było wszystko ok i odpoczęliśmy całkowicie, decydujemy, że będziemy schodzić inną drogą, trasą przez dolinę Goljam Kazan, tzw Kazanite. Od początku jest trudno, tzn nie dla mnie, ja lubię takie skakanie po skałkach, Lidia ma gorzej, idzie wolniej i jak zwykle wspomaga się kijkami. Jest baaaardzo stromo i skaliście, czasem trzeba potrzymać się rękami czy też pozjeżdżać w dół na tyłku. Wyglądało to mniej więcej tak:
W końcu schodzimy na położoną na wysokości około 2650 m dość szeroką, trawiastą przełęcz Premkata, która oddziela Wichren od Kuteło i całej grani Konczeto ciągnącej się do Suchodolskiego Prewału. Przejście granią marzyło się nam, ale nie planowaliśmy tego, po prostu wszystko musiało by być trochę inaczej zorganizowane. Jeżeli jeszcze kiedyś wybierzemy się w Pirin, znając już nieco tutejsze realia można będzie wszystko trochę inaczej zaplanować. Wolno schodzimy lekko w dół, potem jest nieco stromiej. Nagle widzimy coś, o istnieniu czego nie mieliśmy zielonego pojęcia, przez wąską skalną szczelinę otwiera się nam widok na niezwykłe, imponujące, wysokie, pionowe ściany Wichrenu. A więc to tak on wygląda od północnego wschodu
. Kompletnie się tego nie spodziewaliśmy, strasznie się cieszymy, że poszliśmy tą trasą i możemy zobaczyć tę drugą, groźną stronę góry na której właśnie byliśmy. Nie mielibyśmy pojęcia, że tak tutaj jest. ZDECYDOWANIE
polecamy trasę przez Kazanite, właściwie wszystko jedno czy do wejścia, czy do zejścia, po prostu warto tamtędy przejść
To nie koniec niespodzianek
. Filmuję okolicę, urwiska, piargi z zalegającym w dole wiecznym śniegiem, nagle słyszę tam w dole jakieś hałasy, osypujące się kamienie. To kozice
. Duże stado, ponad 20 sztuk tych zwierząt jest tam w dole, jedne już niżej, drugie wyżej, zbiegają po stromym, prawie pionowym piargu i leżącym na nim wielkim płacie śniegu. Niezwykłe zjawisko, zbliżając sobie wszystko kamerowym zoomem mogę obserwować zwierzęta z bliskiej odległości. Na początku myślałem że one się pozabijają spadając na kamienie w taki sposób, ale nie, one się tym po prostu bawią, skaczą, dokazują wzajemnie i zsuwają się przy tym po śniegu. Naprawdę wspaniała obserwacja nam się przydarzyła, sądzę, że kozice w ciągu dnia wychodzą wyżej na skały, a wieczorem schodzą w dół, by tam, w bezpieczniejszym miejscu, spędzić noc. Całe szczęście, że nie śpieszymy się, mamy dużo czasu, możemy poświęcić długie chwile na niespotykane na codzień obrazki. W końcu ciemno się robi dopiero około 8 wieczorem
.
Krótki filmik:
Tańczące kozice pod Wichrenem
Schodzimy niżej. Jest nadal stromo, ścieżka wiedzie wśród kamieni, często osypują się spod nóg. Ale za to rośnie tu bardzo dużo kwiatów
. Do tej pory nie widzieliśmy ich w Bułgarii szczególnie dużo, tu wprost przeciwnie, i to zupełnie różne gatunki. Kolorowo się nam zrobiło przed oczami
, co widzę nowy, ładny kwiatek to robię mu zdjęcie. Niestety nie wszystkie wyszły przyzwoicie, z funkcją makro, gdy człowiek nieco zmęczony i ręce drżą, łatwo się nie pstryka
.
Gdy już jesteśmy w dole kotła mamy przed sobą całą ścianę Wichrena w pełnej okazałości. Jest tak wielka, a my jesteśmy tak blisko niej, że nie da się zupełnie objąć jej aparatem. Próbujemy popstrykać jakąś panoramkę, ale nie bardzo to wychodzi
.
Panoramka w większym rozmiarze
Mijamy położony z boku na pagórku schron Kazana, kawałek dalej odbija w lewo szlak do schroniska Bynderica, my podążamy w prawo pod Wichren gdzie stoi nasz samochód. Dość długa trasa wiodąca nieco w dół po zboczu, wśród traw, a niżej kosodrzewiny znajduje się już w cieniu, słońce skryło się za potężnym szczytem. Tylko czasem możemy podziwiać jego ostatnie promienie zza chmurek i zdobytej przez nas góry.
Oprócz nas schodzą inni ludzie, jest ich nawet trochę. To głównie Bułgarzy, z niektórymi zamieniam kilka słów. Nieśpiesznie dochodzimy do schroniska i samochodu, na dziś to już koniec. Ostatni ważny cel naszych górskich, bułgarskich wakacji zrealizowany
.
To był wspaniały pod każdym względem dzień, jeden z tych najwspanialszych, jakie kiedykolwiek spędziliśmy w górach...............
Pozostało po nim wiele zdjęć, wspomnień, marzeń. A między nimi także i taka pamiątka, niewielki odłamek marmurowej skały Wichrenu..........
c.d.n.