17 września, poniedziałekTym razem noc była krótka... zmęczeni po wczorajszej „przeprawie” przez Ateny poszliśmy spać późno, a tu trzeba było wstać bardzo wcześnie
. Raz, że miejsce takie średnio odpowiednie, w sumie domy były wokół i to całkiem niedaleko, dwa, że czekała nas kolejna przeprawa na kolejną wyspę
. Z przedwyjazdowej analizy połączeń promowych wywnioskowałem, że z Rafiny bardzo łatwo można dostać się na 3 Cyklady – Andros, Tinos i Mykonos, połączenia były dość częste, bo 2-3 razy dziennie, zarówno rano jak i po południu, obsługiwało je w sumie kilku przewoźników, cena była również do przełknięcia. Tak więc wyspy te pozostawiliśmy sobie tak na wszelki wypadek, gdyby wcześniejszy plan się nie powiódł albo z czegoś byśmy zrezygnowali. No i właśnie teraz nadszedł czas by z tego wszelkiego wypadku skorzystać
.
Rzecz jasna brałem pod uwagę jedynie Andros i Tinos. Ta pierwsza, słabo zaludniona, górzysta, zasobna w wodę duża, bo druga co do wielkości Cyklada wydawała się odpowiednia bo i pozwiedzać byłoby co i puste plaże nietrudno pewnie znaleźć. Druga, również nie przepełniona, również górzysta, także bogata w źródła ale dużo mniejsza wydawała się jeszcze bardziej odpowiednia. Trzecia, Mykonos., mało atrakcyjna krajobrazowo, uboga w wodę, niezwykle popularna, zatłoczona, z bogatym życiem nocnym, przemysłem turystycznym, będąca mekką dla homosexualistów
... no cóż... zalet jak dla nas właściwie nie miała
ale to właśnie na nią mieliśmy zamiar się wybrać. Dlaczego? Powodów „za” w zasadzie znaleźliśmy kilka (kilka dni wcześniej
). Pierwszy – to już tak niewiele dalej, że różnica w koszcie promu nie ma większego znaczenia. Drugi – podobno piękna, pełna uroku stolica wyspy. Trzeci – ciągle szukamy pustek i ciszy... może czas na chwilową odmianę i sprawdzimy jak jest w greckim tłumie i greckiej komercji?
, zresztą liczyliśmy, że w drugiej połowie września jedno i drugie nie przytłoczy nas aż tak bardzo
. I wreszcie powód czwarty, najważniejszy, o którym Małgosia wyczytała w przewodniku a ja bez oporów dałem się przekonać – wyspa Delos
, na którą z Mykonos dostać się najłatwiej.
Już przed 7 rano czasu lokalnego (czyli 6 naszego, wg którego wciąż funkcjonujemy) zajeżdżamy na parking przy przystani w Rafinie. Świta, nie tylko nie ma jeszcze słońca, ale dopiero rozjaśniło się co nieco. Jednak nie jest sennie, nic z tych rzeczy
, na nabrzeżu stoi kilka promów, wszędzie kręcą się ludzie, co chwilę zajeżdżają jakieś większe lub mniejsze pojazdy, także tiry. To trochę nas zaskoczyło... ale jeszcze bardziej zaskoczyło co innego – nie funkcjonuje tu schemat że każdy przewoźnik ma swoją budkę z biletami, swój rozkład, nic z tych rzeczy. W rządku niskich budyneczków, jedna obok drugiej są agencje (pewnie z kilkanaście ich było) sprzedające bilety na wszystkie odpływające stąd promy
. Podchodzę do pierwszej lepszej i pytam o prom na Mykonos, ile kosztuje. Odpowiedź jest bardziej niż satysfakcjonująca – kosztowałoby to zaledwie 80 euro (25+25+30)
, a jednocześnie zdumiewająca bowiem po informacjach z internetu spodziewałem się przynajmniej 30 euro więcej. To nie koniec niespodzianek
, popłyniemy promem Ekaterini P linii o których istnieniu nie miałem pojęcia
- Fast Ferries, natomiast dwie z tych linii o których wiedziałem albo nie istnieją albo nie pływają albo w ogóle nie wiem co
. W każdym razie nasz prom ma w planie odpłynąć o 7.25, a chyba 15 min później odpłynie drugi, w tę samą trasę
. Kompletnie jest to dla nas niezrozumiałe... powodu nie wymyślimy więc nie ma co sobie tym zaprzątać głowy
. Uradowany z niskiej ceny zakupionych biletów wracam do auta i Małgosi – za chwilę płyniemy na MYKONOS
.
Nic jeszcze dziś nie jedliśmy
, wczoraj też nie bardzo nam to wyszło a teraz ani czasu ani dogodnego miejsca na śniadanie nie ma. Zjemy na promie... pakujemy więc różne rzeczy z naszych zapasów do torby i tak przygotowani wjeżdżamy na pokład czerwono-białej Ekaterini. To duża jednostka, ale znacznie jednak mniejsza od tych, którymi płynęliśmy na i z Milos. Przynajmniej wnętrze ma mało skomplikowane
, po prostu jedna wielka przestrzeń dostępna dla wszystkich typów pojazdów. Obsługa wkłada za wycieraczkę kartkę z nazwą wyspy i ustawia nas w kąciku... zaraz odpływamy
.
Na promie jest bardzo pusto. Wędrujemy na samą górę, na odkryty pokład, tam spokojnie napełnimy nasze żołądki domowymi zapasami
. Wypływamy punktualnie, przed nami około 4 godziny rejsu.