16 września, niedziela c.d.
Z Plaki w kilka minut zjechaliśmy na dół do Adamas... do odpłynięcia promu pozostało jakieś pół godziny, ale ani go widu, ani słychu. Czy to na pewno na dziś kupiliśmy te bilety? , sprawdzam, tak, 16 września, godzina 16.30. Zresztą, widać że coś się święci , na nabrzeżu i w okolicy przystani jest sporo ludzi z bagażami... im pewnie już się kończą wakacje, a nas czeka jeszcze 2 tygodnie wyspiarskiego życia .
Chwilkę postaliśmy przy promenadzie, ale potem postanowiliśmy podjechać na przystań i ustawić się w niewielkiej, choć rozłożonej na kilka „ogonków” kolejce. Pogoda była taka sobie, nad nami skłębione, ciemne chmury, zza których jednak od czasu do czasu przebijało się słońce, było prawie bezwietrznie, parno, gorąco... Przekąsiliśmy co nieco, porozglądaliśmy się... nagle podszedł do mnie jakiś młody człowiek i spytał jakim promem mamy zamiar płynąć. Wariat? , jak to jakim , coś mi tłumaczył, ale nie bardzo do mnie docierało o co chodzi... dopiero po dłuższej chwili pojąłem , o tej samej prawie godzinie przybijają tu i odpływają dwa promy, w związku z tym powinny być dwie kolejki. I jak się okazało, nie stanęliśmy w tej właściwej. Na szczęście bez kłopotu dało się zmienić miejsce oczekiwania... zresztą, nasz prom właśnie przypłynął .
Agios Georgios, kompanii Ventouris Sea Lines, to właśnie nim popłyniemy. Jak pisałem wcześniej, za powrotny rejs do Pireusu zapłaciliśmy 128 euro, to równo o 20 mniej niż na Milos. Ten prom także jest duży, ale musicie uwierzyć na słowo, bo w napięciu przedrejsowym nie zrobiliśmy mu żadnego zdjęcia. Nie pamiętam skąd płynął, ale chyba z Santorini, zawijając po drodze na kilka innych wysp, na szczęście nie zapominając o „naszej” Milos .
Na promie było już sporo ludzi i trochę aut, sporo też właśnie miało zamiar opuścić Milos. Rozgardiasz jest, trzeba to powiedzieć, całkiem całkiem... ale to tylko tak na pozór, obsługa dość sprawnie radzi sobie z przelewającymi się masami . Wnętrze promu jest dość skomplikowane, dla samochodów przewidziano chyba dwa poziomy, poza tym część aut po bokach wjeżdża na specjalne platformy, które potem podnoszone są do góry by zrobić na dole miejsce dla kolejnych. Nas to ominęło, po pewnych perturbacjach z nieznającym angielskiego gościem, który nie zauważył że mamy zagraniczne numery , szczęśliwie lądujemy w kąciku dusznego i gorącego wnętrza statku.
Wszystko odbyło się na tyle szybko, że gdy wyszliśmy na górny pokład, prom już kawałek odpłynął. Żegnaj Milos... a może też do widzenia?
Adamas... jak przypłynęliśmy, był środek nocy, dopiero teraz możemy popatrzeć na tę część wyspy z oddali.
Trochę jednak wieje, trochę buja - krzywa Klima .
Zresztą sam prom też jakoś krzywo płynął , nie wiem czy to z powodu jednak nie całkiem równomiernie rozłożonego ładunku samochodów? .
Klima, kapliczka nad antycznym Milos, Plaka i Kastro
Klima i Tripiti