14 września, piątekI w ten oto sposób dotarliśmy mniej więcej do półmetka naszych wrześniowych, greckich wakacji... (a tym samym do połowy niniejszej relacji
). Jak na razie jesteśmy bardzo, bardzo zadowoleni z tego co udało się nam zobaczyć, z przepięknej letniej pogody jaka wciąż dopisywała, z tego, że wszystko przebiega bezproblemowo. Może oprócz drobnych zakłóceń w pracy silnika
, ale ponieważ objawy występują sporadycznie i nie nasilają się, jestem dobrej myśli co do tego, że jakimś sposobem uda się nam bez problemów wrócić do domu. No ale to dopiero za 2 tygodnie
.
Poranek tego dnia był cichy, spokojny i ciepły, taki można by rzec sielankowy
. Wstaliśmy jak zawsze bardzo wcześnie, ale nie spieszyło się nam wcale, postanowiłem więc umyć auto
. Dam Wam dobrą radę
, nie parkujcie pod tamaryszkami
, w ogóle ich lepiej nie dotykajcie
. Wczoraj mieliśmy z nimi kontakt dwukrotnie, najpierw z rana w Pollonii gdzie zaparkowałem pod nisko zwisającymi gałęziami, potem na plaży Aliki, gdzie, podczas cofania gałęzie omiotły box i tył auta. Tamaryszki wydzielają taką substancję, która nie dość że jest jakby tłusta
, to jeszcze zastygając tworzy taki biały, lepki osad... krótko mówiąc wygląd samochodu był koszmarny
. Jednak 2-3 litry wody, dobra ściereczka, pół godziny gimnastyki i błysk lakieru powrócił
.
Najedzeni i odpowiednio przygotowani, w świetnych nastrojach opuszczamy naszą plażę, to było bardzo dobre miejsce na nocleg. W pierwszym punkcie programu na dziś mamy ponowne odwiedziny Chorio i spacer na wznoszące się powyżej niego wzgórza Xaplovouni.