Sprzed kościółka szutrowa
droga prowadzi stromo w dół na wybrzeże wewnętrznej zatoki Milos. Jechać, nie jechać, pewnie tam nie będzie nic ciekawego.... a może będzie? Jak nie sprawdzimy, to się nie przekonamy
, zjeżdżamy
. W tym rejonie znajduje się nieduża laguna Rivari powstała przez dobudowanie grobli do niewielkich skałek tuż przy brzegu, oraz „miejscowość” Embourios.
Plaża Rivari może by i była dobrym miejscem na nocleg, jednak bardzo daleko jej do urody tych miejsc, które oglądaliśmy przez poprzednie dwa dni. Uznaliśmy, że i Embourios niczym nas jednak nie zaskoczy, wystarczy jak popatrzymy z daleka.
Wracamy, by po chwili wygodnie, super komfortowo, bo asfaltowo
ponownie zjechać z wzniesień zachodniej Milos na wybrzeże. Nieopodal brzegu zatoki Chivadolimni na mapkach zaznaczone jest nieduże jeziorko. Podobno jest to obszar szczególnie chroniony jako siedlisko ptaków... ale chyba w innym terminie mogą one z niego skorzystać bo we wrześniu wygląda ono mało zachęcająco
. Po prostu wyschło
Teraz już definitywnie żegnamy się z zachodnią częścią wyspy i zmierzamy do portu, do Adamas. Najwyższy czas zadbać o najbliższą przyszłość
, czyli zorientować się w rozkładzie promowym i podjąć decyzję kiedy i czym opuścimy Milos. Jaka będzie nasza kolejna Cyklada
to wiedzieliśmy już od dawna, natomiast ta na dalszą część urlopu, wymyślona wczoraj
była tą, której jeszcze przed wyjazdem nawet nie rozważałem.
Może popłyniemy tym?
Może i nie
, ale na pewno przyjdzie nam płynąć podobnym olbrzymem
.
Wędrujemy do agencji sprzedającej bilety i dłuuugo się zastanawiamy, wypytujemy, przy okazji zyskując znacznie większą wiedzę na temat reguł funkcjonowania greckich połączeń promowych niż do tej pory mieliśmy. Teraz wiem, że i tak nie przemyśleliśmy dobrze wszystkiego, popełniliśmy błąd zakładając, że aby znaleźć się na następnej, tej wymyślonej wyspie musimy wrócić do Pireusu. Może wcale nie było takiej konieczności, a może mogliśmy popłynąć jeszcze gdzie indziej
. Wyszło jak wyszło i z perspektywy czasu wcale nie żałujemy wyboru, a doświadczenia zdobyte tego pierwszego razu mam nadzieję przydadzą się podczas kolejnych wrześniowych urlopów na greckich wyspach. Bo że właśnie tam chcemy je spędzać, jesteśmy przekonani nie w 100 a w przynajmniej 1000 %
Wychodzimy z agencji z biletami na niedzielny popołudniowy rejs do Pireusu. Jesteśmy naprawdę bardzo zadowoleni, okazało się za rejs innym statkiem (Agios Georgios) innej kompanii promowej (Ventouris Sea Lines) zapłaciliśmy dokładnie 20 euro mniej niż u Nel Lines
. Cena za osobę była podobna, 33 euro, znacznie taniej policzono nam za auto, tylko 62 euro. A na dodatek, w bonusie, zawiniemy po drodze na jeszcze jedną wyspę
.
Właśnie teraz wymyśliliśmy sobie jeszcze coś, bardziej przyziemnego
. Na nabrzeżu w porcie stało dużo jachtów, było też dużo takich specjalnie dla nich przygotowanych skrzyneczek z przyłączami elektrycznymi i z.... kranikami z wodą
. Skoro załogi mogą z tej wody korzystać, czemu nie mielibyśmy skorzystać i my
. Niedługo potem parę butelek ze zdatną jak się potem okazało do picia wodą wylądowało w naszym bagażniku
.
Skoda na nabrzeżu w Adamas
c.d.n.