8 września, sobota c.d.Z Pollonii wyjeżdżamy wąziutką, mniej uczęszczaną drogą w kierunku wschodniego wybrzeża wyspy. Nic dziwnego, że nie jest uczęszczana, asfalt po chwili się kończy a zaczyna się... kopalnia
. Nie było to zaskoczeniem, wiedziałem, że na piękną plażę w zatoce Voudia nie bardzo mamy co liczyć ze względu na obecność prężnie działającej kopalni odkrywkowej (w której wydobywa się bentonit i perlit) i portu załadunkowego
.
Choć to nie do końca prawda...
, gdzieś tam po cichu miałem nadzieję, że będzie tam może jednak gdzieś w kąciku jakieś sympatyczne i zaciszne miejsce dla nas... Nic z tych rzeczy
, droga od razu poprowadziła nas gdzieś pod górę tak, że nawet samej plaży za bardzo nie dało się zobaczyć. A poza tym musiałem sprytnie i z refleksem manewrować i unikać kontaktu z pędzącymi dosłownie co kilkanaście sekund ogromnymi ciężarówkami
.
Żadnego zdjęcia z Voudii nie mamy, tak więc poszukałem coś w sieci byście mogli zobaczyć jak mniej więcej ta okolica wygląda.
Miejsce tak naprawdę bardzo ładne...byłoby gdyby ktoś nie wymyślił by zbudować tu tę całą maszynerię
.
Voudia odpadła, czyli czas na plan B
. Wciąż uważając na ciężarówki niespiesznie toczymy się to w górę to w dół po... no właśnie, po czym? . Trudno powiedzieć, bo asfalt to nie jest na pewno, szuter też nie bardzo bo zbyt utwardzony (ciężki sprzęt pewnie dawno by to rozjeździł całkowicie). Wąsko jest, gdy olbrzym jedzie z naprzeciwka (pędzi raczej
) czasem trzeba wycofywać do szerszego miejsca by się z nim minąć. Ani tu pięknie, ani ciekawie
, to, którędy jedziemy jakoś nie bardzo się zgadza z tym co wymalowano na naszych mapkach
, są tu też inne kopalnie
, a potrzebnej nam już słodkiej wody ani śladu. Coraz mniej się nam tu podoba, ale ostatecznie dojeżdżamy do miejsca i drogowskazu, który pozwala się zorientować gdzie w ogóle jesteśmy. Skręcam w pylący trakt i po może 2 kilometrach zatrzymuję się pod bramą monastyru Agios Anargiri.
Tu wieje tak, że trudno w ogóle otworzyć drzwi od auta
. Ale krótki rekonesans tuż za bramę kończy się sukcesem i poprawia nam humory, nie tylko jest tam kranik, ale i leci z niego woda
. Nabieramy więc parę butelek zapewniając sobie byt na kolejne 2 dni
.
Monastyr jest zupełnie pusty, jedyni ludzie to kilku robotników którzy dzielnie działają w jakimś pomieszczeniu. Nie ma tu zbyt wiele do oglądania.
c.d.n.