kulka53 napisał(a):weldon napisał(a):Ciekawe, czy Grecy traktują to miejsce tak samo, jak my Grunwald, czy, z braku dodatkowych atrakcji, również omijają szerokim łukiem?
Wydaje mi się, że oni jakkolwiek dumni są ze swej historii i jej znaczenia dla kultury i historii Europy czują się w pewnym sensie pokrzywdzeni z powodu ciężkich doświadczeń jakie musieli znosić przez stulecia najazdów i okupacji tureckiej. Myślę, że mało chyba który naród, tak jak nasz, uwielbia celebrować i przeżywać porażki jakich doznał...
Im więcej czytam, tym stwierdzam radośnie, że nie jesteśmy sami w tym tarzaniu się w dawnych nieszczęściach.
Swodobnie można tu dorzucić Węgrów i Serbów. którzy oprócz tego, że byli przez wieki uciskani, to w minionym wieku stracili dużo terytorium, lub/i znaczna część ich mieszkańców pozostała przez to poza obszarem macierzystego kraju.
kulka53 napisał(a):Ale sądzę, że Grecy nie przywiązują na tyle wagi do swych ruin, co my do naszych historycznych miejsc. Byliśmy już w wielu miejscach związanych z historią czy religią Grecji i mogę powiedzieć tyle, że religia, mimo że nie jest jakoś szczególnie dla nich ważna, jest i tak ważniejsza niż te wszystkie rozsiane po kraju ruiny. O ile w cerkwiach czy monastyrach widywaliśmy Greków, o tyle na terenach wykopalisk byli wyłącznie zagraniczni turyści.
Grecja to kultura bizantyjska i post-ottomańska. To tylko cudzoziemcom sie wydaje, że jest jakaś ciągłość miedzy Grecją współczesną, a antyczną. Trochę tak jakby oczekiwać, że Włosi będą bardziej zwiazani ze starożytnym Rzymem niż włoskim renesansem.
Czytałe też gdzieś, że nawet genetycznie, "prawdziwi Grecy", ci antyczni, to jedynie na kawałku Peloponezu się uchowali, ale nie wiem czy to prawda...
kulka53 napisał(a):Jako wskazówkę "cenową" mogę napisać, że paradoksalnie najbardziej opłaca się pływać na najdalsze wyspy... cena za Milos była porównywalna z Santorini czy Kretą, a i Rodos byłaby zupełnie dobrze do "przełknięcia".
A za Rodos ile wychodziło, pamiętasz może? Do niej zapewne można też sie dostać z Turcji.