Monastyr nie powala, no ale skoro już tu jesteśmy...
Po odwiedzeniu monastyru trzeba wrócić do Mavromati, droga która byłaby dla nas skrótem, okazała się szutrowa
.
Teraz jedziemy już do Kalamaty, to spore miasto przysporzyło nam trochę kłopotów orientacyjnych w zeszłym roku, więc trzeba uważać. Ale, że właściwie całkiem dobrze pamiętam którędy trzeba jechać, nie powinno być problemów. No i mimo pory popołudniowego szczytu przejazd nie nastręcza trudności
. Stacja na której w tamtym roku tankowaliśmy również i teraz kusi niskimi cenami, jednak skutecznie opieram się tej pokusie
, pełny bak to kolejne 30 kg więcej a nas już niedługo czeka być może całkiem niełatwy podjazd drogą na której o asfalcie nikt nie pomyślał
.
Ale to już nie dziś, raczej na pewno nie dziś. Z Kalamaty jedziemy na wschód, przez góry Tajget, tamtędy rok temu jechaliśmy do i z Mistry. Piękna trasa, z tym że wolna, przyspieszyć tu nie da rady zupełnie. Trudno, musimy pogodzić się z tym że szutry zostawimy sobie na jutro, dziś prześpimy się niżej a przy okazji, gdyby pogoda jutro okazała się nieciekawa, zaoszczędzimy sobie i Skodzie uciążliwego podjazdu. Mijamy skręt na Mistrę, mijamy Spartę i od tego momentu zaczynamy bacznie liczyć kilometry i porównywać je z opisem na wydrukowanej już w tamtym roku kartce.
Po co to wszystko i dokąd chcemy dojechać? Do schroniska pod najwyższym szczytem Peloponezu, najwyższym szczytem pięknych gór Tajget. Profitis Ilias, góra o wysokości 2404 m n.p.m. będzie naszym wyzwaniem na jutrzejszy dzień
.
Będzie, albo nie będzie, to zależy od pogody no i od tego czy trafimy gdzie trzeba. Opis dojazdu okazuje się jednak bardzo precyzyjny, wszystko więc przebiega zgodnie z planem, z małym wyjątkiem, zapada już całkowity zmrok
. Tak więc pod górę, te około 700 m do miejsca gdzie nie będzie już żadnych zabudowań pomalutku, na jedynce i dwójce, wciągamy się po ciemku. Z miejscem na nocleg dość tu krucho, chociaż być może za dnia wszystko wyglądałoby inaczej. Ostatecznie zostajemy na sporym placyku tuż za niewielką wsią (czy też może osiedlem letnich domków), ostatnią pod górskim pasmem.
Miejsce jest wygodne, spokojne (dróżką przejechało zaledwie kilka samochodów), z pięknym widokiem na rozświetlone wsie i Spartę leżące niemal 1000 m niżej. My jednak oprócz podziwiania widoków musimy zająć się gotowaniem obiadu i przygotowaniami do jutrzejszej wycieczki, oczywiście chcemy wyruszyć w drogę jak najwcześniej rano.
A to dzisiaj przejechany odcinek po Peloponezie:
A - super plaża na północ od Kalo Nero
B - Mavromati i Messene
C - monastyr Voulkanos
D - Kalamata
E - Sparta
F - nocleg u podnóża Tajgetu.
c.d.n.