Piątek, 16 września
To była kolejna niezbyt już ciepła noc w południowej Grecji. Trochę nas ten klimat rozpuścił
, mówić że 17 czy 18 stopni nad ranem to już chłód
. W każdym razie jest to dla nas bardzo komfortowa temperatura na spanie a już troszkę mniej na wstawanie i poranną toaletę. Na szczęście nie wiało... a mimo tego, że droga przebiegała w sumie dość blisko, była na tyle mało uczęszczana, że w ogóle to nam nie przeszkadzało.
Na słońce o poranku liczyć nie mogliśmy. Nie, chmur nie było, nad nami rozciągało się jak zwykle piękne błękitne niebo. Spaliśmy tak naprawdę w okolicy przypominającej Rivierę Makarską
, co to oznacza, wszyscy wiemy - wysokie góry po wschodniej stronie.... Wyjechaliśmy stamtąd jeszcze zanim słonce wzniosło się na tyle wysoko by zza nich wyjść.
Początkowo przejazd zachodnią stroną północnej części Mani nie był w planie, tzn tak ułożyła się nasza trasa, że po prostu nie bardzo to pasowało. Jednak Małgosi bardzo na tym zależało by być wszędzie
, poza tym trochę zachęcił nas przewodnikowy opis o bizantyjskich kościółkach które można w tej okolicy spotkać. Dlatego już wczorajszy dzień wyglądał jak wyglądał, a dzięki temu znaleźliśmy się tu gdzie się znaleźliśmy.
W tym miejscu wspomnę jeszcze o górach pod którymi spędziliśmy dzisiejszą noc. Wysoki na ponad 2400 m Tajget przyciągał moją uwagę już od dłuższego czasu, a zwłaszcza gdy dowiedziałem się o tym, że może być dla nas dość łatwo osiągalny, zdobycie najwyższego szczytu było jednym z zamierzeń tego wyjazdu. No ale trochę długo zabawiliśmy na Olimpie a potem na Kithirze, na Tajget zabrakło więc czasu. Nie zachęcili nas też spotkani pod Olimpem młodzi ludzie, wg ich relacji szutrowa droga prowadząca w wyższe partie tych gór, w swym końcowym odcinku jest jednak niezbyt dobra i mogłaby okazać się nieprzejezdna dla Skody
, a wtedy łatwość zdobycia najwyższego szczytu przestałaby być tak oczywista.... Mimo to, jeszcze tego pomysłu całkiem na półkę nie odłożyliśmy
.
Mówiąc szczerze, ta cześć półwyspu troszeczkę nas, a zwłaszcza mnie, rozczarowała. Bizantyjskich kościółków faktycznie jest w mijanych wioskach trochę, ale specjalnie zjechaliśmy do nadmorskiej miejscowości Stoupa gdzie miało być ich aż cztery. Stoupa okazała się być nowoczesną miejscowością wypoczynkową z apartamentowcami, a kościółka nie znaleźliśmy ani jednego....tzn nie twierdzę że tam ich nie było, ale zwyczajnie nie rzucił się nam w oczy a i żadnego drogowskazu też nie zauważyliśmy.