Rozbiliśmy się mniej więcej w połowie i zapanowało słodkie nicnierobienie
przerywane co jakiś czas kąpielami w gorącej wodzie mieszanej mimo bezwietrznej prawie pogody ogromnymi
falami. Zabawa w nich była przednia
, ale przy wychodzeniu trzeba było uważać...
Po nacieszeniu się wodą trzeba tradycyjnie trochę pospać
. Potem, wypoczęty ruszyłem na podbój dalszej części Fyri Ammos, by na sam koniec przejść kawałek po skałkach i wdrapać się TAM:
Z daleka wygląda to trochę niepozornie, ale całkiem łatwo tam dotrzeć nie było. Za tym skalnym mini półwyspem leży kolejna spora plaża, Kombonada. Nie miałem ze sobą aparatu...
Małgosia miała, zrobiła więc także zdjęcia odległemu Avlemonas.
W końcu plaża skryła się w cieniu.
Trzeba było się zbierać. Na spokojne ugotowanie sobie porządnego obiadu mieliśmy bardzo dużo czasu, od czasu kiedy zaopatrzyłem nas w krzesełka, stało się to dużo wygodniejsze i przyjemniejsze. Strach pomyśleć co będzie za rok... po powrocie nabyłem jeszcze turystyczny stolik
.
Gdy zabraliśmy się za konsumpcję naszego posiłku, z dołu do wypożyczonego małego autka stojącego koło nas nadeszło dwoje ludzi w średnim wieku, nasi plażowi "sąsiedzi" . Widząc, że jemy kolację pani pożyczyła nam po francusku "Bon apetit" . Merci beaucoup madame
.
W końcu, gdy było już prawie ciemno poszliśmy zażyć wieczornej kąpieli tym razem w słodkiej wodzie. Na niebie pojawił się okrągły księżyc rozjaśniając okolicę nad wyraz mocno. Koniecznie trzeba było to uwiecznić....
.
To też był udany, wspaniały wakacyjny dzień, to jest też świetne miejsce na spokojny nocleg. Idziemy spać... dobranoc
.
Cała dzisiejsza trasa wyglądała tak:
A - plaża Melidoni
B - Monastyr Agiou Anargirou
C - Monastyr Agia Elessa
D - kościół Agios Dimitrios
E - most w Katouni
F - cerkiew, Muzeum Bizantyjskie w Kato Livadi
G - Kithira
H - Kapsali
I - plaża Fyri Ammos
c.d.n.