Dzień piąty, wtorek, 5 sierpnia
Dziś idziemy w GÓRY
Wstajemy skoro świt, jest jeszcze całkiem ciemno. Mimo to wiemy, że pogoda najprawdopodobniej będzie nam sprzyjać, na niebie widać liczne gwiazdy, nie ma wcale wiatru, jest dość chłodno i wilgotno. Na dziś zdecydowaliśmy się na zdobycie szczytu
Maljovica o wysokości 2729 m n.p.m. , jednego z symboli Riły i całej Bułgarii.
Poranna krzątanina przebiega nieco inaczej niż zwykle bo tym razem........... idziemy na przygotowane dla nas śniadanie
. Nie da się ukryć, że dość dziwnie się czujemy, ale czemu nie korzystać z takiej przyjemności, skoro tak się nam trafiło. Tylko co my zrobimy z naszymi przywiezionymi zapasami
Nasz pokój jest na pierwszym piętrze, na drugim znajduje się kuchnia połączona z miejscem gdzie można oglądać telewizję. Nasze zapasy umieściliśmy w znajdującej się tu lodówce. Zażyczyliśmy sobie by właśnie w tej kuchni już wcześnie rano czekały na nas śniadania
tak, abyśmy nie byli ograniczeni czasowo i mogli wyruszać kiedy zechcemy.
No i tak było. I dziś, i przez kolejne 4 dni które mieliśmy spędzić w Madżare. Wybór pozycji śniadaniowych był całkiem przyzwoity, a i ilości jak dla nas zupełnie wystarczające nie tylko na śniadanie, ale i posiłek w ciągu górskiego (lub nie) dnia. Od bardzo lubianych przez Lidię płatków śniadaniowych z mlekiem, przez wędliny, jajka, fantastyczny bułgarski biały ser, tzw cevapci czyli paluszki mięsne które sobie podgrzewaliśmy, po dżemy, miody, nadziewane czekoladą rogaliki, soki i różne rodzaje całkiem dobrego bułgarskiego pieczywa. Nie narzekaliśmy
"Kompleks Maliovica położony na wysokości 1720 m n.p.m. w Rile Północno-Zachodniej u wylotu doliny potoku Maljovica, doskonałe miejsce startu wycieczek na wysokogórskie szlaki. Możliwość przenocowania w noclegowni turystycznej (40 miejsc) lub hotelu Maljovica (200 miejsc). Dojazd asfaltową, o dobrej nawierzchni drogą z Govedarci, parking, liczne wyciągi narciarskie"
Całość opisu brzmi mało zachęcająco dla miłośników samotnych wędrówek, tak jakoś kurortowato
, jednak dla nas ważna była możliwość dojazdu w dobre miejsce wypadowe i możliwość pozostawienia samochodu w bezpiecznym (chyba) miejscu. Od tego miejsca dzieli nas zaledwie 15 km jazdy, mimo to bez zwłoki, odpowiednio przygotowani, wyruszamy około 7 rano.
Droga jest faktycznie dobra, szeroka, od czasu do czasu trzeba uważać na spore wyrwy w asfalcie. Wiedzie cały czas przez gęste lasy świerkowe złożone z potężnych, starych drzew. Na miejscu zastajemy ogromny, wyasfaltowany plac na którym stoją....... 3 samochody. Dołączamy do nich, parking okazuje się bezpłatny, budka do pobierania opłat i szlaban są w stanie dewastacji. Wokół są jakieś budynki, m.in. wspomniany wyżej hotel, jako że nie interesują nas, nie zwracamy na nie szczególnej uwagi. Pierwszy raz w bułgarskich górach, nie bardzo wiemy jak tu wszystko wygląda, jak jest zorganizowane, jakie są zwyczaje....... trochę niepewni wyruszamy. Nie bez pewnego trudu odnajdujemy właściwy kierunek, przechodzimy sporą łąkę przy której faktycznie jak w opisie książkowym jest wyciąg narciarski, noclegownia i kilka pustych restauracji i zaczynamy podchodzenie.
Szlak, a właściwie szeroka górska droga, jest w swej początkowej części podobny do niżej położonych szlaków tatrzańskich, wiedzie przez las i wyżej przez kosodrzewinę. Po lewej stronie minęliśmy obudowane źródło, przeszliśmy też przez porządny drewniany mostek.
Minęliśmy też taki, zjeżdżający w dół, pojazd
Po jakiejś godzinie z okładem i przejściu około trzech kilometrów dochodzimy do położonego na wysokości 1960 m schroniska Maljovica. Tu odbywa się już poranny ruch, ludzie korzystając ze wspaniałej pogody jedzą na znajdujących się na zewnątrz ławach śniadanie, inni przygotowują się już do wyjścia w góry. Sporo osób spało w pobliżu, na położonej przy potoku łączce, w namiotach. To widok dla nas dość niezwykły, bo rozumiem, że w górach typu Prokletje
co poniektórzy
nocują w namiotach, ale tu, w górach typu Tatry, objętych Parkiem Narodowym, jest to zjawisko dość zaskakujące.
Pół godziny odpoczynku i ruszamy dalej. Teraz pokonujemy niezbyt strome podejście do podnóża gór otaczających dolinę. Trasa wiedzie wzdłuż potoku, dookoła rośnie kosodrzewina. Na szlaku jest sporo ludzi, towarzystwo raczej międzynarodowe, łatwo można rozpoznać język francuski, angielski, nawet węgierski, no i oczywiście bułgarski. Polskiego nie słychać................
Słońce jest coraz wyżej i coraz mocniej grzeje. Nauczeni doświadczeniem mamy oczywiście ze sobą czapeczki z daszkiem, tu jednak okazują się one niewystarczające
. wyraźnie czujemy jak słońce przypieka nasze szyje czy policzki. W ruch idą chusteczki do nosa (czyste
), wkładamy je pod czapkę ze słonecznej strony i starając się chronić twarze wyglądamy trochę jak Arabowie
W celu ochrony rąk wkładamy koszule z długim rękawem, nogi chronią nam długie spodnie.
Mijamy symboliczny cmentarz tych, którzy zginęli w górach...........
Dalej jeszcze kawałek płaskiej doliny, na zielonej trawie wśród odnóg strumienia pasie się stadko koni. My przezornie ominęliśmy je łukiem, idące kawałek za nami dwie panie już tak nie zrobiły, wręcz podeszły do koni chcąc zrobić sobie z nimi zdjęcie. Obserwowaliśmy tę scenkę z zaciekawieniem, jedna pani miała aparat, druga starała ustawić się w dogodnej pozycji do fotki, w tym momencie przestraszony czy też zdenerwowany koń złapał w zęby jej plecak i dłuższą chwilę trwało mocowanie kobiety, chcącej go odzyskać, ze zwierzęciem, Udało się, ale ku mojemu zaskoczeniu, kobieta nie zrezygnowała. Dalej pozowała do zdjęć
Jeszcze kawałek idziemy dnem płaskiej doliny i rozpoczyna się stroma wspinaczka po zboczach Eleni Vrhu.
Jakieś 400 m podejścia do dolinki polodowcowej w której leżą Elenskie Jeziora zajmuje nam półtorej godziny, w tym czasie trochę rozmawiam z Bułgarką w średnim wieku, do pewnego czasu gdy dawała radę po rosyjsku, było ok, po przejściu na bułgarski kompletnie przestałem ją rozumieć
. Ale przynajmniej dowiedziałem się co nieco o kursowaniu kolejki pod Musałę
, co miało dla nas duże znaczenie.
W końcu jest, największe z Jezior Elenskich, położone na wysokości 2470 m n.p.m. Bardzo tu pięknie, z jeziora wypływa potok, a my na pięknej zielonej trawce obok niego robimy sobie krótki odpoczynek. Od zachodu jezioro otaczają ściany Maljovicy, podobno najciekawsze jej fragmenty są ulubionym miejscem bułgarskich alpinistów. Dolinę zamyka
Eleni Vrh, po drugiej jej stronie wznosi się piękny i potężny
Orlovec, a za nim najwyższy szczyt tej części Riły,
Goljam Kupen 2731 m n.p.m. . Bardzo zaskakujące jest to, że tyle tutaj śniegu
, widać go w różnych miejscach i są to naprawdę spore ilości. Wydawałoby się, że w położonych tak daleko na południe górach w lecie nie powinno być śniegu, tymczasem jest go z pewnością sporo więcej niż w Tatrach, no ale jednak wysokości n.p.m. są tu o kilkaset metrów większe.
Kolejne 300 m podejścia na grań prowadzącą już do szczytu Maljovicy też jest bardzo strome.
Widoki na oddalające się w miarę podchodzenia jezioro:
Po wyjściu już na grań otwierają się widoki na drugą stronę, między innymi w dole widać sławny Rilski Monastyr:
Czeka nas jeszcze teraz długa wędrówka wzdłuż grzbietu.........
Widoki na południowo-zachodnią część Riły
I na najdalej na zachód położoną część
W dole widać szlaki prowadzące na przełęcz Razdeła i do Monastyru Rilskiego
Widok poglądowy na naszą trasę, kompleks i schronisko Maljovica oraz Maljoviszki Ezera
Riła Północno-Zachodnia
NA SZCZYCIE
Świat u mych stóp......... , 7 miejsce w konkursie "Podróże Cromaniaków 2008"
Na szczycie było naprawdę sporo ludzi, jednak z upływem czasu odchodzili, a nowi jakoś nie pojawiali się, w końcu zostaliśmy całkiem sami. No i bez przeszkód mogliśmy sobie zrobić zaprezentowaną wyżej sesję fotograficzną no i filmową. W sumie byliśmy na Maliovicy jakieś dwie godziny, było wspaniałe, słoneczne, ciepłe popołudnie, niezwykle piękne widoki, no i drugi co do wysokości (po Titov Vrhu) zdobyty przez nas szczyt. Nie dało się uniknąć ciągłego porównywania odkrytej przez nas dziś Riły z innymi znanymi górami, zwłaszcza z Tatrami, czuliśmy się tak jakby jednocześnie w Tatrach Wysokich i Zachodnich. Te formacje zdecydowanie różnią się przecież charakterem, Riła, tak na pierwszy rzut oka wydaje się być dokładnie wypośrodkowana
panoramy
Widok na wschód, szczyt Maljovicy, Goljam Kupen, w dole Elenskie Ezero
Widok na południowy wschód, przed nami prawie cała Riła i droga podejściowa na Majlovicę
Widok na zachód, na pierwszym planie Zeleni Kamyk, Dodov Vrh, Urdini Ezera, dalej pasmo Otowiszki Rid
...............i zbliżenie
No i nadszedł czas powrotu
. Nasze powroty trwają może i krócej niż podchodzenie, ale nie jest to jakaś duża różnica. Lidia, jako osoba z podatnymi na skręcenia kostkami i wrażliwymi na urazy kolanami, musi szczególnie uważać i schodzić wolno. Bardzo przydatne dla niej są kijki, pomagają utrzymywać równowagę, odciążają nieco stawy, przy podchodzeniu część obciążenia przenosi się na ramiona. Ja też jakoś nie lubię zbiegania
, no chyba, że zsuwanie po piargach się przytrafi, wtedy jest całkiem szybko i miło
.
Tak więc nieśpiesznie tracimy wysokość n.p.m. , zbliżamy się do jeziora i ku wielkiemu zaskoczeniu widzimy, że dwóch młodych Czechów, którzy wyprzedzili nas nieco wcześniej właśnie zanurza się w jego wodach
. Zjawisko w Tatrach nie do pomyślenia, jak się okazuje w Rile jak najbardziej na miejscu
........... Pomijam fakt temperatury wody
, choć najwyraźniej i na nich nie pozostawała ona bez znaczenia, wydawali dzikie okrzyki radości
, popływali i szybko opuścili wodną toń. Dziś tak naprawdę upału nie było, zresztą na tej wysokości chyba nigdy nie jest tak, że ciężko wytrzymać, ale pamiętam jak czułem się po wizycie w kanionie Mrtvicy w upalny dzień i jaką przyjemnością było wtedy wieczorne zanurzenie się w lodowatych wodach tejże rzeki
Niżej obserwujemy wszechobecne w Rile stada koni
Już niedaleko jest do schroniska gdy napotykamy sporą grupę ludzi, którzy właśnie znaleźli miejsce na rozbicie namiotów i nocleg na dziko. To porządnie wyekwipowana grupa Czechów, kobiet i mężczyzn w średnim wieku, było ich przynajmniej ze 30 osób. No i kolejne zaskoczenie, jednocześnie spora zaleta tych gór, możliwość dzikich noclegów ot tak, w praktycznie dowolnym miejscu.....................
Ostatnie zdjęcie, zdobyta Maljovica w promieniach zachodzącego słońca.............
Pierwszy kontakt z Riłą pozostawił nam naprawdę ciepłe, sympatyczne, dobre wspomnienia. Nie żałujemy, że zdecydowaliśmy się na przyjazd i spędzenie tutaj naszego letniego urlopu............
c.d.n.