poniedziałek c.d.
Kolejne zadanie na dziś przed nami, teraz czeka nas przejazd przez Sofię. Od Slivnicy droga jest szeroka, ma po 2 pasy w każdą stronę, a mijane tereny, no cóż, nie zachwycają jakimiś pięknymi krajobrazami, wszędzie ciągną się nijakie, niewysokie, bezleśne, trawiaste wzgórza.
Sofia ma obwodnicę
. Ten optymistyczny fakt został zakodowany w mej głowie już od pierwszego rzutu oka na mapę kilka lat wcześniej, takie duże czerwone kółko wokół miasta. Jakoś umknął mojej uwadze fakt, że stolica BG liczy sporo ponad milion mieszkańców i obwodnica może być...........zakorkowana
. Zwłaszcza, że jak się szybko okazało, obwodnica to zwykła, dziurawa dwupasmówka, (taka w polskim stylu) wiodąca na dodatek obrzeżami rozrastającej się aglomeracji. A czekało nas pokonanie niebagatelnego, bo około 20 kilometrowego jej odcinka, zamierzałem bowiem zjechać dopiero w drogę na Samokov. Oszczędzę sobie i Wam opisu jak miło
jechało się w trzydziestostopniowym upale prawie cały czas w korku. O tym, ile to trwało i w jaki sposób się poruszaliśmy niech świadczy fakt, że już pod koniec jazdy nią postanowiłem uzupełnić wyraźnie opustoszały bak, który był pełny jeszcze 100 km wcześniej w Pirocie
. Spalanie ok. 20 l/100 km w Skodzie nie jest zjawiskiem normalnym
. Na porządnej stacji Shell na której tankowałem, po raz pierwszy zauważyłem zwyczaj panujący na bułgarskich stacjach, mianowicie obsługa nie dość, że nalewa paliwo, to jeszcze myje przednią i tylną szybę............ parę groszy wypada zostawić.
Aha, no i żeby nie było, obwodnica jest przebudowywana/remontowana/budowana w nieco innej lokalizacji. Za jakiś czas stolica Bułgarii może doczeka się porządnego, z prawdziwego zdarzenia "ringu".
Sześćdziesięciokilometrowy odcinek Sofia-Samokov jest bardzo przyjemny, jakby na przekór tak nieprzyjaznym, betonowym i nieodległym przedmieściom stolicy. Po drodze mija się zbiornik wodny na rzece Iskyr, niewiele widać, bo cała prawie trasa przebiega przez świerkowe lasy. Jezioro jest właściwie prawie niedostępne bo jego brzegi są pozagradzane, zapewne są tu jakieś ośrodki, czy też zwykłe, wykupione, prywatne działki. Mijamy niczym nie wyróżniający się Samokov, podgórskie miasteczko. Ciekawi byliśmy jak będzie w takim miejscu z noclegami, ale jakoś nie zauważyliśmy szczególnie dużo napisów typu sobe, pokoje itp. To znaczy wcale takich napisów nie było........... Hotel, owszem był jeden czy drugi, ale to nas niespecjalnie interesuje. No ciekawe jak będzie dalej
. Jeszcze kilka kilometrów i jesteśmy u celu.
Tyle wiedziałem o naszym celu przed wyjazdem.......
"GOVEDARCI - miejscowość letniskowa położona na północnych stokach Riły na wysokości 1160 m n.p.m. na prawym brzegu rzeki Czerni Iskyr, kilkanaście km na południe od Samokova. Dobry punkt wypadowy w rejon Riły Północno-Zachodniej i Środkowej. Leży przy drodze do uczęszczanego centrum ośrodków wypoczynkowych Maljovica a w samej miejscowości można znaleźć nocleg w prywatnych kwaterach"
Tymczasem okazuje się, że Govedarci to zwykła, duża wieś z dziurawymi, asfaltowymi ulicami i domami, na których wcale turysto nie uświadczysz szczególnie dużo napisów "stai" czyli pokoje, co wiemy z przewodnika. Objeżdżamy wieś w kółko, zaglądamy w różne uliczki........ trzeba pytać.
W pierwszym domu nie wynajmują pokoi, w drugim również, w trzecim, o nazwie Hotel, nikogo nie ma, w czwartym z napisem "stai" nie ma ale......miejsc, w piątym nikogo nie ma....... Ale trafiliśmy
. W końcu udajemy się do do jakichś "stajów" w centrum wsi, tu miejsc nie ma, ale będą od jutra
. Cena super zachęcająca, bo 15 lv za pokój, oglądam wnętrze, cóż, są to zwykłe pokoje bez łazienek, może jakoś przeżyjemy te kilka dni.
Nie wspomniałem jeszcze o pewnym bardzo istotnym fakcie a mianowicie o języku porozumiewania się z mieszkańcami
. Otóż oczywiście bułgarskiego nie znamy, a już 2 lata temu w Macedonii okazało się, że jest zupełnie dla nas niezrozumiały i trudno się z tej mowy cokolwiek domyślić. Nie jestem językoznawcą, sądzę jednak na podstawie doświadczeń, że to właśnie ten słowiański język jest chyba najmniej podobny do polskiego......... Próby dukania jakichś zwrotów wyczytanych z przewodnika nie wypadają najlepiej
, dlatego już po raz kolejny bardzo przydatna okazała się nabyta przez nas w przeróżnych szkołach czy uczelniach znajomość języka rosyjskiego. To, że łatwo czytamy wszelakie cyrylicowe napisy to wiadomo, ale znacznie łatwiej było (i jeszcze będzie) porozumiewać się ze znającymi w większości język "wielkiego brata"
Bułgarami.
No więc wstępnie umówieni po rosyjsku z miłą panią, że przyjedziemy zakwaterować się jutro rano stwierdzamy, że chyba przyjdzie spędzić nam kolejną noc w aucie
. No czwarta noc z kolei to już lekkie przegięcie
, zwłaszcza, że tracimy jeden dzień pobytu
, ale cóż, przy Govedarci płynie rzeczka, a jadąc tu widzieliśmy sporo odpoczywających nad nią ludzi. Znajdziemy jakieś miłe miejsce i się prześpimy. Ale jadąc, w przysiółku o nazwie Madżare widzimy strzałkę i napis hotel. Może zapytamy jeszcze tam? . Skręcam, w końcu nie pytamy w hotelu bo strzałka była, ale który z kilku domów to ten hotel
, napisu nie ma na żadnym. Zachodzimy do ładnie wyglądającego, nowego domu i zagaduję do dwu siedzących przed nim pań. Zacząłem po rosyjsku i.......... źle trafiłem, bo to były Angielki
Nieźle nas to zaskoczyło, gdy się okazało, że to właścicielki tegoż domu są
, ale fakt jest taki, że kwaterę u nich załatwiliśmy
. Tanio nie było
, bo 50 lv
za pokój z łazienką, ale za to też ze śniadaniem.............
Okazało się, że dom był zupełnie nowy i pusty, właścicielka nastawiła się raczej na działalność w okresie zimowym, a jej rodzice w wieku przedemerytalnym przyjechali tu spędzić urlop i nazajutrz mieli odlecieć z Sofii na Wyspy. Tak więc w tym ładnym i wielkim domu mieliśmy być praktycznie zupełnie sami..........
. Pokój co prawda nie jest zbyt duży, ale za to z balkonem, zatem część naszych bagaży ląduje właśnie tam. Jest czysto, schludnie, sympatycznie. Rozpakowujemy część rzeczy, gotujemy porządny obiad, odpoczywamy.............
Widoki z balkonu
Wieczorem wychodzimy na króciutki spacer nad płynący nieopodal potok. Siadamy na kamieniach, zanurzam nogi w chłodnej górskiej wodzie. Obserwujemy z oddali jakieś wycinki wiejskiego, codziennego życia, starsze kobiety pędzą z pastwisk krowy, inne przeganiają stadko koni ze spętanymi nogami. Cisza, spokój, szum płynącej w strumieniu wody.
Jesteśmy w bułgarskich górach.....................
c.d.n.