Dzień piętnasty, sobota, 14 sierpnia
Kolejny poranek i po raz kolejny nad głowami mamy piękne niebo a trawy pokryte są obfitą rosą. Zapowiada się piękny dzień.... szkoda, że to już ostatnie momenty naszej przygody z Rumunią
. Nie śpieszymy się, choć droga przed nami daleka a i plany na dziś jakieś tam mamy
, musimy poczekać, aż słońce wzejdzie na tyle wysoko by całkowicie osuszyć nasz namiot. Nie doczekaliśmy się... pojechał dalej mokry, wysechł dopiero w domu.
Pierwsze kilometry pokonujemy z pewnego rodzaju sentymentem, to przecież okolice Hunedoary odwiedzonej przez nas rok wcześniej. Ale za Devą wjeżdżamy w całkiem nowe okolice, całkiem ładne, pagórkowate, urozmaicone, pokryte łąkami, polami i zagajnikami. Do pełni szczęścia brakuje tylko spokojnej jazdy, bez obawy o stan zawieszenia
, cały odcinek Deva-Oradea jest w fatalnym stanie i nie polecam nikomu jazdy tamtędy.
Zanim jednak dojedziemy do Oradei, kawałek wcześniej, przed Beius, skręcimy sobie w prawo. Około 10 km od głównej drogi, w miejscowości Chiscau znajduje się jedna z wielu rumuńskich jaskiń,
Pestera Ursilor czyli Jaskinia Niedźwiedzia. Uważana jest za jedną z najpiękniejszych a jednocześnie jest bardzo popularna od czasu, gdy w 1975 r znaleziono tam kości około 140 niedźwiedzi żyjących tam 15 tys. lat temu. Głaz oderwany od stropu odciął drogę wyjścia i zamknął zwierzęta wewnątrz groty, nietrudno się domyśleć, że pożarły się one nawzajem.....
Do jaskini nietrudno jest trafić, po pierwsze są drogowskazy, po drugie, weekendowy ruch jest tak duży, że dobrze widać dokąd powinniśmy jechać
. We wiosce jest sporo parkingów, nam udaje się zajechać na fajne ocienione miejsce. Oczywiście wszędzie jest pełno kramów z dobrami wszelakimi, zarówno z chińskim badziewiem, rumuńskimi pamiątkami, jak i z własnymi wyrobami okolicznych mieszkańców. Podchodzimy do wejścia do jaskini, kłębiący się tłum daje nam nadzieję, że niedługo będziemy mogli wejść do środka
. Kupuję bilety, ceny nie pamiętam ale nie były ani szczególnie tanie ani też zbyt drogie. Godzin wejść w letnie weekendy raczej nie ma, po prostu gdy jedna grupa jest w połowie zwiedzania, druga właśnie wchodzi..... i tak co około 20-30 minut.
Nie mamy zdjęć ze środka, nie wolno oczywiście ich robić, a nie wykupiliśmy pozwolenia bo wiadomo jaka byłaby ich jakość
. Przewodnik coś tam opowiada.... niewiele udało się nam z tego zrozumieć
, ale nie ubolewaliśmy nad tym zbyt mocno. Jaskinia jest faktycznie ładna, choć nie wyróżnia się niczym szczególnym od tych, które już wcześniej widzieliśmy na Słowacji i w Słowenii. No może oprócz niedźwiedziego cmentarzyska....
Tak to wygląda w środku...
LINK
Po wyjściu trzeba zejść nieco w dół ścieżką tak obstawioną kramami, że idzie się gęsiego
, a każdy sprzedawca namawia by kupić coś właśnie u niego
. Ciekawe zjawisko... nawet u nas nie ma aż takiej ilości kramów w miejscach turystycznych. W efekcie coś tam sobie na pamiątkę kupiliśmy... no i oczywiście po raz kolejny także i rumuński specjał cynamonowy powędrował do naszych żołądków
.