Ok, zmarnowaliśmy pół dnia, zwiewamy stąd. Dziurawą, ale jednak asfaltową
drogą zmierzamy do Buzau. Jeszcze jeden obrazek z okolicy...
Po drodze, widząc sprzedawane nieomal przy każdym domu arbuzy kupujemy sobie jednego. Miałem w portfelu jeszcze tylko 2 leje drobnych, wziąłem je i wręczyłem starszemu człowiekowi mówiąc "mic" , że chcę niedużego arbuzika za te moje 2 złote
. Pan tylko się uśmiechnął i wziął pierwszego z brzegu.....
Mijamy nieciekawe, złożone z nowych bloków centrum Buzau, zaraz potem skręcamy w boczną drogę na miejscowość Slobozia. Jest gorąco, popołudniowy upał na zakarpackich równinach porządnie daje się nam we znaki. W Slobozi uzupełniam opustoszały bak w paliwo, teraz mamy drobne i będziemy mogli kupić sobie jeszcze jakieś arbuzy, których sprzedaje się w tej okolicy pełno i za grosze. Niedługo dojeżdżamy do jedynej rumuńskiej autostrady
i kierujemy się na wschód. Nad morze
.
Autostradą jedzie się świetnie i jak na nas szybko. Szosa jest prawie pusta, kilometry uciekają jeden po drugim. Ale my jedziemy tylko kawałek, dalej autostrady nie wybudowano
. Jest ona bezpłatna, jednak za przejazd mostem na Dunaju trzeba zapłacić o ile dobrze pamiętam 11 lei. Potem jest już gorzej, zwykła jednopasmowa droga, w naszą stronę jedzie się w miarę normalnie, natomiast w drugą
ciągnie się kilkunastokilometrowy korek. Szok. Czegoś takiego jeszcze chyba nigdy nie widziałem
. Ok, są wakacje, a to jest droga łącząca stolicę z wybrzeżem nad które można wyskoczyć autostradą nawet na jeden dzień..... ale dziś nawet nie jest weekend, jest zwykły poniedziałek
.
W pewnym momencie skręcamy w boczną drogę na północny wschód. Powoli zbliża się wieczór, trzeba znaleźć sobie miejsce na nocleg, bo do morza to my już dziś nie dojedziemy, choć jest tak blisko. Niestety, zmagania z błotem spowodowały takie opóźnienie...... Łatwo nie było, bo wszędzie ogromne pola, tereny kompletnie nieciekawe, ale udało się na wielkiej łące znaleźć dobre miejsce i na auto i na namiot. Mimo tego, że powoli zapadają ciemności, jest taki upał, że ciężko oddychać. Rozbijamy namiot i gotujemy obiad już przy świetle bagażnika i latarki.... tu na wschodzie jednak bardzo szybko kończy się dzień, nawet w lecie. Na koniec ożywcza i niezbędna dziś jak chyba nigdy kąpiel..... to był trudny dzień. Teraz możemy odpocząć....
A oto mapki z trasami:
szczegółowa
i ogólna
A - miejsce noclegu
B - wulkany błotne Paclele Mari
C - Chilile
D - płaskowyż solny Meledic
E - Buzau
F - Slobozia
G - koniec autostrady i most na Dunaju
H - nocleg w Dobrudży
c.d.n.