Dzień ósmy (piątek) 17.08 - Crna Glava
,
Zdecydowaliśmy się dziś na realizację kolejnego zaplanowanego wyjścia, tym razem na najwyższy szczyt pasma Bjelasica (2139 m n.p.m.), objętego jednym z czarnogórskich Parków Narodowych.
Mapka dojazdu do początku szlaku na Crną glavę, napis został na mapie źle umieszczony, stąd skreślenie i umieszczenie go tam gdzie powinien być
W czasie pakowania się widzimy, że słońce zaczyna wychodzić znad gór i oświetla swoim blaskiem Komy, takiego widoku nie podarujemy. Lidia wyskakuje z domku i wybiega na zewnątrz Eko Katunu, aby uwiecznić cień góry. Wschód słońca jest w niezwykle złotym odcieniu.
W ciągu kilku minut zmienia się barwa oświetlenia Komów na zwykły żółty i jest już po czarującym wczesnym poranku.
Komovi w promieniach wschodzącego słońca
Cień Koma Vasojevickiego na Komie Kuckim
Zatem znów z samego rana ze Stavnej jedziemy w kierunku Andrijevicy, a w niej skręcamy tym razem w lewo, w stronę miasta Berane. Kilkanaście km mkniemy świetną, szeroką i pustą szosą, ale do samego miasta nie docieramy. Tuż przed nim odnajdujemy nieoznaczoną drogowskazem drogę do wsi Lubnice, dla upewnienia się czy dobrze jedziemy pytam miejscowych. Droga jest dobra, prowadzi malowniczym przełomem rzeczki Bystricy. Jadąc nią ok. 10 km do wsi, zauważam oryginalny sposób łatania ubytków w niezłym asfalcie, otóż jeździ po drodze człowiek z taczkami wypełnionymi piaskiem, który w małe i większe dziurki wsypuje tenże piasek i następnie go ubija łopatą i nogami
No cóż, co kraj, to sposób łatania dróg, zawsze to na jakiś czas pomoże. Do pierwszej porządnej ulewy...........
Skałka przy drodze do Lubnic
Lubnice to duża wieś z nowo wybudowaną cerkwią, której miedziany dach z daleka błyszczy w słońcu. Skręcamy w wąską, boczną dróżkę (odnalezioną nie bez trudu, oczywiście bez jakiegokolwiek drogowskazu
) i po 3 km jazdy jesteśmy wznacznie mniejszej od Lubnic wsi Kurikuce. Tu asfalt się kończy, a my po szutrze powoli bujając się na większych kamieniach jedziemy pod górę. Naszym celem jest planinarski dom Suvodo, położony na wysokości 1300 m., to przy nim zaplanowałem pozostawić samochód. Do przejścia na Crną Glavę będziemy mieli zatem ponad 800 m. do góry. Schronisko jest oczywiście zamknięte i w ogóle wygląda na nieużywane, a sam budynek jest spory i trochę zdewastowany.
Na żółto zaznaczona droga przebyta samochodem, a na zielono szlak na Crną Glavę 2139 m n.p.m.
Zostawiamy samochód w cieniu dorodnych świerków, odnajdujemy szlak prowadzący boczną leśną drogą spokojnie nadającą się do dalszej jazdy osobówką i zaczynamy podchodzić. Od samego początku towarzyszą nam liczne muchy, otaczają nas stadami i uprzykrzają życie. Przeszkadza to zwłaszcza Lidii, która (jak to kobieta
) posmarowała twarz kremem chroniącym od nadmiernego napromieniowania, czym prowokuje spore ilości owadów do siadania na sobie. Żadna to oczywiście przyjemność, zatem mimo podchodzenia i panującego upału jest zmuszona do osłaniania głowy koszulą i chusteczką, potem drugą koszulą, zakrywająca ją jak najszczelniej.
Droga prowadzi cały czas gęstym świerkowym lasem i od razu stwierdzam, że musimy uważać, żeby nie zgubić szlaku, oznaczenia są bowiem rzadkie i ledwo widoczne. A w pewnym momencie będziemy musieli z drogi zejść w boczną ścieżkę. No i oczywiście i tak przegapiamy wyblakłą strzałkę na kamieniu, idziemy inną drogą i dopiero po około 2 km stwierdzamy, że coś jednak jest nie tak, musimy wrócić. Wreszcie trafiamy na właściwą drogę, potem skręcamy w boczną dróżkę nadal prowadzącą lasem. Po raz kolejny utwierdzamy się w przekonaniu, że Czarnogóra i jej szlaki są raczej 'dla odpornych'.........
Na początku droga jest szeroka i miejscami rozjeżdżona przez traktory bądź inne leśne maszyny (a może konie), ze stromego zbocza ściągane są wycięte bądź powalone drzewa. Potem droga zanika i dalej prowadzi już tylko wąska ścieżka, sądząc po śladach odbitych na ziemi wydeptana głównie tym razem przez krowy
Wzdłuż ścieżki rosną dorodne krzaki malin z których zwisają piękne owoce, z chęcią się nimi raczymy, co nieco spowalnia naszą wędrówkę.........
No i w pewnym momencie napotykamy stadko około 10 krów, omijamy je łukiem i dochodzimy do małego katunu. Oznaczeń szlaku już nie widać ale z mapy wynika, że przez niego mamy przejść. Jest tu kilka na wpół zrujnowanych drewnianych chat, ale jedna wyraźnie jest zamieszkała, widać zagrody i unoszący się z komina dym.
Gdy podchodzimy bliżej nagle w naszym kierunku startują spod domu z głośnym ujadaniem 2 wielkie pasterskie psy i w mgnieniu oka są już prawie przy nas
Przerażeni stajemy jak wryci mając nadzieję, że to nas uratuje (w końcu weszliśmy na ich teren...........), lub, że ktoś słysząc hałasy w jakiś sposób je okiełzna. Prawdziwa okazuje się druga wersja, z chaty wybiega kobieta i głośno krzyczy na psy, a te z niechęcią wracają rzucając ku nam nieprzyjazne spojrzenia i szczerząc kły warczą. Gdy po chwili decydujemy się ruszyć z miejsca, scenka się powtarza, psy znów ruszają w naszą stronę, a krzyki kobiety z trudem powstrzymują je przed rzuceniem się na nas. Z domu wychodzą jeszcze mężczyzna i młoda dziewczyna i też próbują uspokoić psy, te w końcu zostają zamknięte w zagrodzie. Szybko przechodzimy dalej odprowadzani zdziwionymi spojrzeniami pasterskiej rodziny i ujadaniem psów. To była naprawdę nieprzyjemna przygoda powodująca znaczne przyspieszenie bicia naszych serc a wszystko działo się oczywiście znacznie szybciej niż mi się to udało opisać. Teraz jakoś się udało ale przecież będziemy tędy jeszcze wracać................
Szlaku ani żadnej ścieżki już nie ma, las też się skończył, powoli podchodzimy na przełaj po stromym trawiasto jałowcowym zboczu próbując uspokoić bicie serc, podczas podchodzenia nie jest to łatwe
Okazuje się na szczęście, że obraliśmy dobry kierunek bo w końcu dochodzimy do jeziora.
Veliko Ursulovacko Jezero 1900 m n.p.m.
Jedna z tych górek to najwyższy szczyt Bjelasicy - Crna Glava 2139 m n.p.m. Która? Nie widać wydeptanej ścieżki, nie widać nikogo kto by szedł do góry lub z góry. Jak wejdziemy to się przekonamy
To Veliko Ursulovacko Jezero, położone na wysokości 1900 m. Jest pusto, jedyne 3 widoczne osoby to lokalni zbieracze jagód czeszący krzewy specjalnymi grzebieniami.
Postanawiamy trochę odpocząć. Zdejmuję buty i wchodzę do wody, jest ciepła i przyjemna. W pewnym momencie jednak zauważam na nodze pijawkę
co zmusza mnie do rezygnacji z kąpieli i natychmiastowej ewakuacji
Po skonsumowaniu kanapek ruszamy w stroną niedalekiego już szczytu.
Obchodzimy jezioro i idziemy na drugi brzeg
Jagody, kwiaty, kosodrzewina i zarośla
Po nikłej ścieżeczce prowadzącej w górę widać jak niewielka ilość ludzi miała ostatnio w planie jego zdobycie. Po godzinie dość stromego podejścia stajemy na szczycie, widoki nie są może szczególnie imponujące, ale rozległe. Na północy, za pobliskimi trawiastymi szczytami innego pasma Bjelasicy ciągną się niewysokie pasma należące już do Serbii, na zachodzie najbliższa jest Sinjajevina, na południu za odległymi szczytami Komovi majaczą na horyzoncie Prokletje, a na wschodzie z pomocą mapy rozpoznajemy Hajlę. Niestety jakikolwiek odpoczynek jest wykluczony, szczyt opanowały stada drobnych (żeby brzydko nie powiedzieć upierdliwych
) muszek wchodzących do oczu, uszu i nosa. Te już mnie nie oszczędziły, tak samo jak Lidia muszę się od nich opędzać. Po wpisie do zeszytu i uwiecznieniu widoków aparatem i kamerą szybko uciekamy. A taki piękny, letni dzień się zapowiadał. 'Nie chwalcie dnia przed zachodem słońca'...........
Za nami najwyższe to Komovi, na horyzoncie Prokletje
Najbliższy szczyt Crnej Glavy Zekova Glava 'ozdobiony' kilkoma antenami, w dole jezioro Pesica
Komovi - to te na drugim planie
Czarne maleńkie kropeczki na zdjęciu to miliony muszek, trudno z nimi wytrzymać
Muszki atakują aparat
Na szczycie Crnej Glavy
'Jędrne' ................pagórki
W głębi szczyt Razvrse 2033 m n.p.m.
Ostatni szczycik po lewej to Bjelogrivac 1970 m n.p.m.
Strmenica 2122 m n.p.m.
Panorama w kierunku północnym
Pod szczytem spotykamy sześcioosobową grupę młodych Polaków z którymi długo rozmawiamy. Są w Czarnogórze pierwszy raz, byli już w Durmitorze, teraz idą przez Bjelasicę i chcą dojść do Komów, no a potem zwiedzić wybrzeże. A najbliższą noc planują spędzić nad jeziorem Pesica.
Crna glava porośnieta jest kosodrzewiną, jagodami i dzwonkiem
Zostajemy nad jeziorem na dłużej delektując się tą uroczą chwilą po wczorajszym upalnym dniu w kanionie Mrtvicy i dzisiejszym wejściu na Crną glavę. Większe chmury gdzieś się wyniosły, atakujących muszek i much już nie ma, zbieracze jagód napełnili swoje kosze, plastikowe pojemniki i wiadra i zniknęli.
Zrobiło się bardzo spokojnie i przyjemnie.
Widok jeziora podczas zejścia ze szczytu w popołudniowych promieniach słonecznych
Crna glava - kopuła szczytowa
Podczas schodzenia znad Ursulovackog Jezera w dół, ku wielkiemu naszemu zaskoczeniu stwierdzamy obecność na kamieniach oznaczeń szlaku
, których wcześniej nie było. Wyraźnie są świeże, dopiero co namalowane............ Po chwili dostrzegamy dużo niżej dwójkę młodych ludzi z puszkami farby malujących te właśnie oznaczenia. Potem w lesie giną nam już z oczu, zostają namalowane przez nich czerwono białe kółka lub po prostu czerwone paski. Śmiejemy się, że właśnie dla nas je namalowali żebyśmy z powrotem nie zabłądzili
Ale co nam po znakach skoro i tak idąc już przez las musimy szerokim łukiem ominąć pechowy katun oraz luźno pasące się w jego pobliżu konie. Na szczęście idziemy tak daleko, że psy nas nie wyczuły bo nawet nie słyszymy ich szczekania...........
Około 19 jesteśmy już przy samochodzie. Jadąc odcinkiem bardzo wąskiej asfaltówki z Kurikuce do Lubnic cudem unikam czołówki z pędzącym z naprzeciwka Golfem, który nagle wypadł zza zakrętu. Mijamy się dosłownie o centymetry zjeżdżając daleko w trawy pobocza. Tak, jeżdżenie po wąskich i krętych drogach Czarnogóry dostarcza sporo adrenaliny..........
cdn...................