Dzień dziewiętnasty, 22 września c.d.
Naszym celem jest położona jeszcze dalej, w mniejszej zatoce plaża Pennes. Małe szanse są by tam nie wiało
ale może tam, przy morzu, osłonięci wysokimi górami będziemy mogli chociaż trochę od niego odetchnąć i spędzić dzisiejszy dzień. Skręcamy z asfaltu na szeroką szutrówkę. Sprzeczne miałem informacje na temat dojazdu do tej plaży, od takiej, że prowadzi tam "wygodna droga" , do takiej że ciężko się tam dostać nawet samochodem terenowym
. Bardzo szybko okazało się, że prawda jak zwykle leży pośrodku.......
Na początku było ok, normalny szuter. Potem, gdy teren zaczął się obniżać, pojawiły się spore, luźno leżące kamienie. A gdy teren zaczął się bardzo mocno obniżać......zrozumiałem, że tym autem, po tej drodze, do tej plaży nie dojedziemy. Nie chcę powtórki z Bośni
znów mogą być kłopoty ze stromym podjazdem po luźnych kamieniach pod górę. Na szczęście było w miarę szeroko i zjechawszy jeszcze trochę znalazłem dogodne miejsce do nawrócenia. No więc wracamy
, sądziłem że znacznie mniej już obciążony samochód poradzi sobie jakoś z pokonaniem podjazdu.....oczywiście tradycyjnie już w takich sytuacjach odciążyliśmy go również z Małgosi
.
Na początku jakoś szło, ostrożnie pokonywałem metr za metrem. Gdy wydawało się, że do celu, do bardziej płaskiego miejsca jest tuż tuż, niestety, nie daliśmy już rady...... Silnik wył, kamienie leciały spod kół, koła kręciły się w miejscu a czerwonawy pył unosił się wysoko w powietrze i osiadał na aucie.....koszmar..... Kilkakrotnie próbowałem zjeżdżać kilka, kilkanaście metrów w dół i rozpędzić auto by pokonać to jedno, jedyne miejsce, nic z tego. Decyzja mogła być tylko jedna
, wyciągnąć wszystko z samochodu by jeszcze bardziej go odciążyć...... Na kamienie wędrują więc zapasy wody i wszystkie torby z rzeczami, nawet zawartość boxa. Musi pomóc, nawet nie chcę myśleć co będzie jak i tym razem nie uda się nam podjechać
. Włączam silnik, nabieram głębszy oddech, zaciskam zęby......gaz.....jeeeeeest, podjechałem
, udało się, pokonałem te wredne kamienie, tę wredną stromą drogę, po raz kolejny się udało.