Nie mogło być inaczej
, wracamy do samochodu i....... nie możemy go znaleźć
. Nie, nie stanąłem na zakazie i nie został odholowany
, po prostu kompletnie pogubiłem się w topografii miasta
. I nawet dzielnie dzierżony w dłoni przewodnik z planikiem wcale nie pomógł, naprawdę czułem się zdezorientowany i wkurzony na siebie
gdy staliśmy bezradnie na jakimś rogu nie wiedząc w którą stronę teraz. Ale za to trafiliśmy na taką, nową wprawdzie, ale ładną cerkiew.
W końcu, na spokojnie porównałem kierunki na mapce z ulicami, postudiowałem ich nazwy i trafiliśmy do naszego autka. Wyjazd z miasta również nie był bezproblemowy..... próbując tego dokonać patrząc na plan, znalazłem się po chwili dokładnie w punkcie wyjścia
. Teraz już porządnie wkurzony
, nie chcąc wyjść przed kobietą na kompletnego ofermę
postanowiłem kierować się.....na słońce
. Co prawda za chmurami nie było go widać, ale mniej więcej można było stwierdzić jego położenie. Parę niestandardowych decyzji w wyborze kierunku jazdy
i udało się
, jedziemy ulicą wyglądającą na główną w kierunku południowym. To był koszmar, ja, który prawie nigdy nie błądzę popełniłem w Joaninie tyle gaf......naprawdę jest mi wstyd jak o tym teraz myślę
.
Joanina specjalnie nas nie zachwyciła
, bardzo daleko jej do urody Kastorii, która zresztą jest znacznie mniejsza. W zasadzie, gdy ktoś nie musi tu koniecznie zaglądać
, spokojnie może stolicę Epiru ominąć...
c.d.n.