Słońce jest coraz niżej, czas na znalezienie sobie odpowiedniego miejsca na nocleg. Już wcześniej wymyśliliśmy, że najprawdopodobniej będzie to miejsce przy mostku na rzeczce Voidomatis, jest tam spory parking, drzewa..... całkiem fajne miejsce. No i ponieważ innego po drodze nie znaleźliśmy, właśnie tam się zatrzymujemy. Nie jest to miejsce całkiem odosobnione, stoją jakieś 2 czy 3 auta, niedługo po nas przyjechała też para Niemców najwyraźniej spędzająca wakacje w bardzo podobny sposób do naszego, może w trochę większym samochodzie. Powyciągawszy wszystkie niezbędne rzeczy i artykuły gotujemy sobie obiadek, wcinamy albańskiego arbuza . Sprawdzam też czy rzeczka nadaje się do kąpieli, ale wracam tak szybko jak poszedłem , woda jest okropnie lodowata. Dlatego myję się polewając się tradycyjnie wodą z butelki .
No ale już za chwilę okazało się, że nie będzie nam dane spędzić nocy w tym miejscu.... . Z nadrzecznych zarośli wyszedł jakiś człowiek i poinformował po angielsku najpierw niemiecką parę, a potem i nas, że do zmroku, czyli do godziny 20 (wg naszego czasu do 19) musimy opuścić to miejsce i w ogóle nie możemy przebywać nigdzie poza wioskami. Takie są przepisy Parku Narodowego na którego terenie się znajdujemy. Na początku nie chce mi się w to wierzyć, przecież nie zamierzamy rozpalać ogniska, ani rozbijać namiotu, podchodzę do tablic informacyjnych nieopodal i faktycznie, w przepisach jest punkt o dokładnie takim brzmieniu jakie przed chwilą usłyszeliśmy. No cóż, nie pozostaje nam nic innego jak pozbierać się, opuścić to miejsce i poszukać sobie innego już w ciemnościach .
Tak też robimy. Podjeżdżamy do Artisti (dziś już po raz trzeci), tuż za wsią jest skrzyżowanie, w lewo jedzie się do Vikos, a w prawo, dalej pod górę, drogowskazy kierują na Monodendri. Tej drogi w ogóle nie ma na naszej mapie, ale skoro jest w realu, tym lepiej, skróci nam to trasę przejazdu w inny rejon Zagori. Niespiesznie jedziemy pod górę, potem w dół, wypatrując w ciemnościach jakiegoś odpowiedniego miejsca. No i znajdujemy je na obrzeżach jakiejś niewielkiej wioski, na skoszonej łące. Tym razem tylko rozkładamy wiezione z tyłu śpiwory i od razu kładziemy się spać. Troszkę inaczej niż planowaliśmy, ale jednak szczęśliwie zakończył się ten dzień
Na koniec jak zawsze mapka dzisiejszego odcinka, tym razem albańsko-greckiego:
I powiększona mapka okolic wąwozu Vikos w których się dziś poruszaliśmy:
c.d.n.