Dzień czwarty (poniedziałek) 13.08 Maglic Kucki
(końcowe podejście
)
To miał być dzień z miarę łatwym wejściem na Maglic Kucki, górę w regionie zwanym Kucka Krajina.
Góry Zijovo, Surdup, Sila, Treskavac, Stitan, Torac, Vila, Krisitor i Maglic położone są przy granicy z Albanią w pasie ograniczonym od południa Jeziorem Szkoderskim, od zachodu doliną rzeki Moracy, od północy pasmem Komovi, a najwyższym szczytem jest Surdup 2184 m n.p.m.
Od rana dzień zapowiadał się pięknie, a po wyjściu z domku mieliśmy takie widoki:
Konie pasą się w pobliżu katunu
Panorama w całości
Mimo że zastane od dawna mięśnie po wczorajszym 'szczytowaniu'
na Prutasie trochę dokuczają wcale nie zamierzamy zrezygnować z wyprawy. Wyruszamy jednak z domu dopiero około 9.00. 15 minut jazdy zajmuje nam czterokilometrowy zjazd do przełęczy Tresnjevik, potem około pół godziny 20 km znaną nam od wczoraj drogą do Mateseva. Jadąc powoli, możemy zaobserwować ranny przydrożny ruch, starsze, na czarno ubrane kobiety pędzące po kilka krów, grupki mężczyzn zagłębionych w rozmowach lub samotnie siedzących przed domami, bacznie się nam przyglądających i często pozdrawiających nas uśmiechem i uniesioną ręką. To niesamowite wrażenie bezinteresownej życzliwości, właściwie nieznane nam do tej pory, głęboko zapadło nam w pamięć.................
Podczas wyjazdu posiadaliśmy lepszą mapę wypożyczoną z biblioteki, której nie udało nam się już zdobyć. Na tej mapce Verusa powinna znajdować się na skrzyżowaniu
W Matesevie tym razem nie jedziemy w prawo przez most do Kolasina, tylko prosto w kierunku Podgoricy. Droga jest w porządku, asfaltowa, w miarę szeroka i nie tak kręta, wiedzie doliną rzeki Tary...........tak, to w tych okolicach Tara ma swoje początki, ale kanionu tu nie ma, dolinę otaczają zalesione kopulaste wzgórza. Dość szerokie koryto rzeki zasłane obłymi kamieniami jest prawie całkiem suche, czasem pobłyskuje jakaś większa struga wody. Mimo to na brzegu rzeki widzimy od czasu do czasu wędkarzy, w jednym miejscu jest nawet coś co można nazwać 'gospodarstwem rybackim', w którym odbywa się hodowla ryb.
Wolno jadąc z rzadka tylko mijamy jakieś samochody, mimo to wzmożona ostrożność w prowadzeniu jest jak najbardziej wskazana. W końcu po kolejnych kilkunastu kilometrach od Mateseva mijając osady złożone z kilku domów docieramy do sporej miejscowości Verusa. Tu naszą uwagę zwraca kilka tartaków przy których stoją wielkie ciężarowe samochody oraz leżące w wielkich ilościach potężne pnie drzew. Bez trudu odnajdujemy wąziutką, jednopasmową drogę w kierunku na południowy wschód, początkowo jest pokryta dobrym asfaltem, ale niestety staje się on coraz gorszy i gorszy. Coraz większe wyrwy sprawiają, że tempo jazdy spada niemal do zera. Jestem właściwie pewny, że jedziemy dobrą drogą, ale na wszelki wypadek pytam nadjeżdżającego z naprzeciwka człowieka (w terenówce.....), a on to potwierdza. No nic, popychamy dalej. Dobrze, że Skoda jest nieobciążona, zawsze to kilka cm prześwitu między drogą a podwoziem więcej
Droga jest koszmarna, manewruję kierownicą starając się omijać wyrwy, wypełnione wodą lub błotem miejsca, leżące kamienie i gałęzie, jedyny jej plus to taki, że nie jest stromo, właściwie jest prawie płasko, tylko nieliczne fragmenty są bardziej strome. Zaczynam się zastanawiać, czy nie zostawić po prostu auta u kogoś na podwórku i nie iść dalej pieszo, pytamy w jednym domu kobietę (na czarno ubraną oczywiście), ale ona twierdzi, że do katunu Sirokar Ljakovica dokąd zmierzamy jeszcze jest 7 km, stwierdzamy, że to za daleko żeby iść pieszo. Znów po wyrwach w resztkach asfaltu jedziemy w górę. Mijamy wieś/katun Mokro, tu w prawo ostro pod górę odbija szutrowa droga nad Bukumirsko Jezero, nasz cel w drodze powrotnej. Ale tu 'asfalt'
się kończy i jest droga z gruboziarnistego makadamu, jedziemy więc nieco szybciej. Wjeżdżamy już w niezwykły, górski, kamienno trawiasty obszar. W końcu decyduję się zostawić samochód przy drodze i dalej pójść pieszo, przejechaliśmy 10 km w godzinę, a do katunu już powinno być niedaleko.
Tą samą drogą idziemy dalej, podziwiamy piękne kamienne góry i księżycowe krajobrazy. Po lewej stronie, tam gdzie wznosi się Maglic zbocza są łagodniejsze i bardziej trawiaste, po prawej wznoszą się surowe, strome i skaliste szczyty Surdup, Stitan, Torac. Dokuczają nam stada much od których się cały czas opędzamy, a w oddali widzimy już pierwsze drewniane i blaszane zabudowania katunu. Widać, że większość jest opuszczona, ale z niektórych kominów leci dym, widać ludzi, biegające dzieci i pasące się krowy.
Od lewej: Bigeze, Stitan i Pasjak
Torac 1864 m Jak ta krowa tam weszła?
Dopiero po pewnym czasie przekonujemy się, że 'krowa' nie zmienia miejsca wypasu robimy fotkę i sprawdzamy na podglądzie aparatu, że to samotny krzaczek jałowca
Szlak na Veliki Maglic w Kuckiej Krajinie, pierwszy czerwony punkt pokazuje miejsce pozostawienia autka, drugi niebieski punkt na mapce miejsce z ujęciem wody
Docieramy do 'centrum' i tu odnajdujemy szlak, jesteśmy na wysokości 1760 m. Nad Rikavacko Jezero nie pójdziemy, to co prawda niedaleko, ale za to 400 m niżej, a nie jest już wcześnie. Zaczynamy wędrówkę prawie niewidoczną ścieżką po trawiastych zboczach, omijamy szerokim łukiem stadko pasących się koni. Ponieważ szlak prawie wcale nie prowadzi przez kamienie pozwalamy sobie na wędrówkę w adidasach
, górskie buty wędrują w plecakach. Szlak jest dobrze oznaczony, choć i mniej więcej i tak wiadomo gdzie iść, widoki stają się coraz piękniejsze. Zatrzymujemy się po drodze często i robimy pierwszą panoramę jeszcze po drodze, wypatrujemy na południowy wschód Maji Jezerce, najwyższego szczytu w Prokletjach. Przejrzystość powietrza jest świetna, ale chmury i dużo cienia na pasmach górskich nie pozwala na zrobienie lepszych zdjęć.
Szczyt Vila 2093 m i droga w kierunku katunu Krivodoljskiego i Rikavackog Jezera
Kamień z wymalowanymi kierunkami szlaków - Maglic, Bukumirsko, Rikavac
Szlak prowadzi prawie równolegle do drogi, którą już przeszliśmy
Niestety w miarę upływu czasu niebo pokrywa się najpierw obłokami, a potem coraz gęstszymi chmurami. Wydawało by się, że na szczyt jest blisko, widać go przecież z oddali, ale jednak aż tak blisko nie jest. Parę razy trzeba stracić kilkanaście czy kilkadziesiąt metrów wysokości. Ale w końcu nie spiesząc się i podziwiając wspaniałe widoki w nieznanej nam do tej pory części Czarnogóry bardzo stromym trawiastym zboczem docieramy na szczyt
Veliki Maglic 2142 m n.p.m. Jest nasz.........i tylko nasz bo oczywiście nikogo innego tutaj nie ma. Szczyt jest wydłużonym grzbietem, w obie strony opadają strome trawiaste zbocza, jest tu nieco kamieni i skałek.
Na przełęczy Caf Kisa
Katun Krivodoljski, Dolina Vermosh prowadzi do Gusinje, ale jest aż dwukrotnie przecięta granicą z Albanią
Albańsko - czarnogórskie pasmo Planinica nad doliną Vermosh
Na horyzoncie Prokletje, która jest tą najwyższą Maja Jezerce? Odległość 25 km
Na pierwszym planie Sovrh 1915 m, z tyłu Vila
Widok z okolicy szczytu Mały Maglic 2060 m, na pierwszym planie Pasjak i Bigeze, na drugim, wyższe od nich Surdup 2184 m i Stitan 2165 m
Na zakręcie tej drogi zostawiliśmy skodę, mamy ją na oku przez dłuższy czas będąc w pobliżu szczytu
Veliki Maglic ma cztery wierzchołki, najwyższy jest na końcu
Nasz ślad, prawdopodobnie jesteśmy pierwsi z Polski od ponad roku bo pierwszy wpis w zeszycie jest z 26.06.06
Kopczyk na szczycie Veliki Maglic
Komovi; Rogamski Vrh 2303 m, Kom Kucki 2487 m, Kom Vasojevicki 2461 m
Widok ze szczytu, na horyzoncie Albania
W dole droga do katunu Sirokar Ljakovica
Wpisujemy się do szczytowej książki wejść i tym razem, inaczej niż na Prutasie, nie odnajduję żadnego polskiego wpisu,
są Serbowie, Czarnogórcy i ..............oczywiście Czesi
Pogoda się cały czas pogarsza, od zachodu nad górami widzimy ciemne burzowe chmury i błyskające pioruny. Jest już około 16, trzeba zatem wracać. Łatwy szlak szybko sprowadza nas na dół, na stromszych odcinkach musimy uważać (zwłaszcza Lidia........) na kolana. W katunie odnajdujemy źródełko z wodą zatem możemy odświeżyć nieco ręce i twarze. Robi się chłodno, trzeba ubrać kurtki. Gdy idziemy już drogą spadają na nas pierwsze krople deszczu, a czeka nas i naszą Skodę jeszcze koszmarny dziesięciokilometrowy powrót, który jak się okazuje znowu zajmuje nam godzinę. Jak to dobrze, że po takich drogach zawsze lepiej się zjeżdża w dół niż podjeżdża..........
To była najgorsza droga jaką kiedykolwiek udało nam się przejechać. Nie byliśmy w stanie zrobić żadnego zdjęcia nie mówiąc już o nakręceniu choć paru minut filmu tak bardzo uwaga nasza była skupiona na pokonywaniu coraz to nowych na niej przeszkód. Parę razy Lidia musiała wysiąść, albo żeby nieco odciążyć auto, albo wskazać mi lepszy sposób pokonania większej dziury. Z gorszą drogą spotkaliśmy się tylko raz, w poprzednim roku w Macedonii, próbując sforsować podjazd do schroniska pod szczytem Ljuboten na granicy z Kosovem. Tam niestety zmuszeni byliśmy się wycofać
no i szczyt pozostał przez nas niezdobyty
Jak się potem okazało, droga pod Maglic była najgorszą podczas tego wyjazdu, później było już tylko lepiej
Na szczęście deszcz dopiero wtedy mocno pada, gdy jesteśmy już w Verusy na porządnym asfalcie. Zmęczeni, ale bardzo zadowoleni wracamy tą samą, ale tym razem mokrą drogą do naszego domku. Już na jutro mamy pierwszy plan wyjścia w góry...........
cdn...........................