Dzień dziewiąty, 12 września
Nie myliliśmy się wczoraj wieczorem, niepotrzebnie dla ochrony przed deszczem przykrywałem reklamówką naszą wystawianą na noc na zewnątrz samochodu lodówkę...... nie dość, że nic nie padało, to jeszcze wstaje piękny, słoneczny dzień. Nasze miejsce noclegowe, mimo, że nie na plaży, było całkiem sympatyczne, na jednym z tarasów porastającego wzniesienie gaju oliwnego. Zresztą oliwki rosną w nadmorskiej Albanii wszędzie , mało jest za to wspaniałych, pachnących pinii, one rosną jakby trochę dalej od morza i to nie wszędzie.
Dziś nie musimy się spieszyć. Do Butrintu, naszego pierwszego celu na dziś mamy kilometr, może dwa . Wiadomo, że nikt nie otworzy nam bramy o 6 rano , no ale na 8 to już zdecydowanie się nastawiamy . Przed godziną 8 wysoko operujące już na bezchmurnym niebie słońce porządnie przygrzewa, my parkujemy w mocnym cieniu tuż przy wejściu na teren Parku Archeologicznego. Ruiny antycznego miasta leżą na wzgórzu, na okrągłym, niewielkim półwyspie oblanym wodami kanału Vivari łączącego jezioro Butrint z morzem, dokładnie naprzeciwko greckiej wyspy Korfu. Tuż obok, po drugiej stronie kanału przez który można przedostać się malutkim promem, leży trójkątny zamek obronny rozbudowany przez Wenecjan.
Natomiast na rozlewisku przy ujściu kanału do morza leży czworoboczna warownia Ali Paszy z Tepeleny zbudowana na przełomie XVIII i XIX w. , tam już dotrzeć nie sposób..... no chyba że łódką